[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tylko żeby koniecznie na samym końcu pionier Wasia te paskudne knowania zde-
maskował i wszystkich zwyciężył. . .
Tak powiedział Weingarten bardzo spokojnie. Zdarzyło się z nami
to, co się zdarzyło?
No, powiedzmy.
Można te zdarzenia określić jako fantastyczne?
Załóżmy, że można.
Więc w jaki sposób możesz wyjaśnić fantastyczne wydarzenia bez fanta-
stycznych hipotez?
Ja tam o tym nic nie wiem powiedział Malanow. To wam się zda-
rzają różne fantastyczne historie. A wy może już drugi tydzień nie macie czasu
wytrzezwieć. . . Mnie się nic fantastycznego nie wydarzyło. Ja jestem człowiek
niepijÄ…cy. . .
W tym momencie Weingarten walnął pięścią w stół i wrzasnął, że Malanow,
u diabła, musi im wierzyć, że jeżeli my, u diabła, przestaniemy sobie wierzyć, wte-
dy w ogóle wszystko poleci do diabła! Tamci dranie może właśnie na to liczą, że
nie będziemy sobie nawzajem wierzyć, że każdy zostanie sam i wtedy przerobią
nas na trociny, jeśli przyjdzie im taka fantazja!
Weingarten tak wściekle wrzeszczał i pluł, że Malanow aż się przestraszył.
Nawet zapomniał o Czarnym Strachu. No dobrze, powiedział. Przestań, czego się
wściekasz, mamrotał. No, powiedziałem, co mi ślina na język przyniosła, no, nie
gniewaj się, błagał. Gubar, który właśnie wrócił z ubikacji, patrzył na nich ze
strachem.
Weingarten nawrzeszczał się do syta, podbiegł do lodówki, wyciągnął butelkę
wody mineralnej, zerwał zębami kapsel i przystawił szyjkę do ust. Sycząca woda
spływała po jego zarośniętych policzkach i błyskawicznie występowała kroplami
potu na czole i gołych włochatych ramionach.
Przecież ja tylko chciałem powiedzieć powiedział pokojowo Mala-
now że nie lubię, kiedy nieprawdopodobne zjawiska wyjaśnia się za pomocą
nieprawdopodobnych przyczyn. Znasz zasadę ekonomii myślenia? W ten sposób
można się dogadać Bóg wie do czego. . .
Zaproponuj inny wariant nieubłaganie powiedział Weingarten, wsuwa-
jąc pod stół pustą butelkę.
53
Nie mogę. Gdybym mógł, to bym zaproponował. Z tego strachu łeb mi
w ogóle zastrajkował. Tylko wydaje mi się, że gdyby oni rzeczywiście byli tacy
potężni, to wystarczyłyby im znacznie prostsze środki.
Na przykład jakie?
No, nie wiem. . . Ciebie na przykład mogli otruć zepsutymi konserwami. . .
Zachara. . . no, nie wiem. . . porazić prądem. . . tysiąc wolt pewnie wystarczy. . .
czymś tam zarazić. . . I w ogóle po co te wszystkie morderstwa. . . koszmary?
Jeśli to tacy wszechmocni telepaci, no to niech sprawią, żebyśmy o wszystkim
zapomnieli poza szkolnÄ… arytmetykÄ…. Albo, powiedzmy, niech wyrobiÄ… w nas od-
ruch warunkowy: jak tylko który siądzie do pracy, zaczyna mieć biegunkę. . . albo
grypÄ™: z nosa kapie, Å‚eb trzeszczy. . . Egzema. . . czy ja wiem zresztÄ…. . . Cisza,
spokój, nikt niczego nie zauważył. . .
Weingarten tylko czekał, żebym skończył.
Powiem ci coś, Dimka powiedział. Musisz zrozumieć jedno. . .
Ale Zachar nie dał mu skończyć.
Chwileczkę powiedział, rozkładając ręce, jakby próbował posłać Ma-
lanowa i Weingartena do przeciwległych kątów. Dajcie mi powiedzieć, póki
pamiętam! Poczekaj, Walka, proszę cię! To ma związek z bólem głowy. . . Dima,
mówiłeś przecież. . . Rozumiecie, kiedy w zeszłym roku leżałem w szpitalu. . .
Krótko mówiąc, Zachar leżał w ubiegłym roku w szpitalu, w klinice Akade-
mii Medycznej, ponieważ miał coś nie w porządku z krwią, i poznał tam leżące-
go na tej samej sali niejakiego Władlena Głuchowa, orientalistę. Orientalista był
w stanie przed-zawałowym, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że się w szpitalu
zaprzyjaznili, a potem z rzadka spotykali. A więc dwa miesiące temu ten właśnie
Głuchow poskarżył się Zacharowi, że cała ogromna praca, jaką wykonał zbie-
rając przez nieomal dziesięć lat materiały, w tej chwili właściwie nadaje się do
wyrzucenia z powodu dziwacznej idiosynkrazji, na którą on, Głuchow, od nie-
dawna cierpi. Mianowicie jak tylko siada do pisania, zaczyna go straszliwie
boleć głowa, dostaje torsji, a czasem traci przytomność. . .
A jednocześnie myśleć o swojej pracy może bez żadnych przeszkód
opowiadał Zachar może czytać materiały, nawet, jak mi się zdaje, opowiadać
o niej. . . Zresztą, tego akurat nie pamiętam, nie chcę kłamać. . . Ale pisać w żaden
sposób nie jest w stanie. A ja teraz, po tym, co powiedział Dima. . .
Znasz jego adres? ostro zapytał Weingarten.
Znam.
Telefon ma?
Ma. . . wiem na pewno. . .
No tu dzwoń do niego, niech przyjeżdża. To nasz człowiek.
Malanow podskoczył.
Idz, do diabła! powiedział. Oszalałeś! Przecież to nie wypada, może
on jest zwyczajnie chory. . .
54
Wszyscy jesteśmy chorzy na to samo powiedział Weingarten.
Walka, przecież on jest orientalista! To zupełnie z innej beczki!
Z tej samej. Zapewniam cię, stary, że z tej samej beczki.
Nie trzeba, po co! protestował Malanow. Siedz, Zachar, nie słuchaj
go. . . Schlał się jak nieboskie stworzenie. . .
Zgrozą przejmował go sam pomysł, że do tej zadymionej, nagrzanej kuchni
ma nagle wejść normalny, zupełnie obcy człowiek i zanurzyć się w atmosferę
szaleństwa, strachu i alkoholu.
Wiecie, co lepiej zróbmy przekonywał ich Malanow zawołajmy Wie-
czerowskiego. Jak Boga kocham, z niego będzie większy pożytek!
Weingarten nie miał nic przeciwko Wieczerowskiemu. Słusznie, powiedział.
Z Wieczerowskim to dobry pomysł. Wieczerowski ma łeb nie od parady. Zachar,
idz, zadzwoń do tego swojego Głuchowa, a pózniej zadzwonimy do Wieczerow-
skiego. . .
Malanow nie miał najmniejszej ochoty na żadnego Głuchowa. Błagał, wrzesz-
czał, że to on jest gospodarzem w tym domu, że przepędzi ich do wszystkich dia-
błów. Ale jeszcze nie urodził się mocny na Weingartena. Zachar poszedł dzwonić
do Głuchowa, a chłopczyk zszedł z taboretu i jak przywiązany ruszył za nim. . .
Rozdział 7
14.
. . . syn Zachara znalazł sobie miejsce w kącie tapczana i od czasu do cza-
su raczył towarzystwo głośnym czytaniem wybranych fragmentów Encyklopedii
zdrowia , którą przez niedopatrzenie wręczył mu roztargniony Malanow. Wie-
czerowski, szczególnie elegancki na tle spoconego i rozchełstanego Weingarte-
na, z ciekawością słuchał i obserwował dziwaczne dziecko, unosząc wysoko rude
brwi.
Nie powiedział jeszcze prawie niczego, co dotyczyłoby meritum sprawy
zadał kilka pytań, które Malanowowi (i nie tylko jemu) wydały się dość głupie.
Na przykład ni z tego, ni z owego zapytał Zachara, czy często miewa konflikty
z przełożonymi, a Głuchowa, czy lubi siedzieć przed telewizorem. (Okazało się,
że Zachar nigdy z nikim nie miewa konfliktów, po prostu ma taki charakter, i że
Głuchow siedzieć przed telewizorem, owszem, lubi, i nawet nie tylko lubi, ale
przedkłada nad inne zajęcia).
Głuchow bardzo się Malanowowi spodobał, chociaż ogólnie rzecz biorąc nie
lubił nowych ludzi w starych kompaniach, zawsze obawiał się, że nagle zacho-
wają się nie tak jak trzeba, i powstanie niezręczna sytuacja. Ale z Głuchowem
wszystko było w porządku. Był on jakoś zdumiewająco przytulny i bez jadu
malutki, grubiutki, z zadartym nosem, nieco zaczerwienione oczka patrzyły przez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]