[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyprowadzÄ… je tutaj.
S
R
Adam spojrzał na Jesse'a, który wyłonił się właśnie z głębi domu.
- Pomyliłem się co do ciebie, Whitelaw - przyznał. - Nie miałem
pojęcia, że Chuck Loomis wykorzystuje moje ranczo jako bazę
złodziejskich wypraw obejmujących cały stan. Należą ci się moje
przeprosiny i podziękowanie.
Wyciągnął rękę. Jesse uścisnął ją dopiero wtedy, gdy objął już
ramiona Honey gestem właściciela. Honey czuła, że miedzy
mężczyznami powstało jakieś napięcie. Na pewno nie zostaną
przyjaciółmi, pomyślała. No cóż, przynajmniej nie będą też wrogami.
- Muszę już jechać - powiedział Adam.
- Jesteś pewien, że wszystko w porządku? - zapytała Honey.
- Moje interesy to teraz ruina, potrzebujÄ™ nowego zarzÄ…dcy...
Poza tym, wszystko w porzÄ…dku.
- Odprowadzę cię - zaproponowała Honey, gdy jednak chciała to
zrobić, poczuła, że Jesse chwyta ją mocniej.
Adam to zauważył. Powiedział:
- Dziękuję, wyjdę sam. Do widzenia, Honey.
Z tonu, jaki wypowiedział te słowa, Honey zorientowała się, że
Adam nie zamierza jej odwiedzić w najbliższej przyszłości. Czuła jego
smutek, jego samotność. Na pewno znajdzie się jakaś kobieta, która to
odmieni, pomyślała. Ja mogę tylko pomóc mu w jej odnalezieniu.
Gdy Adam zamknął za sobą drzwi, Jesse wziął Honey za rękę i
rozkazał:
- Chodz ze mnÄ….
Weszli po schodach do sypialni. Jesse odwrócił się i zamknął
S
R
drzwi na klucz.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia, Honey. Nie zamierzam
tego odkładać ani minuty dłużej.
Honey widziała, że Jesse jest zdenerwowany. Gdy mówił,
popchnęła go w kierunku łóżka i zmusiła, żeby na nim usiadł.
Przyklęknęła, zdjęła mu buty i pomogła ułożyć nogi na zmiętej
pościeli.
- Czy jest ci wygodnie? - zapytała.
- Tak. Nie zmieniaj tematu.
- Co to za temat? - zapytała Honey, siadając na łóżku naprzeciw
Jesse'a.
- Wyjdziesz za mnie, Honey. Nie ma żadnych, ,,jeśli", czy  ale".
- Wiem - odpowiedziała.
- %7ładnych kłótni, żadnych sporów... Co powiedziałaś?
- Powiedziałam, że wyjdę za ciebie za mąż, Jesse.
- Ale...
- Nie powinnam cię szantażować z tą twoją pracą. Wiem, ile to
dla ciebie znaczy. Prosząc cię, żebyś zrezygnował, nie byłam uczciwa.
- Uśmiechnęła się. - Jakoś to wytrzymam.
Jesse nie mógłby kochać Honey bardziej niż w tym momencie.
Jaka odważna! Ile ma sobie siły! Jak musi go kochać, skoro chce się
dla niego poświęcić, zamiast żądać, żeby on zrobił to dla niej! Nie wie
przecież, że postanowił ustąpić. Postanowił pracować u boku kobiety,
którą kochał. Wychowywać dzieci. Prowadzić ranczo.
Jesse przełknął ślinę. Z trudem wydobywał z siebie słowa:
S
R
- Kocham ciÄ™, Honey.
Delikatnie dotknął ustami jej ust. Składał jej hołd. Chciała wpaść
w jego ramiona, nakazał jej jednak gestem, żeby jeszcze tego nie
robiła.
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć - oświadczył. Dostrzegł błysk
niepokoju w oczach Honey. Wyrzucił z siebie szybko, żeby ją
uspokoić:
- Zanim wróciłem tu nad ranem, wystąpiłem z policji.
Honey z trudem chwytała oddech.
- Naprawdę? Zrobiłeś to?
- Tak. NaprawdÄ™.
Honey nie wiedziała, czym sobie na to zasłużyła. Wiedziała
tylko, że świat zaczął przypominać ogromną, kolorową tęczę. Oto
mężczyzna, na którym może polegać, mężczyzna, z którym może
prowadzić wspólne życie, dzielić szczęście i troski, dobre i złe chwile.
- Nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę stało - powiedziała. -
JesteÅ› pewien, Jesse?
- Pewien czego?
- %7łe nie będziesz pózniej żałować, że nie zmienisz zdania i...
- Nie zmienię zdania. Nie będę żałować. Praca w policji konnej
nie pozwalała mi traktować swego życia tak, jak na to zasługuje,
Honey. Po prostu nie zdawałem sobie z tego sprawy. Odkryłem to tutaj,
przy tobie, Jacku i Jonathanie.
- Co odkryłeś?
- Miejsce, w którym mogę zapuścić korzenie. Miejsce, w którym
S
R
moje wnuki zobaczÄ… owoce mojej pracy. Dom.
Honey nie wiedziała, co powiedzieć. Czuła, że rozpiera ją
szczęście. Poza tym opatrzność sprawiła jakoś, że ona i mężczyzna,
którego kocha, znalezli się przypadkiem razem w łóżku.
- Gdzie jest Jack? - zapytała. Jesse uśmiechnął się.
- Nocuje u kolegi.
Honey prowokacyjnie uniosła brwi.
- To znaczy, że mamy cały dom dla siebie?
- Tak, psze pani, na pewno.
- Skorzystajmy z tego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl