[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i długo leżała w ciemności, poddając się zwątpieniu.
Azy, które nieustannie płynęły po jej twarzy, moczy-
ły włosy i poduszkę. W uszach wciąż miała bezlitos-
ne słowa Quinna: Masz zły wpływ na Elliota. Nie
chcę cię więcej znać. Byłaś mi potrzebna tylko
włóżku.
Zrozpaczona, wtuliła twarz w mokrą poduszkę. Nie
potrafiła wyobrazić sobie, jak będzie dalej żyć. Do tej
pory pocieszała się, że przynajmniej będzie mogła
kontaktować się z Elliotem. Teraz nawet to stało się
niemożliwe. Gdy o tym myślała, serce pękało jej
z żalu. Tak bardzo go polubiła, a on również był do
niej mocno przywiązany. Nie rozumiała, dlaczego
Quinn jest wobec niej aż tak bezlitosny. Może zresztą
ma rację?Może tak będzie dla nich wszystkich lepiej?
Im szybciej o sobie zapomną, tym łatwiej wrócą do
normalnego życia. Może ona też nauczy się kiedyś tak
myśleć? Póki co, powinna skupić się na obowiązkach
zawodowych. Czeka ją pierwszy duży publiczny
występ po przerwie. Z tego, co mówili chłopcy, bilety
na ich koncert w San Francisco zostały błyskawicznie
wykupione. Musi więc zrobić wszystko, by fani
zespołu nie poczuli się rozczarowani.
Następnego ranka obudziła się w tak podłym
nastroju, że długo nie mogła zmusić się do wstania
złóżka. Męczyło ją dziwne przeczucie, że jej świat za
chwilę się skończy. Chłopcy z zespołu, widząc, w jak
fatalnej jest formie, nie zadawali jej żadnych pytań
i dyskretnie odwracali wzrok, by nie patrzeć na jej
162 W SERCU GÓR
mizerną twarz bez makijażu i włosy upięte w nie-
dbały kok.
 Zobaczymy się w San Francisco  uśmiechnął
się Jerry, ich menadżer.  Chętnie poleciałbym razem
z tobą, ale sama rozumiesz, że beze mnie te duże
dzieciaki zginą. Uważaj na siebie, dziewczyno,
i sprawdz, czy pilot ma wszystko na miejscu  zażar-
tował, gdy się żegnali.
 Obiecuję, że sprawdzę go bardzo dokładnie
 odparła, zmuszając się do uśmiechu.  Wy też na
siebie uważajcie, chłopcy. Do zobaczenia w gorącej
Kalifornii.
Zaczekała, aż wsiądą do autokaru, a kiedy odjechali,
westchnęła ciężko. Nie pierwszy raz w życiu czuła się
opuszczona i samotna. Znieg sypał gęsto i wiał
nieprzyjemny wiatr, a ona nie miała nawet płaszcza:
zapakowała go do walizki, która dawno już pojechała
na lotnisko. Kiedy chłód zaczął jej mocno dokuczać,
odwróciła się i bez pośpiechu wsiadła do taksówki.
Na szczęście ciepły wiatr roztopił śnieg zalegają-
cy na pasach startowych, więc ruch lotniczy odbywał
się bez żadnych przeszkód. Amanda wysiadła z tak-
sówki przed hangarem linii czarterowej i poszła
przywitać się z pilotem.
 Witam.  Uśmiechnął się, podając jej dłoń.
 Zapewniam panią, że mimo nie najlepszej pogody
wystartujemy bez opóznienia. Mechanicy właśnie
kończą ostatni przegląd i twierdzą, że wszystko jest
w porządku, więc proszę się nie martwić.
Diana Palmer 163
 Nie martwię się.  Wzruszyła ramionami i po-
szła za stewardesą, która zaprosiła ją na pokład.
Wybrała fotel od strony przejścia, mimo iż zwykle
siadała przy oknie. Dziś jednak nie miała najmniej-
szej ochoty podziwiać pięknych widoków. Co to
zresztą za widok, jedna zasypana śniegiem góra
blizniaczo podobna do drugiej, myślała z niechęcią.
Dziwnie nie miała serca ani do tego lotu, ani do
czekającego ją występu przed publicznością. Zmę-
czona własnymi myślami, usadowiła się w możliwie
wygodnej pozycji i zamknęła oczy.
Czas do startu dłużył jej się niemiłosiernie, klęła
więc w duchu rozlazłych biznesmenów, którzy jeden
po drugim zajmowali miejsca w samolocie. Kiedy
okazało się, że ktoś zrezygnował z podróży i miejsce
obok niej pozostanie wolne, odetchnęła z ulgą.
Drżała bowiem na myśl o tym, że miejsce przy oknie
zajmie jakiś nudny gaduła, który będzie zamęczał ją
rozmową aż do samej Kalifornii.
Kiedy pilot uruchomił wreszcie silniki, odrucho-
wo sprawdziła, czy dobrze zapięła pas. Z głośników
popłynął komunikat, że start powinien nastąpić za
chwilę. Westchnęła ciężko, żegnając w myślach
Quinna Suttona, Elliota i Harry ego. Nie miała
złudzeń, że nigdy więcej nie zobaczy żadnego z nich.
Na myśl o tym skrzywiła się z bólu. Och, Quinn,
jęknęła w myślach, dlaczego nie chciałeś mnie
wysłuchać?
Załoga otrzymała z wieży kontrolnej pozwolenie
164 W SERCU GÓR
na start i samolot zaczął kołować po pasie startowym.
Po chwili nabrał odpowiedniej prędkości i gładko
wzbił się w powietrze, lecz Amandzie zdawało się, że
maszynie dziwnie brakuje mocy. Latała tak często,
że zdążyła nabrać doświadczenia, a tym razem
instynkt podpowiadał jej, że coś jest nie w porządku.
Otworzyła więc oczy i z niepokojem zaczęła wsłu-
chiwać się w nierówną pracę silników. Naraz jakiś
niepokojący odgłos kazał jej zapomnieć o samolocie.
Siedzący za nią starszy mężczyzna zaczął rzęzić
i chwycił się kurczowo za klatkę piersiową.
 Co mu jest?  zapytała pasażera siedzącego
obok.
 Pojęcia nie mam. Chyba ma zawał  oparł
tamten, spoglÄ…dajÄ…c bezradnie na swego niefortun-
nego sąsiada.  Potrafi pani mu pomóc?
 Nie bardzo. Wprawdzie przeszłam kurs pierw-
szej pomocy, ale wątpię, czy to wystarczy  mówiła,
odpinając pas. Jej rozmówca zrobił to samo i po
chwili obydwoje pochylali się nad półprzytomnym
mężczyzną. Usiłowali położyć go w przejściu mię-
dzy siedzeniami, gdy naraz ktoś zaczął krzyczeć.
Amanda podniosła głowę i z przerażeniem ujrzała
gęsty, czarny dym wydobywający się kabiny pilota.
W tej samej chwili z głośników popłynął komunikat
wzywający pasażerów, by natychmiast usiedli w po-
zycji wymaganej podczas awaryjnego lÄ…dowania.
To, co działo się pózniej, było jak film puszczony
w zwolnionym tempie. Amanda poczuła, że samolot
Diana Palmer 165
błyskawicznie traci wysokość. Leciał prosto na
ośnieżone szczyty. Nieprzyjemny świst boleśnie ra-
nił jej uszy, głowa i skronie pulsowały. Naraz
podłoga usunęła się jej spod stóp. Zdążyła jeszcze
pomyśleć, że już nigdy więcej nie zobaczy Quinna,
i zapadła się w ciemną otchłań...
Elliot siedział sam w pokoju i z nudów oglądał
telewizję. Nie mógł sobie darować, że to nie on [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl