[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i wieczornych spacerowiczów. Podobnie jak cała jej wielkooka rasa,
43
Kandah bez trudu poruszaÅ‚a siê nawet w bezksiê¿ycow¹ noc, lecz tu,
w ciasnym pasa¿u z jednym tylko wejSciem, nawet widz¹cy w ciemno-
Sci Ansionianin mógÅ‚ bez poczucia winy marzyæ o odrobinie dodatko-
wego Swiatła.
 Co masz dla mnie?  Natychmiast rozpoznała głos, ale przestra-
szyÅ‚a siê, kiedy niespodziewanie zabrzmiaÅ‚ jej nad uchem.  Jak siê
skoñczyÅ‚o spotkanie goSci z przedstawicielami unii?
 A¿ za dobrze.  Nie tylko nie znaÅ‚a nazwiska osoby, z któr¹ siê
kontaktowała, lecz nawet nigdy nie widziała jej twarzy. Nie była pewna,
czy to kobieta, czy mê¿czyzna. Zreszt¹ nie miaÅ‚o to wiêkszego znacze-
nia. Wa¿ne, ¿e osobnik pÅ‚aciÅ‚ hojnie, bez opóxnieñ i w nieoznaczonych
kredytach.  Delegacja z pocz¹tku byÅ‚a nieufna i sceptyczna. Sama zro-
biÅ‚am, co mogÅ‚am, aby zasiaæ zamieszanie i niezgodê, ale Jedi s¹ zrêcz-
ni zarówno w sÅ‚owach, jak i w posÅ‚ugiwaniu siê Moc¹. Jestem pewna,
¿e przekonali tego gÅ‚upiego Armalatczyka, by za nimi gÅ‚osowaÅ‚. Pozo-
stali jeszcze siê wahaj¹.
Opisała szczegółowo cały przebieg spotkania.
 A wiêc Jedi zamierzaj¹ przekonaæ Alwarich, aby pozwolili na
eksploracjê i zabudowê poÅ‚owy ziem tradycyjnie nale¿¹cych do noma-
dów?  GÅ‚os zaSmiaÅ‚ siê z niedowierzaniem, napeÅ‚niaj¹c ciemnoSæ
echem.  To by było coS! OczywiScie, nic im z tego nie wyjdzie.
 Ja te¿ tak s¹dziÅ‚am  szepnêÅ‚a w mrok  dopóki sama ich nie po-
znaÅ‚am i nie zobaczyÅ‚am w akcji. S¹ subtelni i bardzo, bardzo przebiegli.
Głos odparł z lekkim wahaniem:
 Nie chcesz chyba powiedzieæ, ¿e mog¹ doprowadziæ do ugody
z Alwarimi?
 ChciaÅ‚am tylko powiedzieæ, ¿e to prawdziwi Jedi, a ja nie mam
kwalifikacji, aby przewidzieæ, co mog¹, a czego nie mog¹ dokonaæ. Jed-
no wiem na pewno: nie zaÅ‚o¿yÅ‚abym siê przeciwko nim& o nic.
 Jedi s¹ sÅ‚awni jako wojownicy, nie jako mówcy  niepewnie wy-
mamrotał głos.
 Doprawdy?  Kandah przypomniała sobie dalsze szczegóły kon-
ferencji.  Ci rycerze i ich padawani to uosobienie sprytu i ogłady. A sko-
ro ju¿ o tym mowa, ilu Jedi widziaÅ‚eS w akcji? Jakiejkolwiek akcji?
 Nie powinno ciê obchodziæ, co widziaÅ‚em, a czego nie.  WÅ‚aSci-
ciel gÅ‚osu byÅ‚ wyraxnie zirytowany, choæ raczej nie na informatorkê.  Muszê
przekazaæ tê wiadomoSæ mojemu szefowi. On bêdzie wiedziaÅ‚, co robiæ.
Doprawdy?  pomySlaÅ‚a Kandah. Lepiej on ni¿ ja. Ona miaÅ‚a tylko
przedstawiæ raport. ByÅ‚a zadowolona, ¿e jej próba storpedowania misji
Jedi nie wymagaÅ‚a niczego wiêcej.
44
 Swoj¹ zapÅ‚atê otrzymasz jak zwykle  rzekÅ‚ gÅ‚os niedbaÅ‚ym to-
nem, wyraxnie zajêty rozmySlaniami nad informacjami delegatki unii.
 Jak zawsze doceniamy dobr¹ pracê. Kiedy Ansion nareszcie opuSci
Republikê i uwolni siê od jej wpÅ‚ywów, dostaniesz swoj¹ nagrodê: bez-
prawnie zagarniête dobra rodzinne w Korumdah zostan¹ ci zwrócone.
 Jestem twoj¹ pokorn¹ sÅ‚ug¹  odparÅ‚a grzecznie. OdwróciÅ‚a siê
i dodaÅ‚a z wahaniem:  Jak s¹dzisz, co teraz zrobi twój szef, aby po-
wstrzymaæ Jedi od wykonania zadania? Próba zabójstwa skoñczyÅ‚a siê
sromotn¹ pora¿k¹.
Z ciemnoSci nie odezwaÅ‚ siê ¿aden gÅ‚os. Ogomoor otuliÅ‚ siê ciem-
nym płaszczem i znikł w mroku nocy.
 A zatem Jedi zamierzaj¹ utrzymaæ uniê w Republice poprzez za-
łatwienie sporu z Alwarimi. Rmiały plan.
 I gÅ‚upi, Wasza WielkoSæ.
 Tak s¹dzisz?  Soergg spojrzaÅ‚ na niego z niszy, w której odpo-
czywaÅ‚. Za oknem jeden z mniejszych ksiê¿yców Ansionu lSniÅ‚ jak po-
lerowana koSæ sÅ‚oniowa.
 Nie ma szans na powodzenie.
 Doprawdy?
Ogomoor poczuÅ‚, ¿e wymykaj¹ mu siê kolejne argumenty, i posta-
nowiÅ‚ zmieniæ taktykê.
 Co mi rozka¿esz, panie?  zapytaÅ‚ z wahaniem.  Mo¿e spróbo-
waæ przekupstwa?
Ogromne, skoSne oczy wywróciÅ‚y siê w kierunku sklepienia.
 Przekupiæ Jedi! Ty naprawdê jesteS kompletnym ignorantem,
prawda, Ogomoorze?
Majordomus przeÅ‚kn¹Å‚ zniewagê, dumê schowaÅ‚ do kieszeni i od-
powiedział z szacunkiem:
 Bêdê wdziêczny, jeSli zechcesz oSwieciæ swego pokornego
sÅ‚ugê.
 Zrobiê to.  Hutt z obrzydliwym, lepkim mlaSniêciem, odwróciÅ‚
siê na prawy bok, ¿eby lepiej siê przyjrzeæ swemu podwÅ‚adnemu. 
Wiedz jedno: Jedi nie mo¿na przekupiæ, przechytrzyæ, zÅ‚amaæ ani od-
wieSæ od tego, co sami uwa¿aj¹ za jedynie sÅ‚uszny i wÅ‚aSciwy kierunek
postêpowania. Przynajmniej takie do tej pory miaÅ‚em doSwiadczenia. 
Splun¹Å‚ w bok, a robot pokojowy natychmiast rzuciÅ‚ siê, ¿eby posprz¹-
taæ.  To niemiÅ‚e jak wiele innych prawd. Dlatego musimy zaj¹æ siê
nimi w inny sposób. Podejdx tu, a powiem ci, o co chodzi.
45
Czy naprawdê muszê?  pomySlaÅ‚ Ogomoor. Ale przed oddechem
Hutta, podobnie jak przed wypełnieniem jego rozkazów, nie było ucie-
czki.
Za maÅ‚o mi pÅ‚ac¹ za takie rzeczy, ubolewaÅ‚, przyjmuj¹c wprost
w twarz peÅ‚n¹ moc truj¹cego miazmatu.
46
O I A
"
Jedn¹ z zalet mieszkania i pracy na Coruscant byÅ‚a mnogoSæ miejsc,
gdzie mo¿na siê byÅ‚o spotykaæ, nie nara¿aj¹c siê na szybkie zlokalizo-
wanie. W ten wÅ‚aSnie sposób grupka konspiratorów znalazÅ‚a siê
w skromnej, maÅ‚o znanej knajpce w niezbyt modnej czêSci Kwadrantu
H-46. W takich miejscach nie trzeba byÅ‚o specjalnie troszczyæ siê o za-
chowanie anonimowoSci. W ka¿dym razie ¿adne z nich nie zostaÅ‚o roz-
poznane przez innych klientów.
 To miejsce cuchnie klas¹ robotnicz¹.  Nemrileo, pochodz¹cy
z potê¿nego Swiata Tanjay, poci¹gn¹Å‚ nosem.  Ukryje smród zdrady.
Senator Mousul zdusił uSmiech.
 Mówisz o zdradzaniu zdrajców. Nie pomyl siê w swoich sympa-
tiach, Nemrileo. Nie mamy na to czasu.
 Nie musisz mi mówiæ o czasie.  Mê¿czyzna pochyliÅ‚ siê nad
stolikiem.  Ale ta sprawa z Ansionem zaczyna mnie martwiæ.
 A nie powinna.  Mousul emanowaÅ‚ pewnoSci¹ siebie. Nic trud-
nego, stwierdziÅ‚ jego rozmówca, skoro wspieraj¹ce ich czynniki obie-
cały mu poparcie przy wyborze na gubernatora sektora, gdy tylko An-
sion i jego sojusznicy wycofaj¹ siê z Republiki.  Jestem pewien, ¿e
wszystko odbywa siê zgodnie z planem. Ju¿ wkrótce dominuj¹ca siÅ‚a na
mojej planecie, unia miast i miasteczek, zagÅ‚osuje za wycofaniem siê
z Republiki i uruchomi wszystko, na co mamy nadziejê.
 Wszystko?  zawołała samica polityk obcej rasy, której płowe
futro zdawaÅ‚o siê rozsadzaæ obcisÅ‚y kombinezon kamufluj¹cy.  A ja
słyszałam co innego.
47
Mousul obojêtnie machn¹Å‚ rêk¹.
 Drobne potkniêcie. Nic, czym nale¿aÅ‚oby siê martwiæ.
 Podziwiam twoj¹ pewnoSæ siebie  zauwa¿yÅ‚a samica.  Nie ka¿-
dy byÅ‚by tak spokojny, gdyby na jego planetê w samym Srodku delikat-
nych negocjacji na temat secesji przybyła dwójka Jedi wraz z padawa-
nami.
 MówiÅ‚em ci przecie¿.  GÅ‚os Mousula zabrzmiaÅ‚ groxnie.  Ju¿
siê tym zajêto.
 Lepiej, ¿eby tak byÅ‚o  stwierdziÅ‚ Tam Uliss, wspólnik z Ansio-
nu.  Moi ludzie zaczynaj¹ siê niecierpliwiæ. S¹ gotowi do dziaÅ‚ania,
i to ju¿ od jakiegoS czasu. Nie podoba im siê, ¿e musz¹ czekaæ na decy-
zjê bandy poSlednich istot ze zdecydowanie poSledniego Swiatka.
 Przewodnicz¹cej Gildii Kupieckiej nie spodobaÅ‚oby siê takie ga-
danie.
 Dlatego wÅ‚aSnie spotykamy siê tutaj  mruknêÅ‚a samica.  Aby-
Smy mogli bez niej spokojnie przedyskutowaæ wszystkie mo¿liwoSci.
 UtkwiÅ‚a w Mousulu pal¹ce spojrzenie ¿Ã³Å‚tych oczu.  A gdybyS i ty
nie byÅ‚ zainteresowany, nie byÅ‚oby ciê tutaj. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl