[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chłopczyka.
Jenna odetchnęła z ulgą. Zaakceptował imio-
na, które wybrała dla swojego dziecka. Powiedział
to bardzo szczerze i nie był spięty. Co więcej, gdy
Zniadanie na ganku 101
mówił o jej dziecku, w jego oczach nie wyczytała
żadnego smutku.
To dobrze. Chyba pomysł wyciągania go na
rozmowy o rodzinie siÄ™ sprawdza.
 Jedz  zachęcił ją.  Chcę przed wieczorem
złożyć to łóżeczko.
 Na pierwszą idę do pracy  przypomniała
mu.
 Mamy zatem cztery godziny. Na pewno nie
zajmie nam to aż tyle czasu.
Zakręciło jej się w głowie na myśl o tym, czym
mogliby się zająć, gdy skończą składać mebelek.
 Wobec tego  powiedziała, czując, jak zale-
wa ją fala gorąca wywołana pożądaniem i blisko-
ścią Erica  bierzmy się do roboty.
ROZDZIAA DZIEWITY
Jenna trzymała boki dziecinnego łóżeczka,
a Eric wkręcał śruby. Wyglądało na to, że cała
akcja przebiegnie bardzo sprawnie.
 Aż dziw, jak szybko można z czymś się
uporać, mając pod ręką osobę, która wie, co robi
 zauważyła, gdy dokręcał ostatnią śrubę.
 Puść  powiedział.
Gdy się odsunęła, łóżeczko ani drgnęło.
 Pełny sukces  orzekła z uznaniem.
 Masz materacyk?
 Mam. Gdzieś tutaj.  Spojrzała na stertę
kartonów.  Kupiłam miesiąc temu na wyprzedaży.
Zaczęła przenosić pudła, którymi ojciec przy-
gniótł materacyk.
 Pozwól, że ja to zrobię  mruknął Eric.
Obserwowała, jak dokopuje się do materacyka,
po czym rozrywa plastikowe opakowanie i ukła-
da w łóżeczku.
Zniadanie na ganku 103
 Fantastycznie  ucieszyła się, znowu po-
chylając się nad paczkami.  Tato przywiózł mi
wszystkie dziecinne rzeczy, które nasza mama
zachowała. Nie mam pojęcia, ile z tego mi się
przyda.
Eric kiwał głową.
Zauważyła, że spochmurniał, rozcinając scy-
zorykiem taśmę na sześciu sporych kartonach.
W pierwszym znalazła prześcieradełka, kocy-
ki, ręczniki, myjki oraz długie koszuliny ściągane
na dole tasiemką. W pozostałych były najprzeróż-
niejsze ubranka, dla dziewczynek i dla chłopców.
Owiał ich odurzający zapach lawendy, tymianku
i naftaliny.
 To było mojego brata  powiedziała Jenna,
podnosząc do góry czerwony kombinezonik. 
Wcale nie jest spłowiały. I mole go nie tknęły. 
Aby się upewnić, pociągnęła materiał wzdłuż
szwu.  Chyba jest w porządku, jak myślisz?
 Tak.
Przeniosła na niego spojrzenie, ponieważ zanie-
pokoił ją chropowaty ton jego głosu. Nie patrzył na
ubranko, lecz na nią. Wręcz pożerał ją wzrokiem,
na co jej ciało zareagowało błyskawicznie.
 Eric...?  W tym jednym słowie kryło się
pytanie oraz zaproszenie.
Nieznacznie skinął głową, po czym położył jej
dłoń na karku i palcem zaczął gładzić jej roz-
palone wargi.
104 Laurie Paige
 Nie rozumiem, jak mogło mi się wydawać,
że tu przyjadę, będę obok ciebie i nie będę cię
pożądał. To jest niewykonalne.
 Wiem  szepnęła, czując, jak jego dotyk roz-
pala w niej płomień.
Jego ręce są takie delikatne...
Położyła mu dłonie na piersi, myśląc tylko
o tym, by wtopić się w niego. Czuła jednocześnie,
że nogi zaczynają pod nią się uginać.
 Kretyn...  mruknÄ…Å‚ Eric do siebie.  Nie
powinienem był tu przyjeżdżać.
Już miała przywrzeć do niego, gdy jak przez
mgłę dotarły do niej te słowa.
 Dlaczego?  szepnęła.
ZciÄ…gnÄ…Å‚ brwi i westchnÄ…Å‚.
 Bo nie potrafię być blisko ciebie i cię nie
pragnąć. Wykazaliśmy się niewybaczalną naiw-
nością, uważając, że możemy zostać przyjaciół-
mi. Albo wrócić do relacji li tylko zawodowych,
po tym jak...
 Jak się kochaliśmy  dokończyła za niego.
 Wcale nie chciałem się wiązać.  Powiedział
z tak rozbrajającą szczerością, że miała ochotę go
pocałować.  Nie chciałem brać na siebie od-
powiedzialności za szczęście drugiej osoby. Ale
kiedy potrącił cię ten szaleniec, przejąłem się
twoim stanem. Nie spodziewałem się, nawet
przez myśl mi nie przeszło, że to się przemieni
w namiętność.
Zniadanie na ganku 105
 Rozumiem. Mnie to też zaszokowało. Tro-
chę  dodała zgodnie z prawdą.  Co z tym
zrobimy? Czy chcesz, żebym przeniosła się do
innego szpitala?
 Nie  odparł bez wahania.
 Więc jakie widzisz wyjście?
 Nie wiem. Myślę, że oboje potrzebujemy
czasu do namysłu. Musimy zastanowić się, czy
chcemy to dalej ciągnąć.
Chciała zawołać, że ona nie ma w tej kwestii
najmniejszych wątpliwości, lecz spojrzawszy mu
w oczy, dostrzegła tam bezgraniczną udrękę,
więc powstrzymała się od takiej odpowiedzi.
 Masz rację  oświadczyła na głos.  Przemyś-
lmy to, a za jakiś czas...  Wzruszyła ramionami.
 Zobaczymy, co z tego wyniknie  podjÄ…Å‚, raz
jeszcze dotykajÄ…c jej warg palcem, po czym o-
puścił ramiona.
Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy, a po-
tem odwrócił się i wyszedł z domu.
W ciszy, która zapadła, Jenna zaczęła zastana-
wiać się nad wymową tej wymiany zdań.
Jedno jest pewne: w odróżnieniu od niej Eric
nie uważa, że bycie z nią otwiera przed nim
perspektywy na cudowną przyszłość.
Przypomina mu jedynie o tym, co już stracił.
Gdy o pierwszej zajechała pod szpital, w izbie
przyjęć wrzało jak w ulu. Był to typowy sobotni
106 Laurie Paige
dyżur, kiedy pacjenci zjeżdżają ze wszystkich stron
karetkami i prywatnymi samochodami, którymi
zazwyczaj kierują przerażeni krewni lub przyjaciele.
Jenna odkryła tego popołudnia, że niezależnie
od tego, w jakim sÄ… stresie emocjonalnym, ona
i Eric potrafią bardzo sprawnie pracować razem,
tworzÄ…c zgrany tandem.
Zauważyła też nerwowość innych pielęgnia-
rek w jego obecności. Sam widok jego marsowego
oblicza ucinał wszelkie zbędne pogawędki.
 W tym roku to twoja trzecia wizyta u nas.
 Eric zwracał się do siedmioletniego chłopca.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl