[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stanowił nie poddawać się wzruszeniom. Nie dzięki nim w końcu osiągnął w życiu
to, co osiągnął. Sophie też nie zaliczała się do osób łatwo ulegających uniesieniom.
Doszedł tedy do wniosku, że kilka niewinnych drinków powinno by w tej sytuacji
pomóc. Dziewczyna trochę by się rozluzniła.
Ale coś mówiło mu jednocześnie, że być może znajduje się o krok od prze-
kroczenia pewnej granicy. Postanowił więc zagrać inną kartą. Wziąć ją na litość, na
współczucie. %7ładna kobieta nie oparła się jeszcze mężczyznie, który zwierza jej się
ze swego nieszczęśliwego życia.
- Tak się składa, że wiem na sto procent, że Filipa dziś nie ma - powiedział. -
A ja nie za bardzo mam ochotę spędzić resztę popołudnia samotnie.
Zastanawiała się przez dłuższą chwilę nad tym, co powiedział. Aleks był pra-
wie pewien, że zatruta strzała sięgnęła celu. A kiedy Sophie westchnęła cichutko,
wiedział już, że mu się udało.
- Miałam zamiar pójść na spacer. Jeżeli masz ochotę się przyłączyć, to proszę.
Ale potem naprawdÄ™ mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
Powinien był przewidzieć, że Sophie wybierze zdrowy kompromis. W ten
sposób ustępowała nieco poła, ale nie pozbawiała się kontroli nad sytuacją.
Oj, dobra była, naprawdę niezła. Ale on był lepszy. Uśmiechnął się szeroko.
- Umowa stoi, księżniczko.
Słońce stało wysoko na bezchmurnym niebie. Było bardzo gorąco. Lepiej by-
łoby położyć się gdzieś w cieniu niż spacerować, ale Aleks wiedział, że nie ma za
bardzo wyboru.
Ochroniarz spojrzał na Aleksa, a potem na Sophie i spytał:
- Czy będzie mnie pani jeszcze potrzebować, Wasza Wysokość?
50
S
R
Czyżby myślał, że Aleks może zrobić Sophie jakąś krzywdę? Porwać ją? Ru-
tledge popatrzył na nią w oczekiwaniu na decyzję. Przez chwilę obawiał się, że po-
prosi ochroniarza, by im towarzyszył. Zdecydowała się jednak go zwolnić.
Aleks ruszył za Sophie oczarowany hipnotyzującym ruchem jej bioder. Miała
na sobie jednÄ… z tych zwiewnych sukienek tak cudownie dopasowujÄ…cych siÄ™ do jej
figury.
W drzwiach powitał ich Wilson.
- Pani. - Ukłonił się, spoglądając jednocześnie z dezaprobatą, jak się wydało
Aleksowi, na jej towarzysza.
Personel najwyrazniej naprawdę troszczył się o swą panią i to nie tylko ze
względów profesjonalnych, ale i zwyczajnie po ludzku, osobiście. Dlaczego, jął się
zastanawiać Aleks, traktują z takim szacunkiem taką rozpuszczoną manipulatorkę,
jaką Sophie niewątpliwie była? A może ona zachowywała się niecnie jedynie wo-
bec swoich kochanków?
- Wilson, czy zechciałbyś zaprowadzić pana Rutledge'a do saloniku i poczę-
stować go drinkiem? Ja pójdę się przebrać. Zaraz będę z powrotem.
Rutledge obserwował, jak wchodzi po schodach na górę. Zdawała się płynąć,
lekka niczym powietrze. Wyglądała naprawdę seksownie i nie mógł się już docze-
kać chwili, kiedy się do niej dobierze.
- Panie Rutledge. - Kamerdyner z niechęcią w głosie wskazał mu drzwi do
salonu. - Czego się pan napije? - spytał, gdy weszli.
- MineralnÄ… z cytrynÄ…, poproszÄ™.
Wilson podszedł do barku, a Aleks usiadł wygodnie na sofie.
- Długo pracujesz dla księżniczki Sophie?
- Służę rodzinie królewskiej od ponad czterdziestu lat.
- DÅ‚ugo.
- Tak jest, proszÄ™ pana.
- I opiekujesz siÄ™ Sophie?
51
S
R
- Zgadza się, proszę pana. I traktuję swe obowiązki wyjątkowo poważnie.
Aleks odniósł wrażenie, że mówi do niego nie służący, ale zatroskany ojciec
zastanawiający się nad motywami swego ewentualnego zięcia. A ponieważ zwykł
otwarcie stawiać czoło swym adwersarzom, spytał Wilsona wprost:
- Nie ufasz mi, co?
Wilson podszedł doń i podał mu szklankę z wodą.
- Wydaje mi się, proszę pana, że paranoja jest symptomem, który pojawia się
najczęściej, gdy mamy coś do ukrycia.
O cholera! Niezle mu dopiekł. Gdyby Aleks był mniej odporny, zrejterowałby
stąd w mgnieniu oka. Ale, choć wielu, z Jonahem na czele, uważało to za zwykłą
bohaterszczyznę, nigdy nie cofał się przed wyzwaniem. Nawet gdy wszystko
wskazywało, że poniesie w starciu porażkę.
- A co też mógłbym mieć do ukrycia? - spytał więc.
- Trudno powiedzieć, proszę pana, ale widać, że coś jest na rzeczy.
- A ty czujesz się w obowiązku chronić przed tym księżniczkę?
Wilson uśmiechnął się, a w jego oczach pojawił się wyraz rozbawienia.
- Ależ nie, proszę pana. Jej wysokość nie potrzebuje ochrony. Ani przed pa-
nem, ani przed nikim innym. Jeżeli uważa pan inaczej, może pan wyjść na tym tyl-
ko zle.
Jeszcze zobaczymy, pomyślał Aleks. Szukał w myślach jakiejś ciętej riposty,
lecz nim ją znalazł, w drzwiach pojawiła się Sophie. Miała na sobie strój do biega-
nia, a włosy związała w kucyk. Wciąż jednak wyglądała elegancko.
- Wybierasz się do siłowni? - zaciekawił się Aleks.
- Na spacer. Codziennie przez godzinÄ™ chodzÄ™ szybkim krokiem.
- Hmm. Nastawiłem się bardziej na tradycyjną przechadzkę.
- Przecież wcale nie musisz mi towarzyszyć. - Wzruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl