[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyzna, a już z pewnością nie tego pokroju, nie pojmie kajdan konwenansów i reputacji skuwających kobietę,
ani nieszczęścia, jakie stanowi dla niej utrata opinii. Niewątpliwie, sir Giles stanąłby po stronie wnuczki, lecz
Kintyre miałby pełne prawo cofnąć oświadczyny, gdyby jej zakazane postępki wyszły na jaw, a potem z pewnością
żaden mężczyzna już by się jej nie oświadczył.
A mimo wszystko nawet te najmroczniejsze perspektywy, jakie jej groziły, nie wydawały się Gillian aż tak
przerażające. Po części dlatego, że była przekonana, że przy odrobinie szczęścia jej oszustwo przez jakiś czas nie
wyjdzie na jaw. Dziadek najprawdopodobniej nie będzie na tyle zaniepokojony nieoczekiwaną niedyspozycją
wnuczki, by do niej zaglądać. Ze smutkiem stwierdzała, że przy odrobinie dobrych chęci zejście z drogi cnoty
okazuje się całkiem proste.
Po części zaś dlatego że dłużej już nie potrafiła samej siebie oszukiwać. Choć wizja potajemnej wyprawy do
Irlandii była nadzwyczaj kusząca, Gillian nie kryła przed sobą, że ryzykuje w ten sposób swą przyszłość i
reputację. Najwyrazniej żywi jakąś niewytłumaczalną, bezsensowną słabość - nie odważyła się tego nazwać
poważniej - do człowieka, który odrzucił wszelkie konwenanse i nakazy prawa. Cóż za groteska. Gillian brakowało
słów na opisanie głupoty swego postępowania, pozostawało jej tylko zastanawiać się, gdzież mogła się podziać ta
rozsądna, trzezwa kobieta, za którą zawsze się miała.
Tyle dobrze, że zachowała dość rozumu, by zdawać sobie sprawę, że to sprawa z góry skazana na przegraną.
Nawet gdyby ona była gotowa zapomnieć o swym pochodzeniu i nakazach moralności i połączyła swój los z
przemytnikiem - a za nic by nie przyznała, że sprawy zaszły aż tak daleko - nie mamiła się, że Rory podaruje jej
nie więcej niż tę jedną, skradzioną noc. Oczywiście, czaruje ją komplementami i zaczepnymi docinkami, ale z
pewnością traktuje ją wyłącznie jak przelotną rozrywkę. A choć Kilmartin zaprzeczył posądzeniom, jakoby jej
pozycja gościa Kintyre a i jego potencjalnej małżonki przyczyniła się do tych nieoczekiwanych umizgów, Gillian i
tak wiedziała swoje.
Lecz to wszystko zupełnie się nie liczyło. Może rzeczywiście chodziło jej o ostatnie zachłyśnięcie się wolnością,
nim kornie Podda się wszystkim ograniczeniom i konwenansom, nałożonym na kobiety. Nie ulegało jednak
wątpliwości, że pragnie tej jednej, kradzionej nocy jak jeszcze niczego w życiu. I już to samo Powinno ją
przekonać, że powinna zostać w domu. Ale nie przekonało.
Wyrwanie się na tę zakazaną wyprawę okazało się wręcz nieprzyzwoicie proste. Przekupiła pokojówkę, by
następnego dnia oświadczyła, że pani jest chora, po czym wyznaczonej nocy zaskakująco łatwo wydostała się z
domu. Chwilę grozy przeżyła tylko w momencie, gdy zobaczyła, że choć ona i dziadek dawno już poszli do swoich
pokoi, pod drzwiami gabinetu nadal widać smugę światła. Czyli Kintyre jeszcze się nie położył, może pracuje nad
planami budowy kanału. Zdążyła się już przekonać, że hrabia często przesiaduje po nocy, nadganiając robotę, by
móc więcej czasu poświęcać swej towarzyszce.
Powinno ją gryzć sumienie, kiedy na palcach przemykała pod jego drzwiami, wstrzymując oddech w obawie, by
nie zdradził jej jakiś dzwięk. Kintyre nie zasłużył sobie na takie jej postępowanie. Wszak nie zrobił jej nic złego,
przeciwnie, oświadczył się jej, był dobry i wyrozumiały. Co więcej, niczego od niej nie żądał, a już z pewnością
nie zachowywał się jak strażnik więzienny. Dlaczego w takim razie czuje się jak niewierna małżonka, która za
plecami zazdrosnego męża wymyka się na schadzkę z kochankiem? Nic jej nie zmuszało do przyjęcia oświadczyn
Kintyre a, przeciwnie, wedle każdego kodeksu honorowego winna je odrzucić, skoro nie mogła obiecać wierności i
lojalności, na którą z pewnością zasługiwał.
A jednak nie zawróciła. Ku jej zdumieniu, mimo niezliczonych opowieści Kintyre a o tych barbarzyńskich
okolicach, drzwi frontowe nie były zamknięte na klucz, więc bez trudu je uchyliła i wymknęła się na chłodne,
nocne powietrze. Dopiero gdy już się znalazła na dworze i serce znowu zaczęło bić w normalnym rytmie,
uświadomiła sobie, że pewnie któryś ze służących hrabiego specjalnie nie zaryglował zamka.
Dopiero ta myśl ją powstrzymała. Postępuje idiotycznie, a niezależnie od władzy, jaką Rory ma nad służbą
Kintyre a, ci ludzie nie powinni wiedzieć zbyt wiele. Zwłaszcza gdyby została panią tego dworu, rzecz ta mogłaby
się okazać wyjątkowo żenująca, a nawet dać im władzę nad nią.
W tym momencie przywołała się do porządku, zaskoczona, że nadal może jeszcze brać pod uwagę małżeństwo z
Kintyre em - po tym jak w środku nocy wymyka się z domu niczym jakaś dziewka na spotkanie z innym.
Najwyrazniej nie miała już wstydu za grosz.
Ale dzisiejszej nocy nie będzie o tym myśleć. Nie obchodzą ją nawet setki służących ani grożące jej
niebezpieczeństwa - nie zachowa się dziś jak tchórz i nie wróci pokornie do domu, do swego nudnego łoża.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]