[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zakładzie. Kelida nachyliła się, by podnieść ceber, ale elf podszedł szybko
i wyjął jej z dłoni kabłąk.
- Proszę, pozwól mi - powiedział. - Gdzie to postawić?
Kelida kiwnęła dłonią w stronę szynkwasu. - Dziękuję. - Przeszła na
drugą stronę, by dokończyć ścierania podłogi.
Elf postawił ceber obok drzwi kuchennych i wrócił do izby. Oparłszy
łokcie o szynkwas, w milczeniu obserwował pracę Kelidy.
- Bar jest już zamknięty - powiedziała nie podnosząc oczu.
- Ależ wiem. Nie szukam napitku. Rozglądam się za Haukiem.
- Za kim?
- Za Haukiem. - Tyorl uśmiechnął się i wykonał gest naśladujący rzut
sztyletem. - Spotkałaś go, panienko, niedawno. Widziałaś, gdzie poszedł?
- Nie. - Kelida zaciekle wycierała lepką plamę po winie.
- Wyglądasz tak, jakbyś nie zmartwiła się zbytnio, gdybyście nigdy już
nie mieli się spotkać.
Dopiero wtedy nań spojrzała. Oczy przybysza, skośne i błękitne,
błyskały iskierkami rozbawienia. Przyjaciel krępego i barczystego
miotacza noży był wysoki i szczupły. Hauk poruszał się ciężko jak
niedzwiedz. Elf miał ruchy płynne jak jeleń. Kelida nie potrafiłaby ocenić
jego wieku. Mógł być zarówno młody, jak i stary. Nie da się tego orzec,
gdy ktoÅ› spotyka elfa po raz pierwszy.
- Tyorl - rzekł przybysz, jakby właśnie spytała o jego imię.
Kelida kiwnęła głową. - Nie widziałam waszego przyjaciela od... no, od
chwili, w której opuścił karczmę.
- Nie wrócił po miecz?
- Podarował mi go.
- A, prawda. - Tyorl wzruszył ramionami. - Przeprosiny Hauka,
szczególnie wtedy, gdy ma w czubie, bywają nieco przesadzone.
Kelida obdarzyła go szybkim spojrzeniem. Pomyślała, że miecz, który
sama uznała za piękny i kosztowny, pochodzi raczej z kufra jakiegoś
możnego elfa.
- Czy należał do was? On powiedział, że jest jego... i może nim
dysponować wedle swojej woli. Ale jeśli...
- Ależ tak, należy do niego. Panienko, on jest szermierzem, ja
łucznikiem. W razie potrzeby, wystarczy mi mój sztylet. - Tyorl
uśmiechnął się. - To ja nauczyłem go rzucania noży i ciągle jeszcze jestem
od niego lepszy. To mi wystarczy.
- Za ten miecz można by kupić połowę miasta. - Kelida uśmiechnęła się
wbrew samej sobie.
- Całe to miasto... i jeszcze dwa takie dla dobrej miary. Hauk na pewno
nie wrócił?
- Nie. Ja... ja mam ten miecz. - Zostawiła oręż w spiżarni, przedtem
jednak owinęła go w stare worki po mące i schowała za dwoma amforami
wina. Wino należało do najlepszych, jakie Tenny miał na składzie i tylko
on miał do nich dostęp. Dziś nie miał powodu, by tam zaglądać. Przez cały
wieczór rozmyślała o mieczu i bogactwie, zawartym w szafirach i złocie.
Może udałoby się sprzedać oręż i wydostać się z Long Ridge, choć nie
bardzo wiedziała, dokąd się udać.
- Mam go przynieść?
- Panienko, chcesz mi go oddać, ot tak, po prostu? - Elf zmarszczył
brwi.
- A co mam z nim zrobić?
- Sprzedaj go.
- I co potem? - Kelida potrząsnęła głową.
- Nie wiem. Opuść to miejsce.
- Nie mam dokąd pójść. Moja rodzina... wszyscy nie żyją. Nikt przecież
nie podróżuje samotnie, szczególnie wtedy, gdy ma ze sobą coś wartego
kradzieży. - Spojrzała bacznie na elfa. - To zresztą miecz twojego
przyjaciela. Dlaczego chcesz, bym go sprzedała?
- Nie chcę, byś go sprzedawała, panienko. Dziwię się po prostu, że ty
sama nie zamierzasz go sprzedać. To zresztą dobrze. Wcześniej czy
pózniej, on wróci po ten miecz.
- Powiedziałeś, że mi go dał. - Kelida ponownie zajęła się wycieraniem
szynkwasu.
- No cóż... - Tyorl skinął głową. - Masz prawo do zemsty na naszym
przyjacielu Hauku. - Uśmiechnął się i odepchnął od lady. - Nie oddawaj go
zbyt tanio. Niech Hauk się trochę pomęczy, zgoda?
Kelida w milczeniu obserwowała, jak Tyorl wychodzi z izby i idzie do
pokoi mieszkalnych znajdujących się na piętrze. Potem wyjęła miecz ze
schowka i zaniosła brudny tobołek do jej własnego, chłodnego i pełnego
przeciągów pokoiku na poddaszu.
W pokoiku śmierdziało zapachami ze stajni, która znajdowała się na
dole, i cierpkimi wyziewami z zadymionej karczmy, do których Kelida
niemal przywykła. To pomieszczenie kosztowało ją dwie trzecie zarobku.
Po opłaceniu posiłków zostawało jej kilka nędznych miedziaków.
Przysiadła na stercie słomy pokrytej kilkoma grubo tkanymi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl