[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeśli nie zdobędziemy szybko nowych klientów, będziemy
mieli poważne kłopoty. Za co kupisz paszę dla koni? Czym
zapłacisz Tregowi? Nie mogę wypisać czeku, jeśli konto w
banku jest puste! - Lou wzięła głęboki oddech.  Jeżeli
mamy przeżyć, musimy trochę nagiąć zasady.
- Nie! - Amy wbiła wzrok w siostrę.
- Cześć! - rozległ się nieśmiały głos. Odwróciły się obie i
ujrzały wysoką, szczupłą dziewczynę w wieku dwudziestu
kilku lat, z burzą jasnych loków opadających na ramiona.
Miała zmartwiony wyraz twarzy.
- Marnie! - zawołała Lou.
Marnie spojrzała najpierw na jedną, potem na drugą
siostrÄ™.
- Przyjechałam w złym momencie?
- Nie! - zawołała Lou, podbiegając do niej.
- Coś ty! Fajnie, że jesteś!
- Też się cieszę - powiedziała Marnie, ściskając Lou. -
Zaparkowałam przed domem i... hm...
- uniosła brwi pytająco - usłyszałam głosy.
- No tak, nie można było nie trafić -uśmiechnęła się Lou i
odwróciła się. - To moja siostra, Amy.
- Cześć - przywitała się Amy, podchodząc krok bliżej.
- Cześć - Marnie uśmiechnęła się ciepło.  Tyle o tobie
słyszałam, i w ogóle o Heartlandzie.
- Chodz, oprowadzę cię - powiedziała Lou, ale spojrzawszy
na elegancki kostium Marnie, dodała: - Ale ty pewnie
najpierw chciałabyś się przebrać? Możesz się pobrudzić.
- A co tam - zaśmiała się Marnie. - Ubrania można wyprać.
Chodzmy. Prowadz, Lou.
Amy poszła w ślad za Lou i Marnie, czując, że chyba
polubi przyjaciółkę siostry.
W tylnym budynku stajni spotkały Trega.
- Miło mi cię poznać, Treg - powiedziała Marnie,
wymieniając z nim uścisk dłoni. Nagle zauważyła Kacperka,
maleńkiego kuca stojącego w swoim boksie i aż westchnęła.
-Jaki on słodki! - W następnej sekundzie już kucała obok
konika i witała się z nim. Kacperek trącił nosem jej twarz, jak
zwykle zadowolony z poświęconej mu uwagi. Marnie
spojrzała na Amy.  Szczęściara z ciebie, że możesz tu
mieszkać. Th jest świetnie!
Amy uśmiechnęła się: podobał jej się entuzjazm Marnie.
- Jako dziecko zawsze chciałam mieszkać właśnie w takim
miejscu - powiedziała Marnie, kiedy obchodzili resztę
podwórza.
- A gdzie mieszkałaś? - zapytała Amy z ciekawością.
- W New Jersey - odparła, a kiedy doszli do frontowych
stajni, zajrzała do boksu Pegaza. -Ten tutaj nie wygląda na
szczęśliwego - powiedziała cicho.
- Bo nie jest - powiedziała Amy, podchodząc do drzwi.
Stan Pegaza nadal się nie poprawiał i koń w dalszym ciągu
nic nie jadł.
- Co mu jest?
- Nie wiemy - powiedziała Lou.
- Miał robione badanie krwi, ale nic nie wykazało -
wyjaśniła Amy. Scott zadzwonił, żeby powiedzieć jej o tym
następnego dnia po wizycie. - Myślę, że chyba tęskni za
mamą. Bardzo ją kochał.
- Biedactwo - powiedziała Marnie. - Ale wyzdrowieje?
 Czy wyzdrowieje?" - Amy poczuła ścisk w sercu.
Oczywiście, że tak, nawet nie brała pod uwagę innej
możliwości.
- Tak... tak, wyzdrowieje - powiedziała, kiwając głową.
Odwróciła się i spojrzała na Pegaza. Musi wyzdrowieć. Nie
mogła znieść myśli, że mogłaby go stracić.
Amy i Lou pomogły Marnie wziąć rzeczy z samochodu, a
potem Lou zaprowadziła gościa do dawnego pokoju mamy.
Rozpakowując dwie wielkie walizki, Marnie pokręciła
głową.
- Zabrałam z sobą tyle rzeczy, ale tylko jedną parę dżinsów
i jedne krótkie spodenki. Będę musiała cały czas w nich
chodzić.
- Nie martw się tym - pocieszała ją Lou. -Zawsze przecież
znajdzie się coś, co możemy ci pożyczyć.
Zostawiły Marnie, by się rozpakowała i przebrała, i zeszły
na dół. Chwilę pózniej Marnie przyłączyła się do nich.
- To będą wspaniałe wakacje - powiedziała z radością.
Teraz ubrana była bardziej sportowo: w krótkie spodenki z
obciętych dżinsów, koszulkę i adidasy, a gęste włosy
zawiązała z tyłu w kitkę.
- Nic nie wiem o żadnych wakacjach - zaśmiała się Lou. -
Mamy pełne ręce roboty.
- Lou ma wielkie plany - Amy ostrzegła Marnie.
- Brzmi złowieszczo - Marnie uniosła brwi.
- Nawet bardzo - poszczuła ją Lou, otwierając lodówkę. -
Napijesz siÄ™ czegoÅ› zimnego?
Po chwili siedziały we trzy wokół stołu, pijąc zimną colę z
puszki.
- No, dobra - powiedziała Marnie do Lou. - Teraz chwila
prawdy. Powiedz, co sądzisz o takiej zmianie stylu życia, w
końcu to coś diametralnie różnego od wyścigu szczurów? Jak
sobie radzisz, ale szczerze?
- No, wiesz - Lou wzruszyła ramionami. -Całkiem dobrze,
choć paru rzeczy mi brakuje.
- Mam nadzieję! - powiedziała Marnie. -Wszyscy
przyjaciele tęsknią za tobą.
Amy poczuła się dziwnie. Nigdy wcześniej nie
zastanawiała się nad życiem Lou w mieście. Dla niej Lou
była teraz częścią Heartlandu i nawet ciężko było sobie
uświadomić, że jeszcze trzy miesiące wcześniej żyła zupełnie
innym ży-
ciem, przez dwa lata nie odwiedzając rodziny. Z własnym
mieszkaniem, chłopakiem i pracą -życiem, którego Amy
zupełnie nie znała.
- No, i odpowiedzialność tutaj jest ogromna -
kontynuowała Lou. - Zwłaszcza teraz, kiedy dziadek
wyjechał.
- Ale chyba są jakieś dobre strony życia tutaj? - zapytała
Marnie, a Amy czekała z niecierpliwością na odpowiedz
Lou.
- Oczywiście, i to nie jedna. Odkryłam na nowo miłość do
koni, no i fantastyczne jest to, że mam taki dom, i w ogóle
życie na wsi jest świetne.
- A co z facetami? - uśmiechnęła się Marnie. - Jacy tu są
faceci?
- No, wiesz - zaczerwieniła się Lou.
- Musisz mi powiedzieć więcej - zawołała Marnie. -
Wszystkie plotki - spojrzała uważniej na Lou. - Chyba ktoś
jest, bo inaczej nie zrobiłabyś się taka czerwona. - Marnie
odwróciła się do Amy. - Amy, muszę nadrobić zaległości.
Czy po tym, gdy rzuciła Carla, pojawił się ktoś nowy w życiu
twojej siostry?
- Jestem zbyt zajęta - zaooponowała Lou.
- To jak, Amy?
Lou wstała pospiesznie od stołu.
- Trzeba pomóc Tregowi, a nie siedzieć tu i plotkować.
- Dobrze, tym razem ci się upiekło - powiedziała Marnie,
podnosząc się niechętnie. - Ale i tak się dowiem! - ostrzegła.
- Tylko daj mi trochÄ™ czasu.
Po południu Amy poszła na wybieg po Pegaza. Jak zwykle
stał przy bramie, ale kiedy zawołała go po imieniu, nawet nie
drgnęło mu ucho. Amy zmarkotniaia. Z każdym dniem jego
stan pogarszał się zamiast polepszać i nie skutkowały żadne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl