[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musiały być tuż za rogiem. Skoczyłam na Debbie, mocno
chwyciłam ją za płaszcz, ściągnęłam z parapetu i zawlokłam z
powrotem do pokoju. Dziewczyna upadła na podłogę twarzą
w dół.
Natychmiast przygwozdziłam ją do ziemi, siadając na jej
plecach i unieruchamiając ramiona. Nie przestawała mnie
jednak kopać i za którymś razem obcas jej buciora trafił mnie
w krzyż. Ból był niemal paraliżujący. Podniosłam się, lecz
nogi się pode mną ugięły i opadłam na ziemię. Debbie
natychmiast wstała i kopnęła mnie w brzuch. Straciłam
oddech, ale nie poddawałam się. Usiłowałam chwycić ją za
nogę, lecz wyrwała się i dosięgnęła z biurka nożyczki.
Stanęła, trzymając je tuż nad głową.
- A może Ben zaszlachtował cię parą nożyczek? -
szepnęła. Oczy miała szeroko otwarte, a we wzroku kryło się
szaleństwo.
Zasłoniłam głowę ramionami, gotowa do obrony. W tej
samej chwili Debbie odrzuciło do tyłu. Dziewczyna wpadła na
regał z książkami. Ben wyrwał jej nożyczki z dłoni i rzucił na
podłogę tak, by nie mogła po nie sięgnąć.
Przytrzymywał ją, a moja bluza tworzyła między nimi
barierę, by nie musiał dotykać dziewczyny i ryzykować
ponownej utraty kontroli. Tymczasem trzy radiowozy
zatrzymały się przed domem z piskiem opon. Uklękłam,
szczęśliwa, że to już koniec koszmaru. Czułam się jednak
okropnie, że podejrzewałam Bena i po raz kolejny w niego
zwątpiłam.
Rozdział 60
Minęły cztery dni od incydentu w moim domu, a ja wciąż
nie przespałam w całości ani jednej nocy. Siedziałam w Press
& Grind z Kimmie i Wesem i próbowałam rozbudzić się
kofeiną i cukrem. Pomyślałam, że jeśli nie pozwolę sobie
usnąć po południu, to wreszcie wyśpię się w nocy.
- Wciąż nie wierzę w to, co zrobiła Debbie - mówił Wes. -
Kompletna wariatka. Powinna kupić sobie kilka klepek.
- Co proszę? - Umalowane różową szminką usta Kimmie
wyrażały niezrozumienie.
- Bo brak jej piątej klepki - wyjaśnił Wes. - No wiesz, jest
nienormalna...
- Nieważne - odparła dziewczyna, przewracając oczami.
Ironia polegała na tym, że Debbie bardzo się starała, żeby
sprawić, by zamknęli Bena, a tymczasem to ona trafiła za
kratki.
Nikt nie został poważnie ranny, a rodzice wiedzieli o
śpiączce Debbie i śmierci jej dziadka, więc mama nalegała,
żebyśmy jej nie pozywali. Tata się z nią zgodził. W zamian
pan i pani Marcus zabrali ją ze szkoły. Mieli nadzieję, że w
nowym środowisku dziewczyna spojrzy na wszystko z
właściwej perspektywy. Zapisali też córkę na terapię.
Gdy tylko rodzice dowiedzieli się o Debbie i włamaniu,
natychmiast wrócili do domu.
- yle się z tym czuję - zwierzyłam się przyjaciołom. - To
była szansa dla mamy, żeby wyjaśnić z siostrą kilka spraw.
- Przestań się obwiniać - powiedziała Kimmie. -
Zadaniem dzieci jest krzyżowanie planów rodzicom. Spójrz na
mnie i Nate'a. Gdybyśmy się nie urodzili, nasi rodzice
zapewne wciąż byliby razem.
- Od kiedy to promujesz użalanie się nad sobą? - spytał
Wes z wÄ…sami z pianki cappuccino.
- Nie mówię nic, czego nie powiedział już mój ojciec.
Rodzice Kimmie postanowili przez jakiś czas żyć w
separacji. Jej tata wynajął już sobie mieszkanie w mieście i
obiecał dzieciom, że będą się widywali w weekendy.
- Moje życie jest do bani - stwierdziła Kimmie, uderzając
głową o stolik.
- A nie ma w niej aby polskiej żubrówki? - odparował
Wes. - Pamiętasz, kiedy mama Camelii powiedziała, że robią
ją, wkładając do wódki trawę, na którą nasikał żubr? Od
tamtej chwili marzę, by tego spróbować.
- Jesteś chory - odparła Kimmie, krzywiąc się.
- Spójrz na pozytywy - ciągnął chłopak. - Przynajmniej
twój tata nie zostawia ci w całym domu magazynów dla
dorosłych. Pod poduszką, w torbie ze strojem na WF, pod
talerzem z zupÄ…...
- Powiedz mi, o Wielki Mędrcze, cóż w tym takiego
pozytywnego? Może przydałoby mi się trochę takiej
niegrzecznej rozrywki?
- Co mówi twoja mama, jak znajduje te magazyny? -
spytałam.
- Mama to potulna myszka. Nawet tata jÄ… tak nazywa.
Jeśli nie wsłuchujesz się uważnie, nie wiesz nawet, że gdzieś
popiskuje.
- Nie wiem, jak ta kobieta z nim wytrzymuje - stwierdziła
Kimmie. - Przydałby jej się psychiatra.
- Może nie tylko jej.
- Pijesz do mnie? - spytała.
Chłopak pokręcił głową i spojrzał gdzieś daleko. Miał
zamyśloną minę.
- Halo, Ziemia do Wesa - zaświergotała Kimmie.
- Nie przejmuj się. - Uśmiechnął się półgębkiem. - Chyba
opary palonej kawy zaczynają mi się rzucać na mózg. Czy
ktoś prócz mnie czuje się odważny i niezwyciężony?
- Wes, wiesz, że możesz z nami porozmawiać -
powiedziałam. Zastanawiałam się, czy presja w domu nie
zaczyna się na nim negatywnie odbijać.
- Wiem - odparł, ale zamiast coś powiedzieć, wolał
żartować z toczka z lat sześćdziesiątych, który Kimmie miała
na głowie.
Wymieniłyśmy spojrzenia. Obie wiedziałyśmy, że Wes
nie mówi nam wszystkiego, ale rozumiałyśmy, że nie chciał
teraz rozwijać tematu.
Opowiedziałam im o tym, jak obecnie wygląda sytuacja z
moją ciocią. Alexia powiedziała mamie, że ilekroć maluje,
słyszy w głowie głosy.
- Naprawdę? - Kimmie nie mogła uwierzyć własnym
uszom. - Więc ta twoja moc może być dziedzicznym
bonusem.
- Tak jak ładne włosy? - Wes przejechał dłonią po swoich
mocno wylakierowanych strÄ…kach.
Przytaknęłam.
- Tylko że nie uważają tego za moc. Sądzą po prostu, że
ciotka jest szalona.
- Co oznacza, że pewnie i ciebie by za taką uznali -
stwierdziła Kimmie.
- Albo i nie. Może gdybym wyjawiła prawdę,
pomogłabym cioci. To pozwoliłoby im spojrzeć na te
zaburzenia z całkiem nowej perspektywy.
- Zaryzykujesz? - Kimmie miała poważną minę.
Oparłam się na krześle i westchnęłam. Nie byłam jeszcze
gotowa na takie ryzyko. Mama czuła się bardzo zraniona, że
znów nic im nie powiedziałam o tych wszystkich liścikach i
zdjęciach. yle się czułam z tym, że ponownie mam przed nimi
sekrety.
- Tak czy inaczej - odezwała się Kimmie, widząc, że
milczę. - Musisz porozmawiać z ciocią.
- Popieram. I chciałbym tam być, kiedy do tego dojdzie -
dodał Wes.
- Wiem. - Zastanawiałam się, czy uda mi się przekonać
mamę, żeby wzięła mnie następnym razem ze sobą. Miała
lecieć do Detroit za kilka tygodni.
- Rodzice byli bardzo wściekli? - spytała Kim.
- Raczej bardzo zawiedzeni, ale tata próbował załagodzić
sprawę, mówiąc mamie o naszej rozmowie na parkingu Taco
Bell. Rzuciłam wówczas aluzję, że nie wszystko jest w
porzÄ…dku.
- Twój ojciec musi być załamany z powodu Adama -
powiedziała Kimmie, starając się powstrzymać uśmiech. -
Myślę, że możemy bezpiecznie założyć, iż nie zostanie jego
zięciem.
- Adam jest w tym wszystkim najtrudniejszym orzechem
do zgryzienia.
Po awanturze w Knead napisał do mnie list. Wyjęłam go z
kieszeni i podałam przyjaciołom.
Droga Camelio!
Wiem, że nie zechcesz teraz ze mną rozmawiać, ale muszę
opowiedzieć Ci moją wersję wydarzeń. To prawda -
przyjechałem do Freetown, żeby odegrać się na Benie.
Chciałem, by wiedział, jakie to uczucie, gdy ktoś odbierze ci
ukochaną osobę. Tak jak on odebrał mi Julie. Wiem, że to
pochrzanione, ale jak już mówiłem, nie sądziłem, że tak się w
Tobie zadurzę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl