[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wybrzmiały te słowa, Max mocno przygarnął do siebie Sarę. Pieścił ją
i całował, a kiedy już nie mogła czekać ani chwili dłużej, zaczął
namiętnie się z nią kochać. Wybuch rozkoszy oszołomił ich oboje
143
RS
swoją siłą. Sara wiedziała, że od tego momentu nic już nie będzie
takie jak dawniej.
144
RS
Rozdział 11
Cudownie rozleniwiona po miłosnych uniesieniach, Sara zasnęła
w ramionach Maksa. Obudziła się dopiero wtedy, gdy Max się
poruszył i wymamrotał coś pod nosem. Niechętnie otworzyła oczy;
tak słodko jej się spało! Do pokoju wpadało światło słoneczne.
Dzielili jedną poduszkę, druga musiała spaść na podłogę.
- Telefon - powiedział Max i uniósł głowę.
- Po co dzwonią? - Sara przymknęła oczy i wtuliła się w Maksa,
kiedy ponownie położył głowę na kremowej poduszce.
- Musisz odebrać, żeby się dowiedzieć - odparł, delikatnie
gładząc jej ramię.
- Uhm. - Przełożyła nogę przez jego udo. Zaśmiał się cicho i
przekręcił ją na plecy.
- Gdzie jest telefon? - zapytał, rozglądając się po pokoju.
- W kuchni.
- Dlaczego nie tutaj?
- Nie chcę, żeby mnie budził. Niech dzwoni, zaraz włączy się
automatyczna sekretarka.
Max pocałował Sarę w czoło i wstał z łóżka. Po chwili usłyszała,
jak odbiera telefon.
- Jest siódma rano - oznajmił rozmówcy. - Mam nadzieję, że to
coś ważnego.
Sara skuliła się i zakryła twarz poduszką. Powoli się rozbudzała i
zaczęło do niej docierać, że fakt, iż o tej porze mężczyzna podnosi
145
RS
słuchawkę u niej w domu, nieuchronnie wywoła plotki. Słyszała, jak
Max idzie korytarzem i wraca do sypialni.
- Jeśli to moi rodzice - wymamrotała spod poduszki -oboje
jesteśmy w tarapatach.
Uniosła głowę, gdy nie usłyszała odpowiedzi. Max stał nagi w
drzwiach ze zmarszczonymi brwiami. Mimo że najwyrazniej coś go
gryzło, Sara nie mogła się powstrzymać, by nie zachwycić się jego
idealną budową ciała.
- To nie twoi rodzice - odezwał się w końcu.
- A kto?
- Twój błędny rycerz. -Co?!
- Brody Paine - wyjawił Max, podnosząc z podłogi spodnie.
Zaczął się ubierać.
- Pewnie chodziło mu o pracę domową dla Megan - zapewniła
szybko.
- Jest weekend, a na dodatek słońce ledwo co wstało - zauważył
nie bez ironii.
-Nie musisz być taki podejrzliwy. - Sara pospiesznie wstała,
chwytając pierwszą lepszą rzecz, by coś na siebie narzucić. Wpadł jej
w ręce gorset.
- Jesteś pewna, że akurat to chcesz włożyć? - Max spojrzał
wymownie na bieliznÄ™.
Sara rzuciła gorset na podłogę i podniosła jego białą koszulę.
Zarzuciła ją na siebie i wyszła z pokoju, zdenerwowana. W kuchni
chwyciła leżącą na stole słuchawkę.
146
RS
- Brody? Tu Sara.
- Czy on słucha?
Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć, że Max stoi w drzwiach
i przypatruje jej się uważnie.
- Jasne - odpowiedziała.
- Mamy problem. -Tak?
- Roberta, agentka, która mnie wczoraj zastępowała,
rozchorowała się. Całe rano wymiotowała. Mam do załatwienia ważną
sprawę. Ktoś musi zostać z Megan.
- No cóż, chyba mogę to zrobić. Na jak długo?
- Tylko dzisiaj. Wrócę wieczorem. Jeśli nie, przyślę kogoś
innego.
- A czy Megan może przyjechać do mnie?
- To niezgodne z zasadami - odparł, najwyrazniej
podenerwowany.
Sara zorientowała się, że zasady nie zawsze były ściśle
przestrzegane. Agentom przede wszystkim zależało na
bezpieczeństwie zbiorowym, narodowym i międzynarodowym. Ona
była tylko małym trybikiem w maszynie.
- Wszystko będzie dobrze - zapewniła go, mimo że wcale nie
była tego pewna.
Bała się, że Megan może się wygadać, a z pewnością wpadną na
kogoś z jej rodziny. Prawie wszyscy przyjechali do Weaver na święto
i ślub. Max zaczął coś podejrzewać, chociaż nie miał żadnych
podstaw, żeby być tak nieufny. Poza tym, że Brody Paine nie był tym,
147
RS
za kogo się podawał, a ona wcale nie poznała go przez przypadek,
uprzytomniła sobie Sara, ale szybko odsunęła od siebie tę niewygodną
prawdÄ™.
- Dobrze - powiedział Brody, choć w jego głosie słychać było
nutę wahania. - Może przyjechać do ciebie, ale nikomu ani słowa.
Pamiętaj!
- Oczywiście. - Co prawda, Sara powinna objechać sąsiadów,
żeby odbierać dary na szkolną aukcję. - Przywiez ją, kiedy będziesz
mógł - dodała i odłożyła słuchawkę.
Odwróciła się i zauważyła, że Max włożył jedynie spodnie. Stał
z rękami założonymi na nagiej klatce piersiowej.
- Dzisiaj będę opiekowała się Megan Paine - wyjaśniła. -Jej tata
koniecznie musi coś załatwić i nie ma jej z kim zostawić.
- I dzwoni właśnie do ciebie?
- Jestem jedną z niewielu osób, które tu zna, z powodu prac [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl