[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzec, że to jego powołanie. Jake dostał spadek po zamożnym wuju z
Montany, skąd zresztą pochodzi. Mówi, że Montana to takie Moose
County, tylko trochę większe.
- Trafny opis - rzekł Qwilleran. - No to twój chłopiec miał
szczęście. A co u ciebie nowego? Będziesz reprezentować drogerię w
dyktandzie dla dorosłych?
Qwilleran mechanicznie podtrzymywał rozmowę, mimo że jego
myśli krążyły wokół Jake'a.
- Raczej nie. Moje stosunki z rodzicami jeszcze bardziej siÄ™
popsuły. Mają mi za złe...
- Co takiego?
- Byli zszokowani wiadomością, że przeprowadzam się do
Jake'a.
- Rozumiem - pokiwał bezmyślnie głową.
- Z kolei Jake nie chce, abym u niego hodowała motyle. A ja
właśnie mam całe pudło gąsienic rusałki osetnika... Czy
przechowałbyś je dla mnie? Za parę tygodni będą gotowe do lotu i
wtedy je wypuścisz... Są tam, na stoliku, gdzie stała klatka. Nie można
ich wystawiać na słońce.
Qwilleran spojrzał na tekturowe pudło wielkości małego
telewizora, z wyciętymi oknami obklejonymi folią. Na liściach,
którymi było wyścielone, żerowały tłuste gąsienice, budzące w
wąsaczu niechęć graniczącą z odrazą.
- No nie wiem - zawahał się Qwilleran. - Jesteś pewna, że z tych
potworków będą kiedyś motyle?
- Pokażę ci, jak wyglądają - powiedziała Phoebe, sięgając po
album. - Uwielbiam je malować. Mają czarne skrzydła, biało
nakrapiane, z pomarańczowymi żyłkami na wierzchu.
- Hmmm - zastanawiał się wąsacz. - Muszę to przemyśleć. Na
razie idÄ™ do klubu  Pstryk .
Kiedy skierował się na dół, przeszło mu przez głowę, że ten
hodowlany epizod może uratować jego nieudany wywiad z
Motylkową Dziewczyną. Z piwnicy dochodziły hałasy, znak, że klub
 Pstryk tętni życiem. Na półpiętrze spotkał Thorntona Haggisa.
- Proszę, proszę! - przywitał go.
- Nie radzę iść dalej. Jest tam taki ścisk, że ledwie można złapać
oddech.
Cofnęli się obaj, a Qwilleran zagadnął Thorntona:
- Słyszałeś, że Jasper się stąd wyprowadził?
Thornton kiwnął smutno głową.
- A teraz motyle są na wylocie - dodał.
- Wiem. Phoebe chce mi je dać na przechowanie.
- Tobie też? Moja żona i tak sądzi, że jestem kopnięty, a jakbym
zjawił się w domu z tymi gąsienicami, wezwałaby pogotowie
psychiatryczne. Zgodziłeś się?
- To zabawne, ale widzę w tym niezły materiał na felieton. Tak
czy inaczej, muszę jeszcze o parę spraw zapytać.
Poszli wspólnie do studia Motylkowej Dziewczyny.
- I jak, zgadzasz się? - zapytała, spoglądając na Qwillerana
błagalnie swoimi wielkimi brązowymi oczami.
- Diabeł tkwi w szczegółach - mruknął Qwilleran. - Nie stać
mnie na niańczenie tych bestii. Więc jeśli to czasochłonne i wymaga
jakichÅ› skomplikowanych operacji...
- Ależ to dziecinnie proste! Codziennie dajesz im te zielone
liście do jedzenia, tędy, przez tylną ściankę, która się otwiera jak
drzwi. No i usuwasz oprzęd.
- Oprzęd? A co to u diabła jest? Prawdę mówiąc, nie wiem, czy
chcę znać odpowiedz...
- Dam ci książeczkę, gdzie wszystko jest wyjaśnione. Będziesz
widział, że gąsienice produkują nić, którą się następnie omotują. To
kokon. Pózniej przez parę dni nic się nie dzieje, aż w końcu z kokonu
wykluwa się motyl, rozprostowuje skrzydła i jest gotowy do lotu. To
magiczna chwila! W tym momencie włożysz im do pudełka trochę
kwiatów spryskanych syropem. A po następnych paru dniach
wyjdziesz z nimi do ogrodu i wypuścisz na wolność. Zobaczysz, ten
moment uczyni cię innym człowiekiem!
- Jesteś tego pewna? W takim razie idę po samochód, aby zabrać
to ohydztwo do domu.
Thornton zaoferował mu swoją pomoc. Jego półciężarówka stała
zaparkowana przed Centrum. JadÄ…c alejkÄ… w stronÄ™ szopy, zagadnÄ…Å‚
Qwillerana.
- Wyobraz sobie, że wpadłem na trop złodziei aktów. Siedziałem
z synem w tawernie  Pod Wrakiem , gdzie barman pokazał nam
szkice Daphne. Powiedział, że nabył je od jednego z klientów, a ten
znowu od kogoś innego. Jestem pewien co do autorstwa aktów, choć
podpis został celowo zamazany.
- Spytałeś, ile za nie zapłacił?
- Nie.
Thornton nigdy wcześniej nie był w szopie i jej wnętrze zrobiło
na nim ogromne wrażenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl