[ Pobierz całość w formacie PDF ]

frontowe drzwi wyrwane z zawiasów. Całe fragmenty murów zwaliły się do wewnątrz.
Devon biegnie w kierunku domu.
- Cecily! - Krzyczy. - Cecily!
Kiedy dobiega do zrujnowanej rezydencji, czuje kwaśny odór dymu. Tu i ówdzie ogień
jeszcze nie zgasł i od czasu do czasu z gruzów buchają płomienie. Nagle słyszy przerazliwy hałas
dobiegający z góry: podobne do pterodaktyli demony kołują nad dymiącymi zgliszczami,
triumfalnie skrzeczÄ…c.
A kiedy wbiega do środka przez wyłamane frontowe drzwi, widzi coś jeszcze
straszniejszego: u stóp schodów leży martwa Cecily w kałuży krwi.
5. Apostata
Cecily! - Krzyczy Devon.
To na nic. Próbuje ją podnieść, lecz dziewczyna jest zimna i sztywna. Devon cofa się
przerażony, chwiejnie idzie do salonu.
I prawie potyka się o ciało D. J., również rozciągnięte w kałuży gęstniejącej krwi. Dalej leżą
Ana i Marcus. Ich ciała są zmiażdżone i nienaturalnie powykręcane. Devon rozgląda się.
Przedpokój i salon zostały zniszczone. Na podłodze leżą porozbijane kandelabry. W ścianach zieją
dziury. Szklana tarcza starego zegara jest roztrzaskana, a jego wskazówki na zawsze zatrzymały się
kilka minut po dziewiÄ…tej.
- Nie! - Krzyczy Devon. - To niemożliwe! Tato! Gdzie jesteś?
W tym momencie wyskakuje skądś jakiś odrażający stwór i przysiada na poręczy schodów.
Jest obrzydliwy, podobny do małpy, ma ostre kły i gorejące żółte ślepia.
- Jesteśmy wolni - mówi głuchym i chrapliwym głosem. - Portal został otwarty i teraz
jesteśmy wolni!
- Wracaj! - Rozkazuje Devon. - Wracaj do swojej Otchłani!
Stwór śmieje się z niego.
- Już za pózno! Zwyciężyliśmy!
Chór innych demonów przyłącza się do niego, wyskakując z różnych części zrujnowanego
domu. Szkielety, oślizłe gady i włochate bestie o ostrych pazurach - wszystkie zbierają się w
gromadę i śmieją z Devona. Ten okropny śmiech odbija się echem w ruinach Kruczego Dworu.
- Kto to zrobił? - Pyta Devon. - Kto zdołał otworzyć te drzwi?
- Ależ oczywiście ty, o Wielki - odpowiada demon podobny do małpy. - Tylko ty masz taką
moc!
- Nie! Nie otworzyłem ich! Nigdy bym...
- Tak, Devonie, tylko ty możesz otworzyć te drzwi - słyszy głos ojca.
Devon odwraca siÄ™. Ojciec ze smutnÄ… minÄ… stoi w drzwiach.
- Nie zrobiłem tego! Tato, ja nigdy...
- Jednak zrobisz to - mówi mu ojciec. - Zrobisz, a wtedy twoi przyjaciele umrą.
- To sen! JakaÅ› szalona halucynacja!
Wokół niego demony znów wyją i pokrzykują, jak banda napalonych motocyklistów.
- Zciągnij pierścień z mojego palca! - Krzyczy Devon. - Chcę to powstrzymać!
Choć jednak wkłada w to wszystkie siły, nie może zsunąć pierścienia. Stoi w kręgu bestii,
patrząc na zimne, zakrwawione ciało martwej Cecily.
- Proszę, tato, niech to nie będzie prawdą - błaga, wciąż szarpiąc pierścień.
- Tylko ty, Devonie, masz takÄ… moc. Tylko ty.
- Przyłącz się do nas - nalega demon podobny do małpy. - Pomyśl, jaką będziesz miał
władzę. Inni tacy jak ty już do nas dołączyli. Nie będziesz sam.
Stwory ruszają na niego, pełznąc, chwiejąc się, wlokąc po ziemi kopyta i kolczaste ogony.
Ich smród zapiera dech w piersiach i Devon spazmatycznie łapie ustami powietrze.
- Nigdy! - Krzyczy. - Nie jestem Apostatą. I nigdy nie będę!
Z tymi słowami udaje mu się wreszcie ściągnąć z palca pierścień. Ten wypada mu z ręki i
toczy się po podłodze, aby zatrzymać się w kałuży krwi Cecily.
Devonie!
To głos Rolfe a.
- Devonie, dobrze siÄ™ czujesz?
- Nie - mówi chłopiec, nie mogąc powstrzymać łez. Chwiejnie podchodzi do kanapy i siada,
chowając twarz w dłoniach. - To za wiele. Nie poradzę sobie z tym wszystkim.
Rolfe kładzie dłoń na jego ramieniu i pochyla się, żeby spojrzeć mu w twarz.
- Co widziałeś, Devonie?
- Ojca. - Devon patrzy mu w oczy. - Widziałem mojego ojca.
- Thaddeusa?
Devon kiwa głową.
- Chciałem tylko zostać z nim. Ale nie mogłem. Pokazał mi...
Nie może dokończyć, bo głos więznie mu w gardle.
Roxanne siada obok niego na kanapie. Bierze go za rękę.
- Widziałem Kruczy Dwór... Całkowicie zniszczony - mówi Devon, wziąwszy się w garść. -
Cecily była martwa. I wszyscy moi przyjaciele również. Wszędzie były demony. Dom należał do
nich.
Rolfe nic nie mówi.
- To pewnie by cię uszczęśliwiło, co, Rolfe? - Pyta Devon, czując rosnący gniew. - Przecież
niczego nie pragniesz bardziej, jak zobaczyć zrujnowany Kruczy Dwór i upadek tej rodziny.
- Nie, Devonie. Nie chcę, żeby coś złego stało się Cecily lub Alexandrowi. Przecież wiesz.
Devon walczy z falą najgorszych mdłości, jakie miał w swoim życiu. To gorsze od grypy.
Ma wrażenie, że zaraz zwymiotuje.
Roxanne dotyka jego czoła.
- Przyniosę ci coś - mówi, po czym wstaje i pospiesznie biegnie po schodach do kuchni.
- Jesteś lekko zielonkawy - mówi mu Rolfe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl