[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tlaÅ‚ urokliwy blask lampy, która paliÅ‚a siÄ™ w dużym pokoju. DekÄ™ uÅ›wia­
- Powiedz- zażądał. - Powiedz, niech się w końcu dowiem. Nie
domił sobie, że nigdy nie był u Cassie w domu.
rozlecę się na kawałki.
- Dziękuję za cudowny wieczór - powiedziała Cassie.
- Wiem. Tylko bardzo silny mężczyzna potrafiÅ‚by znieść te wszyst­
- Po raz pierwszy mogę szczerze stwierdzić, że dobrze się bawiłem
kie plotki dotyczÄ…ce stanu jego umysÅ‚u podczas ostatnich miesiÄ™cy. Tyl­
na przyjęciu absolwentów. - Zawahał się. - Musimy to powtórzyć.
ko bardzo silny mężczyzna potrafiłby trzymać się swoich przekonań, gdy
- Za rok - powiedziała trochę za szybko. - W tym samym miejscu,
inni tłumaczyli mu, że ma idiotyczną obsesję.
o tej samej porze. ZapiszÄ™ to sobie w kalendarzu.
- Nie wszyscy tak uważali. Nie ty i nie Thomas. Przynajmniej nie
- Myślałem raczej o kolacji w najbliższą sobotę.
mówiliście mi tego.
- Och... - Chcę ci tylko powiedzieć, że nie poszłam dziś z tobą na przyjęcie,
Czekał, ale Cassie milczała. dlatego że było mi cię żal, i nie z litości przyjęłam zaproszenie na sobotę.
- Czy mam rozumieć, że przyjęłaś zaproszenie? - spytał w końcu. Chcę, abyś poznał prawdę, zanim wejdziesz do mnie na kawę.
- Och, tak. Tak, bardzo chętnie. Nie mogę się doczekać. - Jaką prawdę?
- Nie bardzo rozumiem, o co chodzi. - Stałeś się celem starannie zaplanowanej kampanii uwodzicielskiej.
- Nie, naprawdÄ™, chÄ™tnie wybiorÄ™ siÄ™ z tobÄ…. na kolacjÄ™ w sobotÄ™ wie­ - SÅ‚ucham?
czorem. - Pamiętasz kolację z Leonora i z Thomasem? Tę, którą pomogłam
Odruchowo podniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ do twarzy, by pogÅ‚askać brodÄ™. Wzdryg­ przygotować?
nął się, gdy dotknął gładkiej skóry i opuścił rękę. - Tak - odparł ostrożnie.
- Jesteś taka cierpliwa, Cassie. Taka uprzejma. Czuję się, jakbym - To był element strategii. I dziś, ta czarna suknia.
przez rok żył w innym świecie. Ale już wróciłem. - Twoja suknia naprawdę szalenie mi się podoba.
- Cieszę się - szepnęła.
- To kolejny element strategii. Leonora skonsultowała się ze swoją
- Już jest dobrze - kontynuował. - Nie potrzebuję współczucia ani
babką, która poradziła się Herba, który prowadzi dział porad.
Å‚aski. Rozumiesz, co chcÄ™ powiedzieć? Nie chcÄ™, żebyÅ› siÄ™ ze mnÄ… spoty­
- Rozumiem.
kała z litości.
- To Herb zasugerował lazanię, szarlotkę i tę suknię.
- Ale ja chcę pójść z tobą na kolację, Dekę, tylko... -Urwała.
- Będę musiał podziękować Herbowi. Czy mogę zapytać, dlaczego
WpadÅ‚ w panikÄ™. Nie wiedziaÅ‚, jak ratować sytuacjÄ™. W gruncie rze­
wybrałaś mnie jako cel kampanii uwodzicielskiej?
czy nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w tych sprawach. Od dawna
- Dlaczego? Jeszcze pytasz dlaczego? Czy to nie jest oczywiste?
z nikim się nie spotykał. Zresztą chyba nigdy nie był specjalnie dobry
Wybrałam ciebie, bo się w tobie zakochałam. - Rozłożyła ręce. - Jestem
w te klocki.
w tobie zakochana od pół roku, ale ty w ogóle nie zwracałeś na mnie
Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Spojrzał na nią, pod
uwagi. Bałam się, że nigdy mnie nie zauważysz, twoja broda była coraz
światło, mrużąc oczy.
dłuższa i sytuacja stawała się po prostu beznadziejna. Dlatego.
- Może wejdÄ™ na chwilÄ™ i porozmawiamy o tym przy kawie- za­ Wilgotne nocne powietrze zapieniÅ‚o siÄ™ nagie jak szampan. DekÄ™
roześmiał się.
proponował.
- Wejdziesz? - To jest chyba najszczęśliwsza noc w moim życiu - stwierdził.
- To pytanie czy zaproszenie? - NaprawdÄ™?
Cassie stała przez moment nieruchomo. - Kocham cię. Mam wrażenie, że zakochałem się w tobie gdzieś
- Dekę, muszę ci coś powiedzieć.
w połowie pierwszej lekcji jogi.
218
219
- Naprawdę? mną i z moim bratem starałaś się rozwiązać te wszystkie zagadki. Za to,
że pomogłaś Cassie zdobyć Deke'a. Za...
~ Jak myślisz, dlaczego zapłaciłem za cały rok z góry?
- Och.-Uśmiechnęła się. -Ni e mów - przerwała mu, nie otwierając oczu.
- Czy teraz zaprosisz mnie na kawę? - Czego mam nie mówić?
Odsunęła siÄ™, żeby mógÅ‚ wejść. - Nie mów, że za pójÅ›cie z tobÄ… do łóżka, bo nigdy ci tego nie wyba­
czÄ™.
Znacznie, znacznie pózniej usiadł przy niej w ciepłym przytulnym - Wcale nie zamierzałem tego powiedzieć.
łóżku, usatysfakcjonowany i szczęśliwy. WyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ do Cassie. Przy­ OtworzyÅ‚a oczy i zobaczyÅ‚a, że Thomas przyglÄ…da siÄ™ z namysÅ‚em
jej stopom.
tuliła się do niego, ciepła i szczęśliwa.
- A co chciałeś powiedzieć?
- To było niewiarygodne - westchnęła.
- Prawda? Też tak uważam. - PogÅ‚askaÅ‚ jej okrÄ…gÅ‚e biodro. - Wie­ - ChciaÅ‚em ci podziÄ™kować za to, że jeszcze trochÄ™ zostaniesz w Wing
Cove,
działem, że te cholerne lekcje jogi kiedyś mi się przydadzą.
- Ach, to.
Leonora zrzuciła z nóg szpilki, gdy tylko weszła do domu Thomasa. - Tak, to. Muszę cię o coś zapytać.
Wrench przyniósł jej skórzaną kość, którą podziwiała przez chwilę, gdy - O co?
tymczasem Thomas powiesił ich płaszcze i rozpalił w kominku.
- O to, co mówiłaś przedtem. %7łe byłbym dobrym ojcem. Naprawdę
tak myślisz?
Kiedy ogień już trzaskał, Thomas obszedł ladę, nalał koniaku do
dwóch kieliszków i zaniósł je do dużego pokoju.
- Tak. - UmilkÅ‚a. Kiedy siÄ™ nie odzywaÅ‚, zaryzykowaÅ‚a szybkie spoj­
Przyglądała mu się z prawdziwą przyjemnością, kiedy siadał przy rzenie na jego ostry profil. - Dlaczego?
niej na sofie. Zdjął marynarkę, rozpiął pod szyją białą koszulę, rozluznił
- Byłem ciekaw, dlaczego to powiedziałaś.
węzeł krawata i podwinął rękawy. Położył stopy w czarnych skarpetkach
- Wiesz, jak siÄ™ zaangażować w zwiÄ…zek i go utrzymać. Moim zda­
obok jej stóp w nylonowych rajstopach na małym stoliku.
niem to najważniejszy element ojcostwa.
W ciszy popijali koniak. - Nie sądzisz, że jestem trochę za staiy na ojca?
- Jak myślisz - spytała w końcu Leonora - czy są już w łóżku? - Nie.
Thomas spojrzał na zegarek.
Wyjął z jej ręki kieliszek i postawił na stoliku obok swojego. Położył
- Minęło prawie czterdzieÅ›ci minut, odkÄ…d zostawiliÅ›my ich pod LeonorÄ™ na sofie i sam wyciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ przy niej. ByÅ‚ ciepÅ‚y, ciężki i pod­
drzwiami domu Cassie. Tak, myślę, że sąjuż w łóżku. niecony.
- Na pewno? Wzięła w dłonie dwa luzne końce krawata.
- Zdecydowanie. - Kocham cię - powiedziała.
- Ciekawa jestem, jak możesz być tego taki pewien.
- A ja zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia.
- Wywnioskowałem ze sposobu, w jaki na siebie patrzyli podczas - Niemożliwe. - Zmarszczyła nos. - Traktowałeś mnie jak kłamczu-
chę i złodziejkę.
ostatniego tańca.
- Jedno z drugim nie miaÅ‚o nic wspólnego. - WziÄ…Å‚ jej twarz w dÅ‚o­
- Byli sobÄ… oczarowani.
nie. - Przez jakiś czas bardzo się denerwowałem.
- WÅ‚aÅ›nie. - Thomas upiÅ‚ Å‚yk koniaku i odstawiÅ‚ kieliszek. - Ocza­
Całował ją długo i mocno.
rowani.
OparÅ‚a gÅ‚owÄ™ na poduszce i spojrzaÅ‚a na jego skrzyżowane na stoli­
ku stopy. Przy jej stopach wydawaÅ‚y siÄ™ ogromne. Sama też byÅ‚a oczaro­ Siedzieli w dużym pokoju w jej domu i patrzyli na ogród. NalaÅ‚a im
po kieliszku zabawnego, pomarańczowego likieru, który dostała od Le-
wana. Zamknęła oczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl