[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czy chce mi pan powiedzieć, że rozumie pan mężczyznę porzucającego Audrey, która... która jest
osobÄ… rzadkich zalet, dla... dla jakiejÅ› Kay?
Pan Treves odparł łagodnie:
Rozumiem doskonale. To się często zdarza.
Obrzydliwe. Ja bym się szybko znudziła tą Kay, gdybym była mężczyzną, i żałowa-
łabym, że dałam z siebie zrobić takiego durnia.
To też się często zdarza. Te nagłe miłosne zaślepienia rzekł pan Treves, dając do 52
53
zrozumienia, że tego typu emocje były mu całkowicie obce zwykle nie odznaczają się trwałością.
I co wtedy?
Na ogół... ee... strony jakoś się dostrajają do siebie. Ale często dochodzi do drugiego rozwodu.
Mężczyzna zazwyczaj wstępuje wtedy w trzeci związek z kimś o współczującej naturze.
Nonsens! Nevile nie jest mormonem, jak pewnie niektórzy z pańskich klientów.
Niekiedy zdarzają się również powtórne małżeństwa z pierwszą żoną.
Lady Tresilian zaprzeczyła.
Co to, to nie! Audrey jest na to zbyt dumna.
Tak pani sÄ…dzi?
Jestem tego pewna. I niech pan nie kiwa głową w tak irytujący sposób!
Z mojego doświadczenia wynika rzekł pan Treves że kobiety nie są zbyt dumne albo w
ogóle rezygnują z dumy, jeżeli w grę wchodzą sprawy uczuciowe. Duma jest często na ich ustach, ale
rzadko w postępowaniu.
Nie rozumie pan Audrey. Była szaleńczo zakochana w Nevile u. Może zanadto.
Kiedy on ją porzucił dla tej dziewczyny (chociaż nie winiłabym go za to całkowicie, bo dziewczyna
uczepiła się go jak rzep psiego ogona, a wie pan, jak na to reagują mężczyz-
ni!), nie chciała go nawet widzieć.
Pan Treves odkaszlnÄ…Å‚ cicho.
Ale przyjechała tutaj!
Ojej powiedziała lady Tresilian z irytacją. Nie próbuję nawet zrozumieć tych
nowomodnych pomysłów. Wydaje mi się, że Audrey przyjechała tu po to, żeby pokazać, że nic ją to
nie obchodzi, że nie ma to dla niej znaczenia.
Bardzo prawdopodobne rzekł pan Treves, gładząc się po szczęce. Może wydaje jej się że
tak jest, tak, na pewno.
Chce pan powiedzieć, że pana zdaniem ona wciąż do niego wzdycha, i że... o, nie!
W coÅ› takiego nigdy nie uwierzÄ™!
Wszystko możliwe.
Nie dopuszczÄ™ do tego! Nie pod moim dachem!
Jest pani zaniepokojona, prawda? spytał pan Treves przenikliwie. Atmosfera jest bardzo
napięta.
Też pan to czuje? spytała gwałtownie.
Tak. I jestem w kropce, muszę przyznać. Prawdziwe pobudki zaangażowanych stron pozostają
niejasne, ale, moim zdaniem, w powietrzu pachnie prochem. W każdej chwili może nastąpić wybuch.
Niech pan nie udaje Guy Fawkesa, tylko powie mi, co robić?
Pan Treves rozłożył ręce.
54
55
Niestety, nie jestem w stanie nic pani doradzić. Na pewno trzeba by zlokalizować punkt zapalny.
Ale zbyt wiele jest dla nas niejasne.
W każdym razie nie zamierzam skłaniać Audrey do wyjazdu. Wiem, że zachowuje się w tej
trudnej sytuacji bez zarzutu. Jest uprzejma, ale z rezerwą. Uważam, że postę-
puje nienagannie.
Och, najzupełniej. Najzupełniej. Niemniej jednak wywiera to na panu Strange niezwykle silne
wrażenie.
Nevile rzekła lady Tresilian zachować się nie potrafi. Muszę z nim przeprowadzić poważną
rozmowę. Ale wyrzucić go z domu teraz nie mogę. Matthew w zasa-dzie uważał go za syna.
Wiem.
Lady Tresilian westchnęła. Zniżyła głos.
Wie pan, że Matthew utonął tutaj?
Tak.
Wiele osób dziwiło się, że tu zostałam. To głupcy. Zawsze chciałam czuć Matthew blisko siebie.
Cały dom jest go pełen. Wszędzie indziej czułabym się samotnie i obco.
Przerwała i po chwili ciągnęła dalej. Z początku miałam nadzieję, że niedługo się z nim
połączę, zwłaszcza że zdrowie zaczęło mi szwankować. Ale wygląda na to, że na-leżę do tych
wiecznych inwalidów, co to ciągle nie mogą umrzeć. Ze złością uderzyła w poduszkę. Wcale
mnie to nie bawi, niech mi pan wierzy. Zawsze miałam nadzieję, że kiedy przyjdzie mój czas, odejdę
szybko, stanę ze śmiercią twarzą w twarz, że nie będę musiała czuć jej ciągle za plecami i znosić
nasyłanych przez nią jedna po drugiej chorób. Coraz większa bezradność, coraz większa zależność
od innych ludzi!
Ale ma pani przecież bardzo oddanych ludzi, jestem tego pewien. Ma pani wierną pokojówkę...
Barrett? Ona mnie trzyma przy życiu. Stary wiarus, zawsze można na nią liczyć.
Jest ze mną od wieków.
No i miała pani szczęście trafić na pannę Aldin.
Ma pan całkowitą rację. To szczęście, że Mary tu zamieszkała.
To pani krewna?
Daleka kuzynka. Jedna z tych istot bez własnego życia, które wciąż poświęcają się innym.
Najpierw zajmowała się swoim ojcem, inteligentnym człowiekiem, ale wymagającym stałej opieki.
Po jego śmierci ubłagałam ją, żeby się do mnie przeniosła, i do dziś błogosławię dzień, w którym
pojawiła się w tym domu. Nie ma pan pojęcia, jak okropne potrafią być damy do towarzystwa .
Nudne nieudacznice. Można przy nich oszaleć, tak są bezdennie głupie. Najmują się do tej roli, bo do
niczego innego się nie nadają. To, że mam tu Mary, która jest oczytaną, inteligentną kobietą, to cud.
Ma głowę nie od parady, jak mężczyzna. Wiele czyta, nie ma tematu, na który nie można by z nią
poroz-54
55
mawiać. Ma też zmysł praktyczny. Prowadzi dom doskonale, a służba jest zadowolona.
W zarodku tłumi wszelkie konflikty czy przejawy zawiści. Nie mam pojęcia, jak jej się to udaje, to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]