[ Pobierz całość w formacie PDF ]

country.
- Dobrze się bawiłeś, Charley? - zapytała, gdy toczyliśmy się powoli w stronę autostrady.
-Jasne.
- Naprawdę? Nie wyglądasz na uszczęśliwionego. Byłeś z lekka rozbawiony, to prawda, lecz
nic ponadto.
- Zdecydowanie bardziej niż z lekka, Sue. Podobała mi się muzyka, ale chyba większą
przyjemność sprawiło mi patrzenie na ludzi. Niektórzy wyglądali, jakby dopiero co wyszli z buszu,
inni zaś, jakby wybierali się na przyjęcie do swego klubu. Fascynująca mieszanka.
- A więc dla ciebie rozrywką było tylko obserwowanie ludzi? Nie chciałeś w jakimś momencie
zerwać się i też zatańczyć?
Spojrzałem na nią - uśmiechała się.
- Prawdę mówiąc, Sue, nie zrywam się na równe nogi od dnia, kiedy zwolniono mnie z wojska.
To nie w moim stylu.
- Pewnie myślisz, że jestem lekko szurnięta.
- O, to już wiedziałem wcześniej. Wszyscy w Pickeral Point to wiedzą. Roześmiała się.
Dojechaliśmy wreszcie do autostrady i samochody ruszyły w zwykłym samobójczym tempie.
Ale chociaż prędkość jazdy wzrosła, nie wpłynęło to na tempo rozmowy. Nastąpiła niezręczna
cisza, a przed nami była jeszcze godzinna podróż do domu. Miałem nadzieję, że nic spędzimy jej
w milczeniu. Wreszcie Sue się odezwała:
- Dlaczego zostałeś prawnikiem, Charley? Marzenie z dzieciństwa? Właściwie nigdy nie
myślałem, że mógłbym nim zostać. Nie wiedziałem, kim chcę być. W szkole wybierałem głównie
zajęcia z plastyki, lecz tak naprawdę nie miałem sprecyzowanych planów życiowych.
Roześmiałem się.
- Będąc w college' u, dorabiałem sobie w fabryce. Wtedy właśnie zrozumiałem, że ciężka
fizyczna praca, od której ciało zlewa się potem, niespecjalnie mi odpowiada.
- No i co?
- Zacząłem się na serio zastanawiać, czy nie zostać dentystą.
- %7łartujesz! Nie mam nic przeciwko dentystom, ale prawdę mówiąc, ten zawód zupełnie do
ciebie nie pasuje.
Minęła nas wielka ciężarówka.
- Mój przyjaciel poszedł na stomatologię. - Zerknąłem na nią z uśmiechem. - Posłuchaj, gdybyś
musiała zarabiać na życie kopaniem dołów, myśl o wsadzaniu niewielkiego instrumentu w czyjeś
usta i zgarnianiu za to kupy szmalu wydałaby ci się całkiem rozsądna. Mogłem się dostać na
stomatologię. Na medycynę nie, ze względu na słaby wzrok, ale tu bym się załapał.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie? Nadal pamiętałem to dokładnie.
- Poszedłem złożyć papiery do Zwiętego Benedykta. W tamtych czasach prawo i stomatologia
mieściły się w tym samym budynku. Spotkałem znajomego, który powiedział mi, że jest na
prawie. Twierdził, że to niezłe studia, poradził, żebym też spróbował. Uznałem, że to chyba
ciekawsze niż dłubanie w zębach, a praca wygląda na lżejszą. No więc udałem się do dziekanatu
prawa i złożyłem papiery.
- Nie było żadnych testów na uzdolnienia czy czegoś w tym rodzaju?
- Nie wtedy. W każdym razie nic, na co nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zdaje się, że najbardziej
ich interesowało, czy wyskrobię na czesne. Na to miałem, więc mnie przyjęli.
- 1 tak się zaczęła wielka kariera?
- Nie od razu. Co prawda na pierwszym roku zaliczyłem wszystko w terminie, ale wciąż jeszcze
studiowałem ot tak, żeby studiować, bez przekonania. A potem, na drugim roku, zaczęło się
prawo karne.
-1 połknąłeś bakcyla?
- Właśnie. Myślę, że głównie z powodu wykładowcy. Był i jest sędzią, a poza tym znakomicie
uczył.
- Znam go?
- Być może. Pracuje w sądzie apelacyjnym. Sędzia Frank Palmer.
- Słyszałam to nazwisko albo gdzieś o nim czytałam. Czy wie, jaki miał wpływ na twoje życie?
Skinąłem głową.
- Z jakiegoś powodu, naprawdę nie wiem dlaczego, polubił mnie. Na specjalizacji z karnego
było ze stu studentów, a on tak jakby wybrał mnie. Załatwił mi aplikację w firmie prawniczej
jeszcze w okresie studiów, a potem, kiedy już zrobiłem dyplom, polecił mnie innemu sędziemu
apelacyjnemu i przyjęto mnie na asesora.
- Był więc, jak my to nazywamy w policji, twoim rabinem? Skinąłem głową. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl