[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiedzieć, że sprawca powoduje jej podjęcie. Tylko, co by to miało znaczyć?
Koniecznie musimy wiedzieć, jakie jest połączenie między S a M4.
Tłumaczenie, że sprawca spogląda z góry na mózg i wybiera neurony, które
mają zostać pobudzone w celu uzyskania pożądanych zdarzeń neuronowych czy
raczej mentalnych, zdaje się nieco żenujące. Coś takiego zostało przedstawio-
ne w książce na temat wolnej woli napisanej przez filozofa i neuropsychologa.
Oczywiście, pojawia się problem homunkulusa, ale to nie wszystko. Postępu-
jemy niewłaściwie, używając takich określeń jak patrzeć z góry , wybierać
czy chcieć w odniesieniu do relacji między sprawcą a zdarzeniem umysłowym.
W każdym razie niedobrze jest na tym poprzestać. Chcemy wiedzieć, co ozna-
34
czają te czasowniki użyte w takim kontekście i co składa się na działanie, które
opisujÄ….
Jesteśmy skazani podobnie jak wielu naszych poprzedników na wy-
próbowanie rozwiązania mówiącego, że sprawca powoduje zachodzenie zdarzeń
umysłowych. Może to właśnie mają na myśli ci, którzy twierdzą, że podejmuje on
decyzje. Mamy zatem następny twardy orzech do zgryzienia albo raczej kolejną
gęstą mgłę, przez którą trudno przejrzeć.
Przymierzając się do tej kwestii, musimy pamiętać o czym wspomnieliśmy
już na początku że sprawca nie jest zdarzeniem, nie jest czymś, co się przy-
trafia. W naszym modelu S należy do innego rodzaju niż cała reszta. Są ku temu
powody. Zwolennicy teorii wolnej woli życzą sobie, jak wiemy, jakiejś trwałej
rzeczy, która ponosiłaby odpowiedzialność. Są także niechętni wobec przypusz-
czenia, że zdarzenia mogłyby się pojawiać w sposób wykluczający zachowanie
postulowanego przez nich rodzaju odpowiedzialności.
Kiedy usuniemy zdarzenia z naszych rozważań na temat sprawcy, co, jak się
zdaje, zmuszeni jesteśmy uczynić, pozostanie nam coś trwałego i niezmiennego,
co zwykło się niegdyś nazywać substancją. Przychodzi nam to zresztą do głowy
w naturalny sposób, kiedy próbujemy sobie wyobrazić sprawcę albo jazń. Ale,
skoro sprawca z opowieści o Juliet pozostawał taki sam od początku do końca, to
dlaczego sprawił zajście M4 dokładnie wtedy, a nie wcześniej, w momencie M3
albo pózniej, w chwili działania A? Dlaczego nie sprawiał go przez cały czas?
W końcu, jaki sens ma powiedzenie, że sprawił zajście zdarzenia wówczas, kie-
dy ono zaszło? Z całą pewnością taki sposób posłużenia się pojęciem przyczyno-
wości całkowicie odbiega od jego zwyczajnego użycia, i pozostaje nie wyjaśniony.
Co więcej, skoro sprawca nie podlega zmianie, to jak to jest możliwe, żeby
był jak tego oczekujemy przyczyną nieprzeliczonej liczby najróżniejszych
rzeczy, nieskończenie różnorodnych decyzji? I wreszcie, jak można powiedzieć,
że stał się on przyczyną określonej decyzji Juliet, chociaż równie dobrze mógł
spowodować podjęcie przez nią decyzji dokładnie odwrotnej? Ten ostatni i naj-
silniejszy zarzut wyklucza przy okazji pomysł, który mógłby się komuś wydać
niezwykle pociągający: ideę sprawcy, który zmienia się, czy też rozwija w czasie.
Czy będziemy zdolni poradzić sobie z całym ogromem problemów za pomo-
cą jednego posunięcia? Co zrozumiałe, z założenia myśleliśmy o sprawcy jako
o czymś na podobieństwo okoliczności warunkujących. To zaś, żeby okoliczność
warunkująca trwała w czasie, podczas gdy jej skutek zachodzi raczej w tym niż
w innym momencie, jest nie do pomyślenia. Jak i to, żeby okoliczność warunku-
jąca była zródłem całego mnóstwa różnych rzeczy i zarazem rzeczy im przeciw-
nych. A gdybyśmy uznali, że sprawca jest jedynie przyczyną-elementem okolicz-
ności warunkujących?
Mamy zatem model wolnej woli zawierający sprawcę stały, czy też trwa-
ły składnik okoliczności warunkujących rozmaite decyzje. Dalszymi składnikami
35
każdego zespołu okoliczności byłyby różne zdarzenia umysłowe, włączając w to
zachcianki, preferencje i tak dalej. Z całą pewnością natrafiamy tu na trudność.
Skoro taka okoliczność warunkująca jest nią naprawdę, to w jej wyniku powinni-
śmy otrzymać pewną określoną i żadną inną decyzję. Spróbujmy wymyślić jakąś
nową historię odmienną od poprzedniej i bardzo tajemniczą. Będzie ona musia-
ła opowiadać o tym, że kiedy wszystko jest gotowe i czeka na decyzję, od samego
tylko sprawcy żależy, czy podejmie działanie czy nie. Rzeczywiście, zwykło się
uważać, że sprawca zdolny jest pokonać żądzę, przewalczyć całą naturę człowie-
ka, wznieść się ponad przeszłość, wybrać drogę obowiązku i tak dalej. A skoro
tak, to mamy sprawcę zdolnego do samostanowienia, coś na podobieństwo oko-
liczności warunkującej, którą przecież nie może być.
I znów powstało takie samo zamieszanie jak poprzednio. W jaki sposób coś,
co się wcale nie zmienia, miałoby dać początek czemuś albo czemuś do tego prze-
ciwnemu? Cóż by to była za dziwna aktywność?
Nie pozbędziemy się naszych trudności dotyczących stosunku sprawcy do de-
cyzji, zwracając się ku tradycyjnemu dyskursowi, który nazywa wolę oczywi-
ście, wolną wolę własnością umysłu . Nie jest jasne, co to takiego własność
umysłu , ale wydaje się, że zmiana sposobu mówienia tylko pomnaża trudności.
Niekiedy mówi się, że wola jest dyspozycją rozsądku. Ma ona moc wyłaniania
czegoś sama z siebie, ale to przecież niemożliwe. Ale skoro działa, to co mamy
na myśli, mówiąc o jej działaniu? Dlaczego raz działa, a kiedy indziej nie? Jak to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]