[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo ambitne.
Przytuliła się do niego, a jej ciepło, sprawiło, że jego mięśnie boleśnie się napięły. I
nie tylko mięśnie.
- Kiedy byłam mała i ojciec wracał do domu pijany, chowałam się pod łóżkiem z
globusem, który dał mi nauczyciel - powiedziała cicho. - Zamykałam oczy i
wskazywałam palcem jakieś miejsce, a potem wyobrażałam sobie, że płynę tam
łodzią. W marzeniach zwiedziłam cały świat.
Dante poczuł ból. Tę kobietę zdradzili wszyscy, którzy powinni ją kochać i
ochraniać. Walczyła z potworami w swoim własnym domu, a potem została
rzucona w świat, w którym nie było nikogo, kto mógłby stanąć u jej boku.
Ale teraz to wszystko należało do przeszłości. Była tylko jego.
Jeśli trzeba, Dante chętnie oddałby życie, byle mieć pewność, że Abby nigdy więcej
nie poczuje się zraniona, samotna ani przerażona.
- Pewnego dnia wyruszysz w podróż - obiecał cicho. - Przysięgam.
Zarzuciła mu ręce na szyję, jakby wyczuła jego determinację, żeby zrobić wszystko,
co konieczne dla jej bezpieczeństwa.
- Wyruszymy razem. W końcu jesteś mi winny miesiąc miodowy.
- Miesiąc miodowy. Podoba mi się to. - W myślach delikatnie pogładził ją po
twarzy.
Jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Co przed chwilą zrobiłeś?
Uśmiechnął się i przeniósł myśli na jej pierś.
- Chodzi ci o to?
- CzujÄ™, jak mnie dotykasz. Jak to robisz?
- JesteÅ› mojÄ… partnerkÄ….
- Ale... - Jęknęła, gdy ścisnął jej sutek. - Przestań.
- Nie podoba ci siÄ™?
- Czy ja też mogę tak zrobić?
- Nie, jeśli ja nie napiję się twojej krwi.
Zmrużyła oczy.
- To niesprawiedliwe.
Parsknął śmiechem i pochylił się, żeby ją pocałować.
- Zycie nie jest sprawiedliwe, kochanie.
- Idziemy tropem demona? - próbowała zmienić temat.
155
- Na razie tak.
Odwróciła głowę i spojrzała na niego, marszcząc brwi.
- CoÅ› ciÄ™ martwi.
Wciągnął powietrze. Niepokojący zapach krwi stawał się coraz silniejszy. Wydawał
się unosić nawet z ziemi.
- Shalott jest ranna.
- Viper? - spytała.
- Nie, on tropi czarownika.
Wstrzymała oddech.
- Wiedzmy?
- Może chciały ją ukarać.
- Dlaczego?
- Wypuściła cię z rąk.
Powoli postawił ją na ziemi. Niejasne poczucie zagrożenia przyprawiało go o
ciarki. Jeszcze nie potrafił wskazać zródła niepokoju, ale chciał być w każdej chwili
gotowy do odparcia ataku.
Abby przysunęła się bliżej niego, wyraznie również zaniepokojona.
- Myślisz, że wysłały ją po mnie?
- Nie wykluczałbym tego.
- Więc dlaczego nie próbowała mnie złapać?
Dante wzruszył ramionami. W tej chwili mógł tylko snuć przypuszczenia.
- Jeśli wiedzmy mają nad nią władzę, nie stało się to przypadkowo. Te demony są
niezależne i dzikie. Walczyłyby z rozkazami, gdyby tylko miały siłę.
- Tak jak ty.
Uśmiechnął się cierpko.
Zapadła chwila ciszy, po czym Abby stanęła na wprost niego.
- Musimy ją ratować.
- Demona? - spytał zaskoczony.
- Mogła zabić nas oboje. Albo przynajmniej zabrać mnie, kiedy byłeś nieprzytomny.
Myślę, że jesteśmy jej to winni.
Pogładził jej splątane włosy
- Jeśli to będzie możliwe, uwolnimy ją. Ale najpierw musimy ją znalezć.
Viper pozwolił, by mężczyzna osunął się na ziemię i oblizał do czysta kły. Nie
przepadał za niedoszłymi czarownikami, ale strażnika trzeba było wyeliminować,
a nie znosił marnowania całkiem dobrej krwi.
Nie żeby ten człowiek dobrze spisał się jako strażnik. Wampir wykrzywił wargi w
uśmiechu. Mimo niewielkiego medalionu, który wyróżniał go jako ucznia Księcia,
nie mógł się równać z siłą Vipera. Ta walka tylko rozbudziła apetyt demona.
Szybkim ruchem ręki sprawił, że bezwładne ciało zapadło się w ziemi. Zwieża
krew krążąca w jego żyłach zwiększyła siłę i obudziła drzemiącego w nim
mrocznego drapieżnika. Był na polowaniu, gotów zabić każdego, kto stanie mu na
drodze.
156
Przemknął bezszelestnie przez cmentarz, wszedł do krypty i bez trudu odnalazł
wejście do podziemnych tuneli. Zatrzymał się i węszył przez chwilę.
Wyczuł ludzi. I garstkę pomniejszych demonów, gotowych służyć śmiertelnikom
w zamian za ochronę. Nic, co mogłoby okazać się niebezpieczne.
Nic poza czarownikiem.
Wtapiając się w ciemność, powoli schodził po kamiennych stopniach. Viper był
pewny siebie, ale nie głupi. Wampiry nie żyłyby tyle stuleci, gdyby postępowały
nierozważnie.
Jeśli czarownik czerpał moc z energii Mrocznego Pana, może być groznym
przeciwnikiem. %7łeby go pokonać, trzeba będzie użyć nie tylko siły, ale i sprytu.
Wyśmienity sposób, żeby miło spędzić wieczór, pomyślał z lodowatym
uśmiechem.
W drodze do sanktuarium napotkał jeszcze dwóch strażników. Obu zabił szybko i
cicho, nawet nie zwalniając kroku. Nieliczne demony, które wyczuł, były na tyle
rozsądne, by czmychnąć, zanim zdążyły stanąć mu na drodze.
W niewiarygodnym tempie dotarł do wejścia do najgłębszej jaskini. Stanął, by się
rozejrzeć.
Była to duża komnata, pusta, z olbrzymim paleniskiem pośrodku podłogi. Przed
płonącym ogniem klęczał jakiś wysoki mężczyzna, wyraznie pogrążony w
modlitwie. Czarownik. W dłoni trzymał skórzany bicz, którym miarowo chłostał
siÄ™ po plecach.
Viper skrzywił się z pogardą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl