[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgodnie z prawdÄ….
- Przeżyłaś szok, znajdując dom w tak opłakanym stanie -
zauważył nie wierząc, że Claren ustąpi tak łatwo. Jak dotąd, z tą
dziewczyną nic nie okazywało się proste. - Powinnaś się przespać -
stwierdził. Wrzucił kluczyki do kieszeni. - Zajrzę do środka. Zaczekaj.
Nie cierpiała tego rozkazującego tonu Dasha, przyzwyczajonego
zapewne do posłuchu, a także do komenderowania. Była jednak zbyt
zmęczona, by wdawać się w kolejną kłótnię. Skinęła potakująco
głową. Kiedy mężczyzna odszedł, Claren oparła się wygodnie i
przymknęła powieki. W przeciągu kilku sekund zasnęła.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość. - Energiczny głos Dasha
wyrwał ją z drzemki.
- Mają tylko jeden wolny pokój?
- Przysięgam, że sam tego nie wymyśliłem.
102
RS
Poczuła nagle, że jej powieki stają się niewiarygodnie ciężkie. Z
najwyższym trudem uniosła je i popatrzyła na Dasha. Myśl o dotarciu
do pokoju pozbawiła ją reszty sił. Zaczęła się zastanawiać, czy
mogłaby poprosić Dasha, by ją wniósł na rękach do hotelu? Delikatny
uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny. Zrozumiała, że mężczyzna wciąż
czeka na odpowiedz.
- Wierzę ci - wymamrotała sennie. Była ledwie żywa. Twarz
była ściągnięta zmęczeniem, a oczy straciły blask.
- Zaraz położymy cię do łóżka.
Aóżko. Było to najwspanialsze słowo, jakie ostatnio słyszała.
Wpółsenna chwyciła wyciągniętą rękę Dasha.
Wygląd pokoju przekroczył najśmielsze wyobrażenia Claren.
Wszystkie ściany były obite jaskrawoczerwonym aksamitem. Równie
kolorowy był dywan zaścielający podłogę. Sufit pokrywały
kwadratowe lustra, a na ogromnym łóżku leżała imitacja tygrysiej
skóry. Jedynym, poza łóżkiem, meblem był niewielki fotel obity
purpurowym welwetem.
- Nigdy nie spałam na łóżku w kształcie serca i na materacu
wypełnionym wodą - wymamrotała. Jej uwagę zwróciła postać
kobieca, wyposażona we wszystkie doskonałości ciała, wymalowana
na aksamitnej ścianie w głowach łóżka.
- %7łyj i ucz się - rzekł Dash. Wszedł do sąsiadującej z sypialnią
łazienki. Nie bez satysfakcji stwierdził, że w oknie znajdują się kraty.
- Jeżeli to jeszcze nie jest pałac rozkoszy Kublai Khana, to na
pewno wkrótce nim się stanie - krzyknął do niej. Stała obok łoża,
dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ją zostawił. Patrzył, jak jej
103
RS
palce nieporadnie usiłują rozpiąć długi rząd guzików na przodzie
sukienki.
- Pozwól, że ci pomogę.
Claren była tak zmęczona i śpiąca, że nie protestowała.
Posłusznie opuściła ręce wzdłuż bioder. Choć wiedział, że igra z
ogniem, zaczął rozpinać guziki, starając się nie reagować na widok
wyłaniającego się spod sukni ciała o porcelanowej karnacji.
Suknia zsunęła się na dywan, tworząc wokół nóg dziewczyny
barwną plamę. Claren uświadomiła sobie, że obszyta koronkami
bielizna - jeszcze jeden genialny pomysł Maxine - zakrywała, mimo
wszystko, znacznie więcej niż bikini, które nosiła w czasie ostatniego
weekendu nad jeziorem Washington.
Koszulka ze szkarłatnego jedwabiu przylegała kusząco do piersi.
Dash wiedział, że jednym ruchem mógłby ją zsunąć z ramion Claren.
Z trudem zapanował nad tym pragnieniem. Co się z nim dzieje? Być
może St. John miał rację, kiedy mu wypominał, iż zbyt długo żył
samotnie.
- Idę po papierosy. Za chwilę wracam. Nie niepokój się.
- Nie martw się o mnie. Zasnę, gdy tylko przyłożę głowę do
poduszki.
Dash wiedział, że on na pewno nie zaśnie. Claren była taka
kuszÄ…ca...
Timberline" niczym nie różnił się od innych, podobnych lokali.
Chmura papierosowego dymu wisiała nad salą, na środku stały stoły
bilardowe, a pod długą ścianą znajdowały się automaty do gier i
kabina telefoniczna. Bar był udekorowany szeregiem zakurzonych
104
RS
butelek i reklamami rozmaitych gatunków piwa. W głębi sali
produkowało się trzech muzyków ubranych w bluzy z frędzlami,
dżinsy i kowbojskie buty. Dziewczyna z ufarbowanymi na blond
włosami, ubrana w czarny podkoszulek i krótką skórzaną bluzę,
kręciła się samotnie na parkiecie. Dwaj mężczyzni siedzieli na
wysokich, barowych stołkach. Popijali piwo z butelek i obserwowali
ten solowy występ. Jakaś kobieta rozmawiała z barmanem,
niebezpiecznie wychylona na stołku. Dash zmierzał w kierunku
telefonu. Czuł na sobie badawczy wzrok blondynki. Wiedział, że
gdyby się odwrócił, dostrzegłby w jej oczach jednoznaczną zachętę.
Przywykł już do tego, że kobiety go pragną. Gdy miał piętnaście lat,
uwiodła go koleżanka ze starszej klasy. Od tamtego pamiętnego dnia
kobiety niezmiennie okazywały zainteresowanie jego, jak mówiły,
niebezpiecznym spojrzeniem". Kiedy wystukiwał numer, z większą
siłą niż było to konieczne, zdał sobie nagle sprawę, że od sześciu
miesięcy nie miał kobiety. Być może właśnie dlatego tak bardzo
ciągnęło go do Claren. To wyjaśnienie brzmiało przekonywająco i
Dash natychmiast poczuł się lepiej.
- Przenieśliśmy się do motelu - poinformował, kiedy St. John
podniósł słuchawkę. Spokojnie wysłuchał reprymendy, której i tak się
spodziewał.
- Hej - powiedział, kiedy wściekłość szefa wreszcie się
wyczerpała - dzięki temu twoi ludzie mogą sprawdzić to miejsce, tak
żeby ona o niczym się nie dowiedziała. - Spojrzał na plakat wiszący
na ścianie obok telefonu. Reklamował festiwal jazzowy. To była
znakomita okazja.
105
RS
- Tak, mogę ją tu zatrzymać do jutra - zapewnił St. Johna - tylko
wyczyśćcie to miejsce do wieczora, bo nie wiem, czy będzie chciała
tu zostać na dwie noce.
Kiedyś śmiałby się z propozycji St. Johna, aby spędził te noce z
Claren. Być może zgodziłby się pójść z Claren do łóżka, jeżeli akurat
w ten sposób mógłby zdobyć nad nią kontrolę. Ale te czasy minęły
bezpowrotnie. Darcy O'Neill zjawił się na wyspie i, sam o tym nie
wiedząc, przestawił jego życie na nowe tory.
Dash zakończył rozmowę krótkim cześć, odwiesił słuchawkę i
zamówił piwo. Potem zajął miejsce przy oknie, z którego mógł
widzieć zarówno parking, jak i drzwi wejściowe do motelu. Myśl o
samotnej Claren leżącej w olbrzymim łożu nie dawała mu spokoju.
Próbował wmówić sobie, że po prostu pragnie kobiety, jakiejkolwiek
innej, byle dostatecznie atrakcyjnej.
- Czy nikt ci nie mówił, że nie należy pić samotnie?
Dash spojrzał na dziewczynę, która podeszła do jego stolika.
Mrużyła oczy i uśmiechała się zachęcająco. Z zaskoczeniem
stwierdził, że jest niebrzydka. Raczej byłaby, gdyby zmyła przesadny
makijaż. Zapach perfum, gęsty, słodki i odurzający, kontrastował z
lekkim, kwiatowym zapachem ciała Claren.
- Przepraszam, ale dziÅ› wieczorem nie mam ochoty na
towarzystwo.
Wyjrzała przez okno, w kierunku drzwi wejściowych.
- Pokłóciłeś się z dziewczyną. Widziałam, jak przyjechaliście -
dodała. - Prędko się ciebie pozbyła.
- Była w fatalnym humorze.
106
RS
Blondynka wyciągnęła rękę i pogłaskała go po głowie.
- A gdybyś tak spróbował obudzić jej zazdrość? Przed oczami
miał obfite piersi, wciśnięte w czarny podkoszulek. Wprawnie pieściła
jego kark. Z ciekawością czekał, czy jego ciało zareaguje. Nic.
Kompletnie nic. A więc nie chodziło o jakąkolwiek kobietę.
- Wybacz. - Uśmiechnął się ujmująco. - Chyba rzeczywiście nie
jestem w odpowiednim nastroju.
Leniwym ruchem oblizała wargi.
- JesteÅ› pewny? Czasem to tylko brak odpowiedniej kobiety. -
Tym razem trafiła w dziesiątkę.
- Jestem pewny.
Wzruszyła ramionami, po czym odmaszerowała na
nieprawdopodobnie wysokich obcasach, by kontynuować swój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]