[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się na przynętę, bo był sfrustrowany. Ale pieszczota
wymknęła się spod kontroli. Wtedy gwałtownie się odsunął.
Po prostu usiłował ukryć prawdę o sobie. Za fasadą pełnej
dystansu obojętności krył się namiętny mę\czyzna. Ali nie
miała co do tego \adnych wątpliwości.
Oboje stracili na moment głowę. Zapomnieli o wrogości i
przez chwilę byli dla siebie kimś więcej ni\ przyjaciółmi.
No có\, w przyszłości powinna wykazać więcej rozsądku.
Wyznaczyła sobie przecie\ konkretny cel. Musiała przekonać
ojca, \e jest dorosła i potrafi uło\yć sobie \ycie. Nie będzie
łatwo tego dokonać. Zwłaszcza teraz, gdy Nicholas
pokrzy\ował jej plany.
Spojrzała na wyciągniętą przy kominku Kashkę. Kotka
wpatrywała się w ogień jak zahipnotyzowana. Ciekawe, co
porabiał jej pan? Ali z westchnieniem sięgnęła po ilustrowany
miesięcznik Victoria", \eby oderwać myśli od Nicholasa.
Zaczęła przerzucać kolorowe strony, pełne sugestywnych
reklam. Zauwa\yła, \e znów wchodzą w modę staroświeckie
bilety wizytowe, wypierając tradycyjne wizytówki. Podobno
kobiety na stanowiskach czuły się wystarczająco pewnie i
lubiły zaznaczyć w pracy własną indywidualność. Tak
przynajmniej sądził autor artykułu. Ali z uśmiechem '
przypomniała sobie, jaką minę zrobił Nicholas, kiedy zobaczył
tamten bilecik i usłyszał nazwisko Caroline Savannah.
Kończyła przeglądać czasopismo. Ju\ zamierzała je
odło\yć, gdy nagle coś zwróciło jej uwagę. Rozło\yła
błyszczącą wkładkę i zobaczyła na zdjęciu dwie dziewczyny
przy stole nakrytym do podwieczorku.
Ju\ wiedziała, co zrobi.
Przez kilka następnych dni Ali realizowała nowy pomysł.
Wystarczyło kilka telefonów do dostawców, niewielkie
inwestycje i przemeblowanie, aby firma znów dobrze
prosperowała.
Oczywiście, zupełnie inna ni\ poprzednio. Wcale jej - to
nie martwiło. Większość początkujących przedsiębiorców
zawsze próbowała swoich sił w ró\nych dziedzinach. Ali
uwa\ała tę praktykę za całkiem logiczną. Bez \alu zmieniła
bran\ę. Nawet dobrze się zło\yło, \e musiała zrezygnować z
antyków. Ona i Nicholas ju\ nie będą ze sobą konkurować.
Mo\e nawet siÄ™ zaprzyjazniÄ….
Jedna rzecz pozostawała niezmienna. W herbaciarni
Charbonneau" Ali sprzedawała wraz z towarem wizerunek
minionej epoki i w ten sposób działała ludziom na
wyobraznię. Wykwintne kanapki i kuszące desery były
naprawdę smakowite. Podawała je na staroświeckiej
porcelanie, a to było główną atrakcją. Delikatny serwis w
błękitne wzorki i ręcznie haftowane obrusy zrobiły prawdziwą
furorę. Nie na darmo Ali przekopała całe poddasze w domu
rodziców oraz magazyn ich sklepu w Saint Louis. Postanowiła
te\ nosić stylowy strój. Zadbała o ka\dy szczegół, aby razem z
lunchem klienci otrzymali trochÄ™ czaru dawnych lat.
I tym razem odniosła sukces.
Po tygodniu uznała, \e nawet ojciec pękałby z dumy.
Potrafił docenić powodzenie ka\dego przedsięwzięcia.
Nicholas jeszcze się nie pojawił, lecz Ali czuła, \e przyjdzie...
chocia\by po to, aby jej przypomnieć, \e w Stonebriar nie ma
miejsca dla nich obojga. Mylił się i miała zamiar mu to
udowodnić. Ju\ nie mógł jej przeszkadzać.
A jeśli tak? Jeśli rzeczywiście jest niebezpiecznym
człowiekiem? Szeryf Allen przecie\ ją ostrzegał. Czy
Nicholas kogoś zabił i dlatego wszyscy trzymali się od niego z
daleka?
Nie, to niemo\liwe. Morderców zamyka się w więzieniu,
prawda? Jakoś nie potrafiła uwierzyć, \e ten mę\czyzna
popełnił przestępstwo. Nawet je\eli był w coś zamieszany, to
prawdopodobnie oskar\ano go niesłusznie, dając po\ywkę
plotkom. Mieszkańcy małych miasteczek bywają pamiętliwi.
Latami wałkują stare sprawy.
Co prawda, Nicholas te\ zdawał się tkwić po uszy w
przeszłości. Cokolwiek się kiedyś wydarzyło, chyba wcią\
miało nad nim władzę. Pewnie stąd brał się ten jego mroczny
nastrój. Owszem, dodawał uroku. Ali chciała jednak sprawić,
aby Nicholas odzyskał dobry humor i nauczył się radośnie
śmiać. A mo\e po prostu usiłowała zdobyć jego sympatię? Z
czystej przekory - poniewa\ okazywał jawne lekcewa\enie?
Byłoby miło, gdyby wreszcie pochwalił jej talent do
interesów. Uczciwie musiała jednak przyznać, \e pragnie
czegoś więcej. Najbardziej zale\ało Ali na tym, \eby Knight
zaakceptował ją jako kobietę.
Na razie zdobyła serce jego kota. Kashka za nią
przepadała i często spędzała całe dnie w pokoju nad sklepem.
- Chodz, kociaku, zabiorę cię do domu, zanim twój pan i
władca oskar\y mnie o porwanie. - Ali podniosła zwierzaka z
jego ulubionego miejsca przed kominkiem. Kashka lubiła się
tu wylegiwać, wpatrzona w ruchliwe płomienie. Teraz
uchyliła leniwie jedno \ółte oko i natychmiast je zamknęła,
udając, \e śpi. Dziewczyna nie dała się nabrać na ten
wyświechtany koci trik. Mocniej przytuliła Kashkę i wyszła.
Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy maszerowała w
stronę rezydencji Knighta. Ali uśmiechała się sama do siebie.
Doskonale wiedziała, \e naiwny pretekst do spaceru obok
siedziby Nicholasa jest godny zakochanej pensjonarki.
- Znów czekasz na tego spóznialskiego szeryfa -
stwierdził Nicholas, gdy Jessica porzuciła posterunek obok
drzwi restauracji.
- Joe ma wiele cennych zalet. - Usiadła przy stoliku i
sięgnęła po widelczyk.
- No, no, \adnego deseru przed obiadem - mruknÄ…Å‚
Nicholas karcąco, usiłując ratować resztę swego ciasta.
Jessica zignorowała ostrze\enie i ze zwycięską miną
capnęła kawałek tortu.
- Drogi chłopcze, \ycie jest takie niepewne. Nie warto
ryzykować, \e nie zdą\y się zjeść deseru. - Przez chwilę
rozkoszowała się ciastkiem, po czym dokładnie oblizała z
widelca biały krem. - Pyszności. Muszę zaraz sobie zamówić.
- Ruchem ręki wezwała kelnerkę.
Nicholas z dezaprobatą pokręcił głową.
- Aakomczucha - mruknÄ…Å‚.
- Och, przestań się czepiać. Taki miłośnik słodyczy jak ty
powinien mieć słodsze usposobienie.
- Nie narzekam na swoje usposobienie. Zwłaszcza
obecnie, gdy ta Charbonneau wreszcie wyniosła się ze
Stonebriar.
- O czym ty mówisz, Nicholasie? Ali wcale nie
wyjechała.
- Naprawdę? - Od razu się nachmurzył. - Kilka dni temu
widziałem, jak zdejmuje szyld. Pomyślałem, \e zgodnie z
moimi sugestiami postanowiła wrócić do miasta.
- Bynajmniej. Nadal tutaj mieszka. Ale ty o niczym nie
wiesz, bo wcią\ siedzisz w tym ponurym mauzoleum, które
nazywasz domem. Byłoby dobrze, gdybyś chocia\ malował, a
nie snuł się bez celu po tej monumentalnej graciarni.
Nic na to nie odpowiedział. Jessica nadal się łudziła, \e on
powróci do malowania. Wielokrotnie usiłowała go do tego
namówić. Według niej marnował wielki talent.
Był innego zdania. Tylko raz wystawił swoje obrazy w
galerii. Zdecydował się na to w rok po tamtym skandalu.
Wernisa\ okazał się sromotną klęską. Nicholas dobrze
pamiętał recenzje. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki.
Zgodnie twierdzili, \e jego prace są beznamiętne.
- Zastanawiam siÄ™, po co doje\d\asz z Saint Louis.
Przecie\ bez przerwy załatwiasz tutaj jakieś sprawy. Spędzasz
w Stonebriar mnóstwo czasu - zagaił, aby pociągnąć Jessicę za
język. - Skoro nic się przed tobą nie ukryje, to jak wyglądają
Antyki Ali"?
- Wcale nie wyglądają. Ali zlikwidowała sklep.
- Nie rozumiem. - Wręczył swój pusty talerz kelnerce,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]