[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyostrzone rysy. Jej serce przepełnił żal. Pragnęła wykorzystać
całkowicie te bezcenne dni, ponieważ wspomnienia miały jej
wystarczyć na całe życie.
- Proszę - szepnęła i musnęła językiem jego tors. Max uniósł jej
głowę i spojrzał jej badawczo w oczy.
- A więc jestem na twoje rozkazy - rzekł, a pobrzmiewające w
jego głosie pożądanie wywołało w niej kolejną falę dreszczy.
Max położył się na plecach i rozpostarł ramiona. Rosa zaczęła
go dotykać, z początku trochę nerwowo. Jej ręce przesuwały się po
jego gładkiej skórze, stalowych mięśniach, wgłębieniach i
wzniesieniach. A za jej dłońmi podążały wargi. Poznawała go w
najbardziej elementarny sposób, zauważając z satysfakcją, że
chwilami zaciskał pięści. W końcu z jego gardła wydostał się jęk.
- Sadystka.
Roześmiała się i pocałowała go w usta, a następnie położyła się
na nim. Max poruszył się, a potem, mrucząc coś pod nosem, zepchnął
ją i wstał z łóżka.
- Prezerwatywa - przypomniał, zanim zdołała zareagować na
brutalne odrzucenie.
171
ous
l
a
and
c
s
Nie. Nie chciała mu się podporządkować. Przecież dziecko
Maksa... Ale to nie wchodzi w rachubÄ™.
Mimo wszystko była niezwykle podekscytowana na samą myśl o
dziecku, nawet wtedy, gdy patrzyła, jak Max szuka małej paczuszki.
Kiedy wrócił do łóżka i spytał:
- Nie boli cię? - chciała mu odpowiedzieć, że on nigdy nie
sprawia jej bólu. Wiedziała jednak, że to nie byłaby prawda. Odparła
zatem szczerze:
- Trochę, ale to nieważne. Max wciągnął ją na siebie.
- W ten sposób będziesz mogła lepiej regulować cały proces.
- Proces? - Roześmiała się, a on jej zawtórował. Miał rację.
Teraz to ona panowała nad tym, jak się kochają. To były zupełnie
nowe emocje, nowe doznania, inne, a jednak równie podniecające.
Kiedy dotarli do końca, Rosa krzyknęła i opadła na Maksa całym
ciałem.
Oddychał nierówno, wstrząsały nim dreszcze. W jego ramionach
Rosa czuła się cudownie bezpieczna.
Tak zaspokojona i bezpieczna jak nigdy. Zasnęła w jego
objęciach, ale nazajutrz rano obudziła się znowu sama.
Przeciągnęła obolałe ciało, uśmiechnęła się i usiadła.
Cokolwiek ich czeka, nigdy nie zapomni dni spędzonych z
Maksem. Dopóki trwają, odrzuci wszelkie lęki i zmartwienia i będzie
cieszyć się każdą wspólną chwilą.
- Co chcesz dzisiaj robić? - spytał Max przy śniadaniu, które
jedli pod baldachimem drzewa jedwabnego na dziedzińcu.
172
ous
l
a
and
c
s
- To co wczoraj - odparła spokojnie, czerwieniąc się, kiedy
ujrzała jego minę.
- Chyba damy radę, ale powinniśmy wkrótce wyjść gdzieś na
kolacjÄ™.
Posłała mu szelmowski uśmiech, widząc w jego oczach zielono-
złote błyski.
- Niby dlaczego?
- Bo jeśli będziemy z tym czekać, może stać się dla wszystkich
oczywiste, że nie jesteśmy tylko kuzynami, którzy postanowili wybrać
się na wakacje w tym samym czasie - odparł rzeczowo. - A paparazzi
są wszędzie,
- W takim razie dzisiaj się gdzieś wybierzmy - zgodziła się
natychmiast.
Tego wieczoru, szykując się do wyjścia, Rosa doszła do
wniosku, że patrząc na Maksa, nikt nie domyśli się, że ich relacje
uległy jakiekolwiek zmianie. Jego twarz była tak wspaniałą maską, że
nie sposób było odgadnąć, co czuje ani myśli.
Będzie musiała się pilnować, by się nie czerwienić, co wciąż jej
się zdarzało w jego obecności. Musi zachować dystans i rezerwę. A to
znaczy, że musi uciec się do pomocy kosmetyków. Zrobiła sobie dość
elegancki, dopracowany w każdym szczególe, choć niezbyt seksowny
makijaż, jak powiedziałaby Kate. Włożyła czarną suknię w białe
kropki, rozpuściła włosy i wsunęła stopy w jedyne sandały, jakie ze
sobą przywiozła.
173
ous
l
a
and
c
s
Wybrali małą restaurację w największym mieście na wyspie.
Właściciel powitał ich uprzejmie i natychmiast spytał:
- Stolik w środku, Wasza Wysokość? Kręci się tutaj jakiś
fotograf.
- Długo już tu jest? - spytał Max.
- Trzy może cztery dni. - Właściciel wzruszył ramionami i
rozłożył ręce. - O ile wiem, nie ma nic wspólnego z tym reporterem,
ale obaj zadają wiele pytań. To wszystko z powodu sukcesji - rzekł,
kiwając głową i patrząc na Maksa.
Sprawiali wrażenie, że rozumieją się bez słów.
- W takim razie zjemy w środku - zdecydował Max.
- My nie plotkujemy o naszej rodzinie królewskiej - ciągnął
żywo właściciel, strzelając palcami na kelnera. - Pozwoli Wasza
Wysokość, że zaproponuję wino z winnicy mojego brata? Ostatnim
razem smakował Waszej Wysokości rocznik tysiąc dziewięćset
dziewięćdziesiąty piąty, a to jest dziewięćdziesiąty dziewiąty.
- Moja kuzynka i ja będziemy zaszczyceni. To wspaniały
rocznik.
Właściciel po raz wtóry strzelił palcami, a kelner pojawił się z
butelką. Kiedy ją otworzył, właściciel podjął:
- Czekamy, aż Wasza Wysokość wróci na wyspę i zrobi dla nas
to, co zrobił Wasza Wysokość dla winiarzy z Niroli.
Max spróbował wina i uniósł kieliszek w toaście.
- Nie potrzebujecie mnie - oznajmił. - To nadzwyczajne wino.
Właściciel ukłonił się z uśmiechem.
174
ous
l
a
and
c
s
- Dziękuję, Wasza Wysokość. Przekażę bratu. Ciężko pracował,
żeby udoskonalić plantację i metody produkcji, a wszystko z powodu
sukcesów Niroli.
Max najwyrazniej cieszył się ogromną popularnością. Upijając
łyk wina, Rosa znów pomyślała, że Max zasługuje ma tron.
Ostatniej nocy, niezależnie od postanowienia, że nie będzie
myślała o sukcesji, leżała zasłuchana w oddech Maksa i usiłowała
znalezć jakąś ucieczkę z pułapki, w jakiej się znalezli.
Sytuacja była jednak beznadziejna. Nie mogli być razem, nie
wywołując skandalu i kryzysu konstytucyjnego. A żeby ogłosić
światu, że nie są tak naprawdę ze sobą spokrewnieni, musieliby
równocześnie oznajmić wszem i wobec, że królowa Eve nie
dochowała wierności mężowi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl