[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rzeczy póki co w jednym z garaży, potem się nimi zajmiemy.
Pani Cobb długo nie mogła przyjść do siebie po tym wstrząsie.
- Naprawdę, mało brakowało - stwierdziła przy filiżance herbaty. - Wie pan, były takie
czasy, kiedy nikt nie cenił amerykańskich mebli. Pewnie właściciele przenieśli do garażu
rzeczy odziedziczone po przodkach, gdy zaczęli kupować francuskie i angielskie antyki.
Swoją drogą dziwne, że ta pańska dekoratorka nie zorientowała się co do ich obecnej
wartości.
Może wręcz przeciwnie - pomyślał Qwilleran - doskonale wie, jaką cenę można za nie
uzyskać.
Nieco pózniej zabrał swą potencjalną gospodynię na przechadzkę po centrum Pickax.
- Jak się pani podoba apartament francuski? - zainteresował się.
- Nigdy nie widziałam czegoś urządzonego z takim przepychem! Jest tam normandzka
szafa ze szczytem typu  łabędzia szyja", ze sterczynkami. Bez wątpienia początek
osiemnastego wieku - zawahała się. - Jeśli będę tu pracować, czy miałby pan coś przeciwko
temu, jeżeli będę robiła na boku ekspertyzy także dla innych klientów?
- Ależ skąd. Nawet może pani otworzyć gabinet w piwnicy i wróżyć im z ręki.
- Och, panie Qwilleran, pana zawsze się żarty trzymają.
Reprezentacyjna dzielnica Pickax była przedziwną zbieraniną szkockich zamków,
hiszpańskich fortec oraz baśniowych domów rodem z Jasia i Małgosi.
- Wszystko to zrobione jest z prawdziwego kamienia - stwierdził - ale nie wiedzieć
czemu wyglÄ…da jak sztuczne, niczym scenografia do kiepskiego filmu.
Minęli studio Amandy (w najczystszym stylu z czasów Dickensa) i redakcję  Pickax
Picayune" przywodzącą na myśl średniowieczny klasztor. Zaprowadził ją do siedziby
kancelarii  Goodwinter & Goodwinter" (wyrazne wpływy architektury heidelberskiej).
Pani mecenas miała spotkanie z klientem, ale zgodziła się przerwać je na chwilę.
- Chciałbym przedstawić panią Iris Cobb - powiedział Qwilleran. - Udało mi się ją
namówić, żeby przeniosła się tu z Nizin i zajęła domem. Pani Cobb, to jest Penelope
Goodwinter, prawniczka zajmujÄ…ca siÄ™ masÄ… spadkowÄ….
- Miło mi panią poznać - oświadczyła gospodyni, wyciągając dłoń.
Penelope podała jej rękę dopiero w ułamek sekundy pózniej, najpierw obrzuciła
zdziwionym spojrzeniem wysadzane kryształem górskim okulary.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
- Pani Cobb - ciągnął Qwilleran - nie tylko dysponuje doświadczeniem, jeśli chodzi o
prowadzenie gospodarstwa, ale zarazem jest licencjonowanym ekspertem i zajmie siÄ™
skatalogowaniem dla nas całej kolekcji.
Pani Cobb promieniała, a Penelope stwierdziła chłodno:
- Och, naprawdę? Oczywiście musimy omówić kwestię wynagrodzenia. Kiedy chce
pani zacząć pracę?
- Jutro wracam do siebie i przyjadÄ™ tu mojÄ… furgonetkÄ…, gdy tylko spakujÄ™ wszystkie
książki.
- Proponuję - rzekła prawniczka - żeby odłożyła pani swój przyjazd do czasu, kiedy
zostanie urządzone pani mieszkanie. W tej chwili znajduje się w opłakanym stanie.
- Nie ma problemu - wtrącił Qwilleran. - Pani Cobb zajmie francuski apartament w
domu. Jeśli chodzi o mieszkanie nad garażem, zamierzam przeznaczyć je dla siebie.
Na twarzy prawniczki ukazało się najpierw zdumienie, potem dezaprobata i dopiero
po sekundzie udało jej się zmusić do bladego uśmiechu.
- Mam nadzieję, że tak będzie wygodnie i dla pana, i dla pani. Jeśli chodzi o warunki
umowy, pomówimy o tym jutro.
- Zabieram dziś wieczorem panią Cobb na kolację do  Old Stone Mili" - powiadomił
ją Qwilleran. - Może zechciałaby pani do nas dołączyć?
- Dziękuję. Bardzo dziękuję, ale już jestem umówiona. A teraz. .. będę musiała
państwa przeprosić...
- No, no! - stwierdziła potem pani Cobb. - Ale wystrojona. Nie wiedziałam, że takie
ciuchy można dostać w Pickax.
Następnego dnia Qwilleran opowiedział o tym zdarzeniu Melindzie Goodwinter po
tym, jak odwiózł gospodynię na samolot. Młoda lekarka o zielonych oczach i bardzo długich
rzęsach zadzwoniła, by zaprosić go na kolację.
- Ja funduję - oświadczyła. - Chciałabym zaprosić cię do  Ottos Tasty Eats".
- Nigdy nie słyszałem o tym miejscu. Dobrze dają jeść?
- Okropnie, ale za to bardzo dużo. To taka rodzinna restauracja, bezalkoholowa.
Można sobie usiąść w sali dla palących albo w sali dla wrzeszczących. Wszystko zależy od
tego, czy chcesz zniszczyć sobie płuca, czy raczej bębenki.
- Twoje zaproszenie jest nieodparcie kuszÄ…ce, Melindo.
- Prawdę mówiąc, mam swoje ukryte powody. Chciałabym zobaczyć twój dom.
Nigdy nie byłam w środku. Tak się składa, że Klingenschoenowie i Goodwinterowie pod
względem towarzyskim nie nadawali na tej samej fali. Możemy spotkać się u Otta o szóstej
piętnaście? Zarezerwuję stolik.
O umówionej godzinie Qwilleran upchnął jakoś swój zielony samochodzik na
zatłoczonym parkingu, kiedy srebrnym kabrioletem nadjechała Melinda.
- Kiedy kupisz sobie złotego rollsa? - powitała go.
- Czy ja wyglÄ…dam jak szejk? Niech te wÄ…sy ciÄ™ nie mylÄ….
- To było fantastyczne posunięcie, kiedy zapowiedziałeś, że będziesz rozdawał swoje
pieniądze - stwierdziła. - Już pojawiły się plotki, że Pickax zostanie przemianowane na
Qwillville. Teraz będą się za tobą uganiać wszystkie kobiety w Moose County, ale pamiętaj,
ja byłam pierwsza.
Restauracja mieściła się w dawnym magazynie, w przemysłowej części Pickax.
Pomarszczony dywan przypominał wyglądem wojskowe koce. Podłużne stoły - też jakby
przeniesione z jakiejś kantyny - pokryte były arkuszami sztywnego białego papieru. Było tam
bardzo jasno, bardzo głośno i nader tłoczno.
Pośrodku sali znajdowała się istna świątynia obżarstwa - dwunastogalonowe kotły
wodnistej zupy, całe kilogramy sałaty, góry frytek i kotletów z panierowanej ryby, wanny
puree ziemniaczanego z proszku i stolik deserowy, na którym podziwiać można było morze
białej piany, nieco przypominającej z wyglądu bitą śmietanę.
- Często tu przychodzisz? - spytał ostrożnie Qwilleran.
- Tylko kiedy zapraszam nadętych ważniaków z miasta.
Goście podchodzili do bufetu, odchodzili od niego z pełnymi talerzami, by wkrótce
znów powrócić, jednak Melinda uparła się, żeby zamówić potrawy z menu i żeby obsłużył ich
kelner.
- Trudno mi sobie wyobrazić - zauważył Qwilleran - żeby twoi kuzyni z kancelarii
prawnej często tu bywali - opisał jej, jak odbyło się spotkanie prawniczki i pani Cobb.
- Penelope chyba trochę zgłupiała, kiedy powiedziałem jej, że gospodyni będzie
mieszkać we francuskim apartamencie, a ja nad garażem.
Zielone oczy Melindy błyszczały od rozbawienia.
- To musiał być dla niej szok. Ona i Alex to ostatni potomkowie najbardziej
snobistycznej gałęzi rodu Goodwinterów. Uważają się oczywiście za coś lepszego od
pozostałych. Wiesz zapewne, że to Penny z nich dwojga obdarzona jest inteligencją i
kwalifikacjami? Alex to tylko nieznośny, nadęty nudziarz, a jednak ona cały czas odnosi się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl