[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chcieli ją zdobyć. Scott Gaines nie będzie mógł spać spokojnie, póki kapitan Quang żyje.
Thu pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Miałem przeczucie, że mu się udało. Wiesz może, gdzie jest?
Quot potrząsnął głową i otwierał usta, by odpowiedzieć, lecz przeszkodzili mu w tym
chłopcy, którzy dotąd siedzieli spokojnie z boku.
Thu obrócił się twarzą do nich, opierając plecami o bar.
Jeden z chłopaków zaczął:
- Zadajesz zbyt wiele pytań. Kim jesteś?
- Człowiekiem, który zadaje zbyt wiele pytań.
- Słyszeliśmy, jak wymówiłeś nazwisko Scott Gaines. Szukamy tego faceta.
- %7łeby dostać nagrodę kapitana Quanga?
- Zgadza się - odparł bez zająknienia chłopak. - Powiesz nam, gdzie on jest.
- Nie - powiedział spokojnie Thu. - To wy mi powiecie, gdzie znalezć kapitana
Quanga.
Chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- Jest nas trzech, a ty jesteś sam - zwrócił uwagę chłopak stojący w środku.
- Jest nas dwóch - poprawił zza baru Quot.
Bandyci cofnęli się trochę i jak na komendę wyciągnęli z tylnych kieszeni spodni noże
sprężynowe. Długie ostrza zabłysły groznie w stronę Quota i Thu.
- Powiesz nam wszystko - wysapał jeden z bandytów. - Gdzie jest ten Amerykanin?
- A właśnie, że wy mi wszystko powiecie - powiedział cicho Thu.
Nagle błyskawicznie zeskoczył z krzesła i przyjął postawę obronną z prawą ręką
gotową do ataku, a lewą chroniącą pierś przed ciosami. Poczekał jeszcze chwilę, aż bandyci
zbliżą się do niego i wtedy ze stłumionym okrzykiem zaatakował. Bandyta z lewej strony,
oberwawszy potężnym uderzeniem w czoło, osunął się nieprzytomny na ziemię błyskając
białkami oczu. Następny chciał się cofnąć, lecz zbyt wolno. Thu obrócił się na pięcie i piętą
trafił go w brzuch. Bandyta skulił się, stracił dech i padł na podłogę. Trzeci zaczął atakować z
podniesionym nożem, ale nim zdołał uczynić krok, trafiła go w głowę butelka z piwem
rzucona celną ręką Quota zza baru. Zamroczony, bandyta upadł.
Thu stanął nad jedynym z trójki, który nie stracił przytomności, położył mu stopę na
gardle i lekko nacisnął. Chłopak zaczął się dusić i chwycił Thu za nogę obiema rękami. Thu
nie zachwiał się ani na moment.
- Mógłbym ci skręcić kark jednym ciosem. Chcesz?
Oddech chłopaka stał się szorstki, urywany. Wił się pod ciężarem stopy Thu, jednak
bez rezultatu. Oczy wyszły mu na wierzch z przerażenia.
- Nie... nie zabijaj... mnie... - zdołał wykrztusić.
- Gdzie jest kapitan Quang?
- Nie wiem, tylko Vo wiedział.
Thu przycisnął mocniej stopą gardło bandyty.
- Mów prawdę! - powiedział ostro.
- To prawda, przysięgam! Kapitan Quang... spotkał się z Vo. Miał zabić
Amerykanina... Nic więcej nam nie powiedział... nic...
- Masz szczęście, że ci wierzę wycedził Thu i cofnął się. Spojrzał na dwóch
pozostałych bandytów i dodał: - Zabierajcie się stąd. Jak się dowiem, że któryś z was tu był i
niepokoił mojego przyjaciela, dostanę was i ukatrupię. Zrozumiano?
Bandyci powoli podnosili siÄ™ na nogi rozmasowujÄ…c bolÄ…ce miejsca.
- Tak... - któryś z nich wymamrotał.
Thu stał i patrzył, jak się wynoszą, jeden po drugim na niepewnych nogach, rzucając
ukradkiem spojrzenia za siebie.
Thu odetchnął. Odwrócił się do przyjaciela i rzekł:
- No, to po kłopocie. Nie sądzę, żeby cię więcej niepokoili.
- Ani ja. Sam nie wiem, jak ci się mogę odwdzięczyć - Quot uśmiechnął się szeroko. -
Chyba postawiÄ™ ci piwo.
- Dziękuję, innym razem - odparł Thu kierując się do drzwi. Muszę wrócić do Lai Khe
i powiedzieć chłopakom, że kapitan Quang żyje. Jakbyś coś o nim usłyszał, natychmiast daj
mi znać.
- Obiecuję - posiedział Quot. - I przekaż porucznikowi, żeby na siebie uważał.
- Nie znasz Scotta - odparł Thu. - Lepiej żeby kapitan Quang znalazł sobie bezpieczne
schronienie, zanim Szczury go wytropiÄ….
13
Chata, którą dzielili między siebie żołnierze Gainesa była jedną z wielu rozlatujących się
drewnianych budowli w obozie. Poza nimi tu i ówdzie wyrastały przyczepy, wykorzystywane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]