[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się go użyć. — No cóż, był bardzo pikantny, nie szokujący, jednak to wystarczyło tamtym
dwóm.
Nic nie powiedziałem. Pomyślałem o Plan B Go–Go Lounge i chciałem zamknąć oczy.
— Więc Ashley skończyła i… no cóż, czekała na aplauz. Ale nikt nie klaskał. Stała
zdenerwowana, czekając na ocenę. A dziewczyny zaczęły jej dokuczać. Najpierw Cathy
uśmiechnęła się drwiąco i spytała: „A gdzie rura?”. Potem zaczęły czepiać się jej ubioru,
fryzury, wszystkiego.
— A co było nie tak z jej ubiorem i fryzurą?
— Jesteś facetem, więc nie zauważyłeś. Jej ubrania były używane.
Nie wierzyłem własnym uszom.
— I co z tego? Wyśmiewałyście ją z powodu tego, że chodzi w używanych rzeczach?
Naprawdę jesteście takimi snobkami?
Rachel wyglądała na urażoną.
— My?
— Chciałem tylko…
— Nie jestem snobką. Nie obchodzi mnie, ile kto ma pieniędzy. Nie w tym rzecz.
— A w czym?
— Te ubrania nie były nawet z drugiej, ale z trzeciej lub czwartej ręki. To było udawanie.
Jakby poszła do lumpeksu i wyszukała w nim rzeczy panienki z dobrego domu z lat
osiemdziesiątych. No wiesz, sweterek z monogramem.
— Nadal nie rozumiem.
— To było tak — tłumaczyła Rachel — jakby próbowała udawać kogoś, kim nie była.
Jakby nosiła przebranie. W każdym razie to było okrutne. Wszyscy zaczęli się z niej śmiać.
— Ty też się śmiałaś?
— Nie — odparła Rachel szybko. Potem wbiła wzrok w podłogę i dodała ciszej: — Jednak
nie powstrzymałam ich. A powinnam. Chcę powiedzieć, że ona stała tam sama, przed
wszystkimi. Nie znała nas. Wyglądała tak bezbronnie, a my śmiałyśmy się jej w twarz, aż w
końcu uciekła.
Rachel zamilkła. Próbowałem sobie wyobrazić tę scenę i to, jak bardzo takie wyśmiewanie
zraniło Ashley.
— Ładnie — mruknąłem, starając się, by zabrzmiało to sarkastycznie, ale nie złośliwie.
— Tak, wiem.
— I co było potem?
— Pobiegłam za nią. No wiesz, żeby przeprosić. Poszła Collins Drive, więc ruszyłam za
nią. Popatrzyłam na Mountainside Road i tam, jakieś pięćdziesiąt metrów dalej, zobaczyłam
ją idącą w stronę Northfield Avenuc Zawołałam, ale Ashley się nie zatrzymała. Nie wiem, czy
nie słyszała, czy chciała mnie zignorować. — Zamilkła i przełknęła ślinę. — A wtedy
zdarzyło się coś dziwnego.
— Co?
— Jakiś samochód zahamował przy niej z piskiem i zanim się zatrzymał, wyskoczył z
niego jakiś wielki facet. Ashley chciała uciec, ale on już był przy niej. No wiesz, to była
sekunda, może dwie. Złapał ją i przerzucił sobie przez ramię. Wrzasnęła. Ja też wrzasnęłam. I
pobiegłam do nich co sił w nogach. Nawet się nie zastanawiałam, wiesz? Po prostu zaczęłam
biec i krzyczeć. Ten wielki facet nie zwracał na mnie uwagi. Zaczął wpychać ją do
samochodu, ale Ashley się opierała. Złapała rękami za krawędź drzwi i próbowała się
wyrwać. Ten wielkolud wpychał ją, ale ona mocno się trzymała. Kierowca krzyknął [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl