[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiemy trochę o Tohidzie - powiedział Pappas. - Pański opis jest zgodny z naszą wiedzą.
Dlaczego sądzicie, że to tam pracuje nasz cel?
- Ponieważ jeden z tamtejszych pracowników skontaktował się z naszym zródłem, Ajaxem
Jeden, i zadał zaplanowane pytanie. Nie będę teraz podawać szczegółów. Pan Winkler je panu
przekaże. Mamy też nazwisko celu. Zestawiliśmy je z danymi, które zebraliśmy, i uważamy,
że to autentyk. Pan Winkler przekaże panu szczegóły również na ten temat. Nie
-S
podjęliśmy żadnych innych akcji, zgodnie z wytycznymi Londynu.
- Dobra robota - powiedział Harry. Spojrzał na Adriana i skłonił głowę w geście uznania.
- Dobra robota, Teheranie - rzekł Winkler. - Macie u mnie dodatkowe kanapki z ogórkiem na
podwieczorek.
- Dziękuję.
Winkler nacisnął przełącznik i obraz na ekranie zaczął migać, a po chwili zgasł.
???
- Ja pierdolę, udało wam się - stwierdził Harry.
- Nie do końca, mój drogi, ale przynajmniej zaczęliśmy. Pytanie brzmi: co planujesz dalej?
- Jeszcze nie wiem. Zacznijmy od podstaw. Jak siÄ™ nazywa?
- Doktor Karim Siamak Molavi. To naukowiec zwiÄ…zany z tajnym departamentem wywiadu
Gwardii Rewolucyjnej. Jego ojciec był intelektualistą-dysydentem, przeciwnikiem szacha.
Karim studiował w Niemczech, w Heidelbergu. Jego nazwisko pojawiało się w pismach
naukowych pod koniec lat dziewięćdziesiątych, potem zniknęło.
- Dlaczego siÄ™ z nami kontaktuje?
- Nie wiemy. Być może to prowokacja. Ale raczej jest po prostu wkurzony.
- Dlaczego?
- Ponieważ jego kuzyn Hosejn Shamshiri został pół roku temu wyrzucony z Gwardii
Rewolucyjnej, a był tam pułkownikiem. Właśnie jego miał na myśli Austen-Smith, gdy
wspomniał o zestawianiu danych.
- Co takiego zrobił ten Hosejn, że go wylali?
- Poprztykał się z niewłaściwym człowiekiem. Generał z Pasdaranu brał więcej niż
zwyczajową działkę z przedsię-
wzięcia, które nadzorował Shamshiri, więc nasz pułkownik poskarżył się przełożonym.
Okazało się jednak, że generał ma wysoko postawionych przyjaciół. Ktoś na górze uznał, że
Hosejn to rozrabiaka, i kazał go wywalić.
- Czyli Molavi ma motyw?
- Właśnie. Dlatego uważamy, że to autentyk.
- Cholera. Dużo wiecie. Nie mówisz mi wszystkiego, Adrianie.
- Mylisz się, mój drogi. I nie przeceniaj wagi kilku faktów, które przypadkiem udało nam się
ustalić. Jesteśmy tylko ubogim krewnym, który przyciska nos do okien lepszych od siebie.
Cieszę się, że skapnęło nam parę okruchów, które możemy ci sprezentować.
- Daruj sobie. Nie znoszę fałszywej skromności - mruknął Harry. - Mamy już nazwisko i
motyw. Co teraz?
- Pora uderzyć w dzwon, nie sądzisz?
- Ale jak? Twój Austen-Boston, czy jak mu tam, nie może tego zrobić. Dorwą go, gdy tylko
zbliży się do kogoś z takim priorytetem dostępu, a poza nim nie masz nikogo na placówce.
Może agent Mahmounem?
- Mahmoud Azadi, bo tak się nazywa, właśnie przestał odbierać telefony. Podejrzewam, że
wystraszył się po ostatniej misji, która doprowadziła nas do doktora Molaviego.
- Kurwa mać - zaklął Harry. - Więc co robimy? Macie na miejscu inne zasoby? Bo my nie
mamy nic.
- Jeszcze nie - odparł Adrian. Sprawiał wrażenie, jakby prowadził w myślach jakąś dyskusję,
a potem zgodził się sam ze sobą. - Jeszcze nie, ale możemy coś mieć.
- Co takiego, jeśli mogę spytać?
- Mamy pewne możliwości operacyjne, o których nie lubimy mówić nawet we własnym
gronie.
- Ale mnie powiesz?
Winkler kiwnął głową, lecz nie odzywał się.
- No gadaj, stary - ponaglił go Harry. - Odebrało ci mowę?
- Nazywamy to Increment. Legalnie rzecz nie istnieje. Ale wiesz, jak to jest.
Harry przechylił głowę. Słyszał to słowo kilka lat temu od innego brytyjskiego oficera
wywiadu. Ale kiedy zaczął naciskać, tamten nabrał wody w usta.
- Co to, do cholery, jest ten Increment? JakaÅ› tajna jednostka?
- Niezupełnie. Tworzy się ad hoc. Wykorzystujemy żołnierzy, głównie z Powietrznych Sił
Specjalnych. Kolorowi, znakomicie wyszkoleni. Hindusi, Pakistańczycy, Arabowie,
Jamajczycy. Wszyscy mówią płynnie po persku. Mogą działać wszędzie, w zasadzie
niewidoczni, a przynajmniej lubimy tak myśleć. SIS wypożycza ich, kiedy musimy się dostać
do zakazanej strefy, zrobić coś nieprzyjemnego i zmyć się bez śladu. To oni mają tę słynną
licencję na zabijanie, no wiesz, 007. Dzięki nim mamy możliwości, których inaczej nie
mielibyśmy, nawet wedle naszych pokrętnych zasad. Nie wiesz nic o Increment, bo ściśle
rzecz ujmujÄ…c, taka organizacja nie istnieje.
- A ty jesteś skłonny wypożyczyć tych wszechstronnych facetów rządowi Stanów
Zjednoczonych?
- Nie. Ale mogę wypożyczyć ich tobie, Harry.
LONDYN
Adrian nalegał, żeby Harry zjadł z nim kolację. Chciał pogadać, widać to było w jego oczach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl