[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Cal wzruszył ramionami.
TYLKO NIE BLIyNITA! " 47
- To akurat żaden problem. W okolicy znajduje siÄ™ kil­
ka całodobowych sklepów. Możemy kupić wszystko, co
nam będzie potrzebne. Zapracowaliśmy sobie na to.
- Z samego rana powinnam wykonać mnóstwo telefo­
nów. ..
- A dlaczego nie miałabyś zadzwonić stąd? Naprawdę,
Annie, nie marudz. Przekonasz się, to będzie bardzo miły
wieczór. Odpoczniesz trochę. A zresztą, jeśli mamy tak
blisko współpracować, musimy się trochę zaprzyjaznić. To
dobre miejsce, na poczÄ…tek.
WiedziaÅ‚a, że jej opór nie zda siÄ™ na nic. Cal najwy­
razniej nie miał ochoty nigdzie się dziś stąd ruszać.
- Cóż. Ostatecznie moglibyÅ›my zostać i ustalić szcze­
góły dalszej trasy.
Kiedy koÅ„czyÅ‚a zdanie, na Å›cieżkÄ™ wypeÅ‚znÄ…Å‚ spory kro­
kodyl. Ruszył w stronę kępy drzew za mostkiem. Annie
zerwała się z ławki i patrzyła na niego z przerażeniem.
- Co się dzieje? Czyżbyś nie lubiła naszego starego
przyjaciela?
Annie w dalszym ciÄ…gu nie spuszczaÅ‚a wzroku z sunÄ…ce­
go ścieżką gada.
- %7ływię dla niego wyłącznie przyjazne uczucia, ale nie
chciałabym spędzić z nim nocy, Cal.
Wstał z ławki i szepnął jej prosto do ucha:
- Więc spędz ją ze mną.
Po kolacji Annie rozsiadÅ‚a siÄ™ wygodnie w wielkim wi­
klinowym fotelu, tuż obok Cala, na hotelowej werandzie.
Cieszyła się zapadającym zmierzchem. Nadal było gorąco,
choć niskie pazdziernikowe słońce już dawno skryło się za
horyzontem. W powietrzu czuło się zapach oceanu, okala-
4 8
jÄ…ce werandÄ™ kwiaty rozsiewaÅ‚y intensywnÄ… woÅ„. Nad bag­
nami pokrzykiwały ptaki.
Podobnie jak Cal, byÅ‚a w luznej koszuli, szortach i san­
dałach. Ubrania kupili w jednym z tutejszych sklepów.
Czuła się świetnie, niedawna fala zmęczenia odpłynęła bez
śladu.
- Aadnie tu, prawda? - spytał Cal.
- O, tak - przyznała z westchnieniem.
Cal z zadowoleniem pomyślał, że nie jest znowu taka
nieczuÅ‚a na uroki przyrody i nastrój chwili. A to byÅ‚ napra­
wdę miły wieczór. Najpierw zjedli kolację przy świecach
w małej hotelowej restauracji. Z przyjemnością patrzył, jak
Annie z apetytem paÅ‚aszuje lokalne przysmaki i nie odma­
wia też wina, choć w samolocie zarzekała się, że prawie nie
pije alkoholu. Cal dolewał go skwapliwie do jej kieliszka.
I on miał swój plan.
Teraz na małym stoliku między nimi stała butelka i dwa
kieliszki.
- Jeszcze trochę? - spytał, podnosząc butelkę i kieliszek.
Annie przecząco pokręciła głową. Z hotelowego patia
dobiegł ich czyjś radosny śmiech.
- Już za dużo wypiłam, ale czuję się świetnie. I, zdaje
siÄ™, nie ja jedna.
- Miło mi to słyszeć, mam nadzieję, że czujesz się
równie wspaniale, jak wyglądasz. - Cal spojrzał na nią
przeciągle. - Nie omyliłem się, kiedy przypuszczałem, że
masz zgrabne nogi.
Annie pochyliła głowę, starając się ukryć rumieniec.
- Jak na kolacjÄ™, nie jest to odpowiedni strój - próbo­
wała zażartować.
- Przecież jesteśmy na Florydzie.
49
- Jestem tu po raz pierwszy.
Cal był tak zdumiony, że odstawił swój kieliszek.
- Nigdy nie byłaś na Florydzie? Zdawało mi się, że
wszyscy studenci, a nawet uczniowie ze starszych klas
zjeżdżają tu na wakacje.
- Nie wszyscy - przechyliła głowę - niektórzy pracują.
- Pracowałaś w czasie wakacji? - spytał zdziwiony
Cal.
Skinęła potakująco głową.
- Podczas ferii zimowych też?
- Zwłaszcza podczas ferii - roześmiała się. - Wtedy
zaczynał się szał świątecznych zakupów i domy towarowe
szukały sezonowych pomocników.
- Niesamowite.
- Pracowałam tak, od kiedy skończyłam trzynaście lat.
Porozmawiajmy jednak o czymÅ› innym.
- Na przykład o kampanii, jaką prowadzisz w moim
imieniu?
- Hm. Mam kilka nowych pomysłów...
Cal wybuchnął śmiechem. .
- Może damy na jeden dzień spokój Calowi Markamo-
wi i pomówimy o Annie Valentine? Bardzo chętnie się
czegoÅ› dowiem o tobie. A wiÄ™c już jako mÅ‚oda dziewczy­
na podejmowałaś się różnych zajęć po szkole, a co było
potem?
- Nic ciekawego - odparła niechętnie.
- Protestuję! Pozwól, że będę mógł wyrobić sobie na
ten temat własne zdanie. - Przechylił się przez stolik i ujął
ją za rękę. - Skoro mamy razem pracować, musimy się
dobrze poznać. O mnie wiesz prawie wszystko. To nie fair.
Annie nie cofnęła swojej dłoni. W tym przyjacielskim
SO " TYLKO NIE BLIyNITA!
geście nie dopatrzyła się niczego nagannego. Przeciwnie,
jego dotyk sprawiał jej przyjemność.
- Od czego mam zacząć?
- Opowiedz mi, kim byli twoi rodzice.
- Mama umarÅ‚a, kiedy miaÅ‚am dwanaÅ›cie lat. Wycho­
wywał mnie ojciec. Pracował jako robotnik w stalowni pod [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl