[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Anna Claire zmarszczyła brwi.
- Nietrudno zgadnąć, że twój ojciec, pani, w końcu się
poddał. Jak Gavinowi udało się go przekonać?
- Gavin nie przekonał go. Ja wzięłam sprawy w swoje
rÄ™ce. - Moira dotknęła dÅ‚oÅ„mi rozpalonych policzków, co­
kolwiek zaskoczona, że po tylu latach wspomnienie tamtych
dni wciąż zmusza jej serce do szybszego bicia. - Zaczęłam
od próśb i bÅ‚agaÅ„. Gdy nie poskutkowaÅ‚y, postawiÅ‚am wszy­
stko na jednÄ… kartÄ™. Przez umyÅ›lnego wysÅ‚aÅ‚am list do Gavi­
na, prosząc go o przybycie. Podrobiłam podpis ojca i użyłam
jego pieczęci. Kiedy Gavin się zjawił po narzeczoną i posag,
czekałam nań na brzegu rzeki z dwiema sukniami w tobołku.
Usłyszał z moich ust, że albo mnie bierze taką, albo niech
odjeżdża i nie pokazuje siÄ™ wiÄ™cej. - RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™ nerwo­
wo. - Jak się domyślasz, odjechaliśmy razem.
- Zerwałaś, pani, wszelkie stosunki z ojcem?
Moira westchnęła.
- Na to się zanosiło. Ale miłość rodzicielska jest jak lita
skała. Kiedy dowiedział się, że urodziłam mu wnuka, zapytał
przez posłańca, czy może nas odwiedzić. Nie skończyło się
na jednej wizycie. DoszÅ‚o do pojednania. Z czasem on i Ga­
vin stali się najlepszymi w świecie przyjaciółmi. - Ujrzała
idÄ…cÄ… z koszem gospodyniÄ™ i powstaÅ‚a z Å‚awy. - MuszÄ™ po­
rozmawiać z FiolÄ…. Briana dotrzyma ci towarzystwa. Korzy­
stajcie ze słońca, skoro tak pięknie dziś świeci.
Odeszła, zaś Anna Claire przeniosła wzrok na Brianę.
Z jej skwaszonej miny wywnioskowała, że siostra Rory'ego
zostaÅ‚a tu wbrew swojej woli i życzeniu. Trzeba byÅ‚o rozÅ‚a­
dować narastające napięcie.
- Rory opowiadaÅ‚ mi o rodzinnym domu zawsze z miÅ‚o­
ścią i zachwytem. Teraz rozumiem go. Jest naprawdę piękny.
- I co jeszcze mówił?
- Dom to, oczywiście, również rodzina. Nie ma bardziej
kochajÄ…cego syna i brata od Rory'ego.
- A zatem zarysowuje się pewna nierówność. Bo o ile my
o tobie wiemy, doprawdy, niewiele, o tyle ty o nas wiesz bar­
dzo dużo. Och, dlaczego musiaÅ‚aÅ› tu przyjechać i zważyć na­
szą radość z powrotu Rory'ego?
Anna Claire poczuła się głęboko dotknięta. Zdobyła się
jednak na gest pojednania. Położyła dłoń na ramieniu Briany.
- Wiem, że bardzo się trapisz tym wszystkim. Zresztą
moje położenie nie jest wcale lepsze. To nie był mój wybór.
Ani Rory'ego, jak sądzę. To okoliczności zmusiły go do
przywiezienia mnie tutaj.
Dziewczyna wzdrygnęła się i odsunęła, jakby dotknięcie
Anny Claire parzyło.
- WolaÅ‚abym, żeby mój brat nigdy ciÄ™ nie spotkaÅ‚. Chcia­
łabym, żeby wszystko było tak jak dawniej, zanim jeszcze
dokonaÅ‚a siÄ™ ta rzez i Rory musiaÅ‚ wyjechać. JesteÅ› kamie­
niem u jego szyi. Nie chcÄ™ ciÄ™ tutaj.
Wyrzuciwszy to z siebie, zebraÅ‚a spódnicÄ™ w sposób za­
iste mało elegancki i pobiegła ścieżką w kierunku domu.
Anna Claire odprowadziÅ‚a jÄ… wzrokiem, po czym z wes­
tchnieniem podniosła się z ławki. Och, gdyby mogła uciec stąd
równie szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie! Nurtował
ją niepokój. Poszła tworzącą łuk aleją, oznaczoną po brzegach
szerokim żywopłotem. Nagle usłyszała czyjś głos. Dochodził
zza ligustru. Zaciekawiona, doszła do przerwy w żywopłocie.
Tutaj głos był wyrazniejszy, mogła już rozróżnić głoski i sylaby.
Rozejrzała się i zobaczyła Innisa. W niczym nie przypominał
nieÅ›miaÅ‚ego chÅ‚opca, jakim go zapamiÄ™taÅ‚a z dnia wczorajsze­
go. Przemawiał z pasją, gwałtownie gestykulując rękami. Jakby
próbował naśladować starego O'Neila.
MajÄ…c nadziejÄ™, że adresatem słów chÅ‚opca jest Rory, An­
na Claire wyszÅ‚a na otwartÄ… przestrzeÅ„ wprost na kolisty pla­
cyk z fontannÄ… poÅ›rodku. Rzezba podtrzymujÄ…ca czaszÄ™ wo­
dotrysku wyobrażała matkę z dzieckiem. Kamienny chłopiec
ofiarowywał matce bukiet kwiatów. Na twarzach obydwojga
widać było ów szczególny wyraz, który dawał pewność, że
darzą się bezgraniczną miłością.
Kiedy podeszła bliżej, zorientowała się, że Innis jest sam.
I że kieruje swe słowa do zaklętych w kamień postaci.
- To Angielka - mówił. - Córa narodu wyklętego, jako
że kieruje nim zasada fałszu i niesprawiedliwości. Nie wolno
mi o tym zapominać, mimo że tak bardzo podobna jest do
ciebie. Kiedy po raz pierwszy ją ujrzałem, pomyślałem, że to
moja matka wstała z grobu. Ale teraz wiem, że nigdy...
Szelest sukni sprawił, że przerwał i odwrócił się. Ostatnie
słowo zamarło na jego wargach. Oczy rozbłysły ogniem. Ten
chłopiec przypominał w tej chwili rycerza rozpalonego
walkÄ….
- Wybacz, że cię przestraszyłam. - Anna Claire stanęła
w pół kroku. Zwiadoma tego, co przeżywa chÅ‚opiec, spojrza­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl