[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmowy, że musiałam go polubić i obdarzyć zaufaniem. Wkrótce też zdobył moje
zaufanie. Potrzebowałam jego przewodnictwa, ponieważ nawet mądrzy ludzie
wypisywali i wypowiadali mnóstwo głupstw na temat równouprawnienia władzy
rodzicielskiej mężczyzn i kobiet, od której zależało życie dzieci i wartość ich
wykształcenia. Mój dawny nauczyciel podsunął mi tytuły pożytecznych książek, po
przeczytaniu których mogłam kontynuować studia na własną rękę.
Nazywał się Esdardon Aya. Zajmował jakieś wysokie stanowisko w ambasadzie.
Urodził się na Hain, w Starym Zwiecie, kolebce ludzkości, skąd wywodzili się
wszyscy nasi przodkowie.
Niekiedy myślałam: jakie to dziwne, że wiem o takich doniosłych, dawnych
sprawach. Ja, która do szóstego roku życia nie wiedziałam nic o świecie poza murami
osady, a do osiemnastego nie znałam nazwy kraju, w którym żyłam! Niedługo po
przybyciu do miasta usłyszałam, jak ktoś mówi o Voe Deo.
- Gdzie to jest? - zapytałam, na co wszyscy wlepili we mnie wzrok. Jakaś kobieta,
stara wynajęta kobieta z miasta, odparła:
- Tutaj, brudasko. Właśnie tutaj jest Voe Deo. To jest twój i mój kraj!
Opowiedziałam to zdarzenie Esdardonowi Aya, ale się nie roześmiał.
- Kraj i naród to dziwne i bardzo trudne pojęcia - powiedział.
- Moim krajem była niewola - powiedziałam, a on pokiwał głową.
W tym czasie rzadko widywałam Ahasa. Brakowało mi jego ciepłej przyjazni, ale
doszliśmy do etapu, kiedy Ahas tylko mnie beształ.
- Jesteś nadęta, publikujesz, bez przerwy przemawiasz - mówił. - Postawiłaś się
ponad sprawą, o którą walczymy.
- Przecież wygłaszam wykłady przed ludzmi z Hame - tłumaczyłam. - Piszę o
rzeczach, które musimy wiedzieć. Wszystko, co robię, robię dla wolności.
- Społeczność nie jest zadowolona z tej twojej ulotki - powiedział Ahas
poważnym, mentorskim tonem, jakby powierzał mi sekret, który powinnam znać. -
Poproszono mnie, żebym ci powiedział, żebyś przedkładała swoje teksty komitetowi,
zanim je opublikujesz. Tym pismem kierują zapaleńcy. Hame sprawia niemało
kłopotów naszym kandydatom.
- Naszym kandydatom! - powtórzyłam z wściekłością. - %7ładen właściciel nie jest
moim kandydatem! Czyżbyś wciąż odbierał rozkazy od młodego właściciela?
Te słowa go ubodły.
- Jeżeli będziesz się wywyższać, jeżeli nie będziesz współpracować, sprowadzisz
niebezpieczeństwo na nas wszystkich.
- Ja się nie wywyższam, robią to politycy i kapitaliści. Dla mnie na pierwszym
miejscu jest wolność. A dlaczego ty nie możesz ze mną współpracować? To działa w
obie strony, Ahasie!
Odszedł rozgniewany, pozostawiając mnie rozgniewaną.
Myślę, że brakowało mu mojego uzależnienia od jego osoby. Być może
zazdrościł mi też niezależności, ponieważ istotnie pozostał człowiekiem pana Eroda.
W głębi serca był człowiekiem lojalnym. Kłótnia przysporzyła nam obojgu gorzkiego
bólu. Bardzo chciałabym wiedzieć, co się z nim stało w burzliwych czasach, które
pózniej nastąpiły.
W oskarżeniu Ahasa tkwiło ziarno prawdy. Odkryłam w sobie talent poruszania
ludzkich umysłów i serc za pomocą pism i przemówień. Nikt mnie nie uprzedził, że
taki talent jest grozny. Ahas twierdził, że się wywyższałam, aleja wiedziałam, że to
nieprawda. Byłam całkowicie oddana służbie prawdzie i wolności. Nikt mi nie
powiedział, że cel nie może uświęcać środków, ponieważ tylko Pan Kamye zna cel
ostateczny. Mogła mi to powiedzieć moja babka. Mogła mi o tym przypomnieć
księga ,Arkamye", ale nie czytałam jej często, a w mieście nie było starszych
mężczyzn, którzy śpiewaliby słowo wieczorami. Nawet gdyby tacy ludzie się
znalezli, zagłuszyłby ich mój piękny głos, który wieścił piękną prawdę.
Sądzę, że nie wyrządziłam żadnej szkody, a co najwyżej taką samą, jak wszyscy
pozostali: zwróciłam uwagę władców z Voe Deo na fakt, że Hame stawała się coraz
bardziej odważna. Partia Radykalna rosła w siłę, dlatego władcom nie pozostało nic
innego, jak wystąpić przeciwko nam.
Pierwszą oznaką było stworzenie podziałów. W osiedlach otwartych, zarówno po
stronie mężczyzn, jak i kobiet, istniało kilka mieszkań dla par. Fakt ten miał wymiar
radykalny, jako że wszelkie formy małżeństw zawieranych między pracownikami
były nielegalne. Pracownicy mieli prawo żyć w parach tylko za przyzwoleniem
właścicieli i tylko wobec nich musieli być lojalni. Dziecko nie należało do matki, ale
do właściciela. Ponieważ jednak gareoci mieszkali w tym samym miejscu co
pracownicy, mieszkania dla par tolerowano lub ignorowano. Teraz, nieoczekiwanie,
zakaz został przywrócony, pary pracowników aresztowano; jeżeli okazało się, że
zarabiali pieniądze, obłożono ich grzywną, rozdzielono i wysłano do domów
prowadzonych przez przedsiębiorstwo. Ress i pozostałe kobiety, które zarządzały
naszym domem, ukarano grzywną i ostrzeżono, że w razie kolejnego odkrycia
niemoralnych układów" kobiety zostaną obarczone odpowiedzialnością i wysłane do
obozów pracy. Dwójka małych dzieci jednej z par nie figurowała na rządowej liście,
dlatego porzucono je, kiedy zabrano ich rodziców. Keo i Ramayo przyjęły dzieci,
które pozostawały pod kuratelą kobiet, jak to zwykle bywało z sierotami w osadach.
Na zebraniach Hame i Społeczności odbywały się na ten temat żarliwe dyskusje.
Niektórzy twierdzili, że Partia Radykalna powinna popierać dążenie pracowników do
życia razem i wspólnego wychowywania dzieci. Nie zagrażało to bezpośrednio prawu
własności, a ponadto mogło przemówić do naturalnych instynktów wielu właścicieli,
zwłaszcza kobiet, które nie miały prawa głosu, ale były cennymi sprzymierzeńcami.
Inni utrzymywali, że wszelkie afekty muszą ustąpić miejsca lojalności wobec sprawy
wolności, a wszystkie interesy prywatne zejść na drugi plan za wielką sprawę
wyzwolenia. Takie stanowisko zajął na zebraniu pan Erod. Wstałam, żeby mu
odpowiedzieć. Powiedziałam, że nie ma wolności bez wolności seksualnej, a dopóki
kobietom nie będzie się na to pozwalało, a mężczyzni nie będą gotowi przyjmować
odpowiedzialności za swoje dzieci, żadna kobieta, czy to właścicielka, czy
pracownica, nie mogła być wolna.
- Mężczyzni muszą ponosić odpowiedzialność za publiczną stronę życia, za
większy świat, w który wkroczy dziecko, natomiast kobieta za życie domowe, za
moralne i fizyczne wychowanie dziecka. Taki podział zaleca bóg i natura.
- Czy wobec tego wyzwolenie kobiety oznacza, że ma ona prawo wejść do bezy i
pozwolić się zamknąć po stronie kobiecej?
- Oczywiście, że nie... - zaczął odpowiadać Erod, ale znowu mu przerwałam,
obawiając się jego miodopłynnej mowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]