[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się pierwszym krokiem na drodze do sławy. Wszystko dlatego, że oprócz normalnych przedmiotów
uczą tutaj wszystkiego, co powinna wiedzieć każda przyszła piosenkarka.
Rockley Park jest szkołą dla młodych ludzi, którzy chcą być piosenkarzami, kompozytorami
muzyki rozrywkowej lub muzykami. Pełno tu utalentowanej młodzieży, która chce ciężko
pracować, aby dostać się na sam szczyt. Pod kierunkiem wielu specjalistów Chloe będzie szkolić tu
swój głos i ćwiczyć taniec. Nauczy się nawet nagrywać swoje piosenki i obsługiwać
skomplikowany sprzęt, z którego korzystają profesjonalni muzycy.
Na razie Chloe oglądała wszystko przez szyby samochodu. Tato jechał powoli, żeby nie przeoczyć
strzałek, które doprowadziły ich w końcu pod nowoczesny budynek ukryty za pięknym, starym
gmachem szkoły. Był to Gołębnik - internat dla dziewcząt z pierwszej i drugiej klasy. Jego okna
wychodziły na park i rozciągające się za nim pola. Chloe spojrzała w górę. Jedno z tych okien
należy do jej pokoju...
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała mama. Ben, mały braciszek Chloe, spał przez całą drogę,
ale obudził się, kiedy dziewczynka wyskoczyła z samochodu.
- Ja też chcem - zakomunikował stanowczo. Chloe pochyliła się, żeby odpiąć mu pasy.
- Uważaj, żeby ci nie uciekł - ostrzegła ją mama. - Wiesz, jaki potrafi być nieznośny.
Jednak Ben był zbyt śpiący, żeby uciekać gdziekolwiek. Z kciukiem w buzi przyglądał się
wspaniałemu dżipowi z napędem na cztery koła, z którego jacyś ludzie wyładowywali właśnie
wielki kufer. Chloe bardzo chciałaby też mieć kufer na swoje rzeczy, ale jej rodziny po prostu nie
było na to stać.
Tato wyjął z bagażnika wysłużoną walizkę, Chloe złapała dwie wypakowane plastikowe torby,
mama wzięła Bena i ruszyli.
Chloe czekała na tę chwilę od dnia, w którym okazało się, że to jej właśnie przyznano stypendium.
Teraz jednak ogarnęły ją mieszane uczucia. Całe szczęście, że drugie stypendium zdobył Danny
James,
perkusista z jej starej szkoły. Przynajmniej jedna znajoma twarz w obcym tłumie!
- Cieszysz się? - zapytał tato.
Kiwnęła głową. Jasne, że się cieszyła - wcześniej. W tej chwili była tak roztrzęsiona, że niemal o
tym zapomniała. Czuła się, jakby w brzuchu miała stado fruwających motyli, a w głowie tabun
kłębiących się myśli. Czy będzie bardzo tęsknić za domem? Czy uda się jej tu z kimś zaprzyjaznić?
Co będzie, jeśli nie poradzi sobie z nauką albo - co byłoby najgorsze ze wszystkiego - jeśli nie
okaże się na tyle dobrą piosenkarką, żeby tu zostać?
We frontowych drzwiach Gołębnika powitała ich kobieta z ciemnymi, kręconym włosami.
Uścisnęła dłonie Chloe i jej rodzicom.
- Jesteś...? - popatrzyła na nią wesoło.
- Chloe Tompkins.
- Witaj w Gołębniku, Chloe. Ja nazywam się Pinto i jestem przełożoną tego domu. Możesz
przychodzić do mnie ze wszystkimi problemami. A jeśli nie chcesz, masz jeszcze panią 0'Flannery
w naszym centrum medycznym.
Pani Pinto sprawdziła coś na liście.
- Twój pokój jest na pierwszym piętrze, na samym końcu korytarza. Będziecie mieszkać we cztery
- wszystkie z pierwszej klasy, oczywiście. Chodzmy, pokażę drogę.
Cała rodzina posłusznie poszła za nią.
W domu panował nieopisany chaos. Niemal wszystkie drzwi do pokojów stały otworem, na
schodach i korytarzach kłębił się tłum dziewczynek i ich rodziców, obładowanych bagażami i
przeciskających się tam i z powrotem. Nowe uczennice można było rozpoznać bez trudu. Wszystkie
wydawały się zagubione, a zaniepokojeni rodzice nie odstępowali ich ani na krok.
W porównaniu z nimi starsze dziewczyny robiły dużo więcej zamieszania. Witały się
entuzjastycznie albo z piskiem radości rzucały się sobie na szyje, nieustannie wchodząc pod nogi
innym.
- Z drogi, dziewczyny, bardzo proszę - powiedziała pani Pinto do stojącej pośrodku korytarza
czteroosobowej grupki, która z wielkim zajęciem o czymś rozmawiała. - Jeśli już rozpakowałyście
swoje rzeczy,
zejdzcie do jadalni na herbatÄ™. Tam sobie wszystko opowiecie.
W końcu pani Pinto otworzyła jakieś drzwi i odsunęła się, przepuszczając Chloe i jej rodziców.
- To tutaj. Widzę, że oba łóżka pod oknem są już zajęte, więc wybierz sobie jedno z drugiej strony i
rozpakuj rzeczy. Potem przyjdz na podwieczorek do jadalni w gmachu głównym. Zazwyczaj
sugeruję rodzicom - zwróciła się do pani Tompkins - żeby pożegnali się z dziećmi tutaj. Przed
odjazdem zapraszam państwa na filiżankę herbaty do kuchni na parterze. Na prawo od wejścia.
- Pomóc ci się rozpakować? - zapytała mama, kiedy pani Pinto wyszła.
- Nie, dziękuję. Dam sobie radę. Tato wyczuł, co dzieje się z Chloe.
- Chodzmy już - objął żonę, która z bezradną miną chodziła wokół córki. - Chloe musi się
zadomowić. Myślę, że jej współlokatorki pojawią się tu niedługo. Mały! Nie rób tego! - krzyknął do
Bena, który urządził sobie skocznię na jednym z łóżek pod oknem. - To jest łóżko innej sławnej
gwiazdy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]