[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie, to nie to - wyszeptała.
- Więc o co chodzi?
Pocałowała go w odpowiedzi. W zasadzie nie miała takiego zamiaru, ale zanim zdążyła pomyśleć,
otoczyła jego szyję ramionami i przycisnęła usta do jego wargi Po chwili odsunęła się od niego i
ukryła twarz w jego ramionach.
- Co my robimy? - wyszeptał. Cofnął się o krok.
Janinę była zbyt zaskoczona całą sytuacją, by móc odpowiedzieć. Starała się ukryć, jakie wrażenie na
niej zrobił.
- To nie powinno było się wydarzyć - kontynuował chłodno.
Debbie MACOMBER
93
- Nie musisz mi mówić - odparła z trudem. - To z pewnością nie było najmądrzejsze posunięcie z
naszej strony.
Przeczesał włosy palcami w geście desperacji i zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło
- powiedział. - W nas - poprawił się.
- To pewnie dlatego, że oboje jesteśmy zmęczeni - próbowała wytłumaczyć sytuację Janinę. - Kiedy
przestaniesz się nad tym zastanawiać, wszystko samo stanie się zupełnie jasne. Dziadzio sprawił, że
się spotkaliśmy. Miał nadzieję, że coś takiego może się wydarzyć. Najwyrazniej siła sugestii jest
mocniejsza niż nam się wydawało.
- Najwyrazniej - mruknÄ…Å‚.
- O rany - krzyknęła, patrząc na zegarek, choć w ciemności nie widziała wskazówek.
- Wiesz, która jest godzina? Nie mogę uwierzyć, że jest tak pózno. Muszę już wracać do środka.
- Posłuchaj Janinę. Myślę, że powinniśmy o tym porozmawiać.
- Oczywiście, ale nie teraz.
Teraz marzyła o tym, żeby uciec od niego i nabrać dystansu do tego, co się wydarzyło. Zaczęło się tak
niewinnie, ale
94
Dobrana para
szybko przerodziło się w bardzo poważną sytuację.
- W porządku, porozmawiamy o tym rano. - Zach nie wydawał się zadowolony z takiego rozwiązania.
Szedł obok niej przez ogród, mrucząc pod nosem: - Niech to szlag! Wiedziałem, że nie powinienem tu
przychodzić.
- Nie ma powodu, żeby się tak złościć. Możesz zrzucić wszystko na ten księżyc. Jego blask zamieszał
nam w głowie.
- Tak, tak - mruknÄ…Å‚.
- Cóż, dobranoc - pożegnała się, udając rozbawienie.
- Dobranoc - odparł równie nonszalancko.
Kiedy dotarła do swego pokoju, rzuciła się na łóżko i zakryła twarz dłońmi.
O nie, lamentowała w duchu.
Wiedziała, że przekroczyli granicę, której nie powinni przekraczać. Wszystko przez ku-sicielski los.
Stracili zdrowy rozsÄ…dek.
Kilka minut pózniej, nadal drżąc, wstała i rozebrała się. Wsunęła się pod kołdrę, próbując znalezć
wygodną pozycję. Nie czuła się jednak wcale senna. Wiedziała, że następnego dnia będzie musiała
prowadzić zwyczajne,
Debbie MACOMBER
95
grzeczne rozmowy z Zachem, a nie była pewna, czy będzie w stanie z tym sobie poradzić. On z
pewnością czuł się podobnie. Widziała, że niemal nie mógł na nią patrzeć, kiedy wchodzili do hotelu.
Odrzuciła kołdrę. Doszła do wniosku, że ma tylko jedną opcję. Musi wyjechać ze Szkocji. Im szybciej
to zrobi, tym lepiej. Chwyciła za telefon i zadzwoniła na lotnisko. Zarezerwowała bilet na najbliższy
lot do domu i natychmiast zaczęła pakować walizki.
Nie myślała nawet o spaniu i przed północą zeszła do recepcji.
- Wyjeżdża pani wcześniej, panno Hartman? - spytał kierownik nocnej zmiany.
- Tak - odparła sucho.
- Mam nadzieję, że nie jest to wynikiem pani niezadowolenia z naszych usług.
- Nie, wszystko było wspaniale. - Wyjęła małą karteczkę z portfela i położyła na ladzie. - Czy może
pan upewnić się, że pan Thomas otrzyma to z samego rana?
- Oczywiście - zapewnił recepcjonista. Była zadowolona, wiedząc, że Zach dowie
się, że wyjechała. Usiadła na sofie w lobby i czekała na taksówkę.
Około piętnastu minut pózniej taksówka
96
podjechała i jej walizki znalazły się w bagażniku samochodu. Zawahała się i spojrzała po raz ostatni
na okolicę. %7łałowała, że nie miała okazji zobaczyć klifów. Po chwili wsiadła na tylne siedzenie
taksówki.
Droga na lotnisko zdawała się wydłużać w nieskończoność. Czuła rosnący żal, że porzuca Szkocję.
Zakochała się w tym kraju podczas swojej krótkiej wizyty i miała nadzieję, że kiedyś tu wróci.
Wiedziała także, że wspomnienie zeszłej nocy na zawsze pozostanie w jej pamięci i z pewnością nie
będzie żałowała czasu spędzonego z Zachem.
Dotarła na lotnisko na długo przed czasem. Przez godzinę piła kawę w kawiarni i przeglądała
magazyny o modzie. Kilka z nich zabrała, aby pokazać Pam.
Z kubkiem kawy w ręku podeszła do punktu odprawy i kontroli paszportów. Torba zsunęła jej się z
ramienia i potrąciła mężczyznę stojącego obok. Spontaniczne przeprosiny zamarły na jej ustach, kiedy
zobaczyła kim był ten mężczyzna.
- Zach! - krzyknęła, niemal upuszczając kubek z kawą. - Co ty tu robisz?
ROZDZIAA PITY
- Pewnie myślisz, że to tak specjalnie? - spytał. - Dla mnie jest oczywiste, że to ty za mną ciągle się
kręcisz. Znalazłaś karteczkę, którą wsunąłem ci pod drzwi i...
- Wymeldowałam się z hotelu przed północą, więc nie było możliwości, żebym cokolwiek mogła
znalezć pod drzwiami - odparła gniewnie. - A poza tym zostawiłam ci wiadomość w recepcji.
- Nie dostałem jej.
- No to nastąpiło nieporozumienie.
- No tak - mruknÄ…Å‚ pod nosem. - Nieporozumienie...
Sądząc po tonie, wcale jej nie wierzył. Oburzona chciała zaprotestować.
98
- Przepraszam.
Zach i Janinę odwrócili głowy. Pracownica lotniska, próbowała zwrócić ich uwagę.
- Czy mogę prosić pani bilet i paszport? - zwróciła się do Janinę. - Blokują państwo kolejkę.
- Oczywiście, przepraszam.
Podając dokumenty, doszła do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie ignorowanie Zacha. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl