[ Pobierz całość w formacie PDF ]
reling. Zaskoczony o mało nie wypadłem za burtę. Jednak silna dłoń zatrzymała mnie.
- Uważaj na plecy - rzucił Michał.
Milczałem zamyślony.
- Co teraz? - zapytał.
- Będziemy nurkować.
- Cała załoga do mesy! - odezwał się głos z megafonu. - Załoga do mesy!
Zeszliśmy do mesy. Byli tam wszyscy oprócz anonimowej załogi Diabolo , Danielle i
rosyjskich blizniaków, którzy pewnie wciąż czekali na sygnał w Filadelfii leżącej na dnie
morza.
Julio beznamiętnie ćmił cygaro i patrzył na teledyski w MTV. Sara ostentacyjnie
opędzała się od dymu. Rosjanie, Oleg i Kostia, siedzieli w kącie i o czymś szeptali. Steve
oglądał swoje paznokcie, a Hans i Pierre grali w karty. Michał sięgnął po gitarę leżącą na
jednej z kanap. Cicho brzdąkał różne melodie. Musieliśmy pół godziny czekać na przyjście
Danielle i Findera. Gdy weszli, oboje mieli poważne miny.
- Mamy tu sabotażystę - oznajmiła Danielle. - Filadelfia nie może wrócić na
powierzchniÄ™.
Kapitan Chaja z troską patrzył do góry, skąd na pokład okrętu, ubrani w szelki,
zjeżdżali z pokładu helikoptera Skowronek i Pirania. Obaj po szczęśliwym lądowaniu zaraz
zostali zaprowadzeni do mesy. Marynarze poczęstowali niedoszłych topielców czymś na
rozgrzewkę. Przy stole siedzieliśmy w piątkę: kapitan, dowódca komandosów, policjanci i ja.
- Miał pan rację - zwrócił się do mnie kapitan, powoli zdejmując z siebie części
rynsztunku. - Cwanie wymyślili ten zamach.
- Uprzedzałem, że obaj są dobrzy, a Michał nawet lepszy od was wszystkich -
mruknÄ…Å‚em.
- Wszyscy opowiadają legendy o ludziach z GROM-u - mówił kapitan. - Podobno
każdy z nich to siła plutonu spadochroniarzy. Tak naprawdę myślałem o tym pana pomyśle,
żeby wysłać kilku płetwonurków.
- Po co? - zapytał Skowronek.
- Zastanawiałem się, jak załoga Diabolo chce dłużej pracować na głębokości, na
której leży wrak Wilhelma Gustloffa - wyjaśniałem. - Pan Jurek z klubu Wieloryb mówił
o dzwonie nurkowym. Pomyślałem także o jakimś batyskafie.
- Batyskaf? - prychnął kapitan. - To okręt podwodny. Słyszałem, że coś takiego na
wyposażeniu miały rosyjskie oddziały Specnazu. Moje chłopaki opowiadali, że to cudo ma na
dziobie właz i prawdopodobnie śluzę. Ta machina zanurzyła się w chwili, gdy chcieliśmy
rozpocząć kontrolę.
- Jest pan zadowolony? - pytał Skowronek. - Dla zaspokojenia pańskiej ciekawości
musieliśmy kąpać się o tej porze roku w morzu.
- Naprawdę nadmuchiwana łódka wypchnęła was do wody? - dziwiłem się.
- Pan komisarz jakoś tak dziwnie rzucił się na mnie... - zajęczał Pirania.
- Nie gadaj bzdur! - huknął Skowronek. - Widział pan tam swojego Dańca?
- Tak, jego kumpla również - odpowiedziałem.
Po niecałej godzinie ponton spuszczony z okrętu odwiózł mnie i policjantów na brzeg,
gdzie na plaży czekał na nas samochód terenowy. Kapitan Chaja i dowódca komandosów
mieli dyskretnie obserwować Diabolo .
Staliśmy na twardym piachu.
- Gdzie jesteśmy? - spytałem kierowcę terenowego honkera.
- Tam - wskazał palcem - dwa kilometry stąd jest hotel Bryza w Juracie. Własność
tego znanego biznesmena. Ma zawsze gustownie dobrane krawaty.
Kiwnąłem głową.
- To ja się przejdę - powiadomiłem Skowronka.
Ten tylko wzruszył ramionami, życzył mi dobrej nocy i miłego spaceru. Komisarz od
czasu przymusowej kąpieli stał się dziwnie melancholijny i nieobecny duchem.
Niespiesznie szedłem po wilgotnym piasku helskiej plaży. Po lewej stronie miałem
morze, którego fale co jakiś czas zagradzały mi drogę wdzierając się na ląd. Pochyliłem się i
sięgnąłem po płaski, okrągły jak dysk kamień i puściłem po wodzie kaczki. Pocisk odbił się
trzy razy, nim utonął w białym grzywaczu. Spojrzałem za siebie. Zimne światło księżyca
oświetlało plażę. Na przestrzeni kilku kilometrów byłem absolutnie sam. Jedynie światła
Bryzy nieco psuły to uczucie samotności. Zasłuchany w szum morza mogłem skupić moje
myśli na Pawle Dańcu. Tak bywa, że w takich chwilach przychodzi olśnienie. Już wiedziałem,
co zrobi Paweł, jaki będzie jego następny ruch. Wtedy przypomniałem sobie o wieczornym
spotkaniu z Rosjanami. Przyspieszyłem kroku. Po drewnianych schodkach obok Bryzy
wszedłem na deptak Juraty, łączący morską plażę z molo na Zatoce Puckiej. Szybko szedłem
po kostce brukowej. Na terenie hotelu, w dmuchanym namiocie kryjÄ…cym w sobie kort do
tenisa, odbywała się jakaś impreza. Wodzirej zachęcał do jedzenia potraw z grilla. Dwaj
młodzieńcy z kubeczkami wypełnionymi piwem pytali młodego, miejscowego chłopaka,
gdzie o tej porze można kupić mocniejszy alkohol. Pokręciłem ze smutkiem głową,
przeszedłem przez tory kolejowe. Sto metrów po prawej widziałem budyneczek dworca.
Minąłem dwie budki telefoniczne i koło budowanej właśnie karczmy z drewnianych kloców
skręciłem w lewo do Morskiego Oka . Tam panowała przyjemna cisza. Z restauracji ręką
machał do mnie Olbrzym. Siedział przy jednym stoliku z Rosjanami.
- Doktor Aleksy Suworow - naukowiec przedstawił się wstając.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]