[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postara.
Po obiedzie oboje zwlekali z rozstaniem. Angie zaproponowała
zabawę w układanie wyrazów z wylosowanych liter. W pierwszej
chwili chciał odmówić, lecz w końcu zgodził się spróbować.
- Chodzi o to,że musimy ułożyć słowo z tych samych liter w tym
samym czasie - wyjaśniła mu zasady i sięgnęła po kostkę.
- Gotowy?
- No, dobrze - skinął głową.
Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak bardzo się śmiała. Rhys
przystąpił do zabawy z takim samym zapałem i rzetelnością, jakie
114
RS
cechowały go w pracy zawodowej. Układał na ogół bardziej
skomplikowane wyrazy i zapisywał je na kartce starannym
charakterem pisma w równym rządku. Ona swe najczęściej
trzyliterowe słowa gryzmoliła w pośpiechu, a czasem nawet
wymyślała nie istniejące.
- Gup? - powtórzył za nią wyraznie zakłopotany - a co to jest?
- Chyba nie myślisz, że to dziecko akwariowego gupika-pawie
oczko?
- Możemy sprawdzić w słowniku - zasugerował.
- Na litość boską, Rhys - wybuchnęła śmiechem. - Nie ma
takiego słowa. Po prostu się wygłupiam.
- Jeśli ci na tym zależy, zgadzam się na zaliczenie punktów -
zaproponował wspaniałomyślnie.
Rzucona przez nią poduszka przeleciała tuż koło jego głowy. Na
widok jego srogiej miny chwycił ją na nowo atak śmiechu.
- Rhys, czy ty nie mógłbyś...
Nie dokończyła, gdyż Rhys odwrócił się w stronę frontowych
drzwi, skąd właśnie dobiegł ich hałas.
- Co to było? - spytał.
- Listonosz - odparła, idąc po pocztę. - Myślałeś, że jakiś
włamywacz? W środku dnia?
Odchrząknął. Angie zastanawiała się, czy człowiek już rodzi się
ze zdolnością wyrażania swych uczuć za pomocą takiego jednego
nieartykułowanego dzwięku, czy też jest to cecha nabyta.
115
RS
Gdy skończyła przeglądać korespondencję, jej dobry nastrój
prysł. Pomiędzy rachunkami i urzędowymi pismami znalazła kopertę
z adresem zwrotnym więzienia, w którym przebywał ojciec.
Wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę.
Dlaczego do niej napisał? Czyż nie wyjaśnili sobie wszystkiego
podczas ostatniego widzenia? Powiedziała mu wtedy bez ogródek, co
myśli o prowadzeniu przez niego interesów i jego etyce zawodowej.
On z kolei wypomniał jej, że dopóki miała szafy pełne
kosztownych strojów, a przed domem stał drogi sportowy samochód,
którym jezdziła na rozliczne towarzyskie imprezy, nigdy się nie
zainteresowała, skąd na to wszystko biorą się pieniądze. Te słowa ja
zabolały. Głównie dlatego, że były prawdziwe.
- Czy coś się stało? - spytał Rhys. Najwidoczniej nie potrafiła
ukryć wrażenia, jakie wywołał list ojca. - Czy się Czymś
zdenerwowałaś?
Zmusiła się do uśmiechu.
- Ależ nie, skądże. Nadszedł plik rachunków do zapłacenia. Nie
ma się z czego cieszyć.
Odłożyła rachunki na biurko, a nie otwarty list ojca wrzuciła do
kosza na śmieci. Zauważyła, że Rhys się jej przygląda. Nie odezwał
się jednak, co przyjęła z ulgą.
- A może chcesz zabawić się jeszcze w jakąś inną grę? - zapytał
po chwili.
116
RS
Siedział na podłodze w koszuli rozpiętej do połowy i Angie
dobrze widziała jego pierś. Opięte spodnie uwydatniały muskularne
uda. Włosy błyszczały w świetle lampy.
Jest zbyt cudowny, by istnieć naprawdę. Angie wprost trudno
było uwierzyć, że gdyby zapragnęła, mogłaby podejść do tego
wspaniałego mężczyzny i całe jego ciało znalazłoby się we władaniu
jej dłoni, Uśmiech zadrżał w kącikach jej ust Już tego pragnęła.
Ze śmiechem, niespodziewanie rzuciła się ku niemu i
przewróciła go na plecy. Leżeli teraz oboje na zniszczonym dywanie.
Pochyliła się nad nim i powiedziała:
- Właśnie wymyśliłam nową grę, w którą chciałabym się
pobawić. - Uchwyciła go mocno drobnymi dłońmi za nadgarstki i
przycisnęła je do ziemi po obu stronach głowy.
Jego oczy zabłysły radośnie.
- Serdecznie zapraszam.
- Ale musisz ze mną współpracować. Inaczej nie będzie zabawy.
- Naucz mnie reguł - prowokował ją. Leżał pod nią zupełnie
nieruchomo.
Usiadła na nim, ciągle mocno przytrzymując przy ziemi jego
ręce.
Schyliła się i leciutko ugryzła go w brodę.
- Ja pokierujÄ™ tÄ… grÄ….
Patrzył na nią zachęcająco spod zmrużonych powiek.
- Wiem, że wszystkim potrafisz pokierować, bostonko, i ze
wszystkim umiesz się uporać.
117
RS
Przez moment poważnie zastanawiała się, czy aby będzie
potrafiła uporać się z ich romansem. Widocznie Rhys miał do niej
większe zaufanie niż ona sama do siebie. Uznała, że nie czas na takie
rozważania.
- Rozmyślałam nad tytułem tej nowej gry - szepnęła mu do ucha.
Popieściła je koniuszkiem języka.
- No i co? - Usłyszała jego zdławiony głos. Ciekawe, jak długo
tak będzie spokojnie leżał i pozwoli jej na inicjatywę w tej  grze".
Przynajmniej teraz miała przewagę nad zawsze władczym Rhysem
Wakefieldem.
- Chyba ją nazwę  Doprowadz mężczyznę do szaleństwa". - Jej
ciało zaczęło demonstrować Rhysowi zasady, które tak chciał poznać.
Powoli przesuwała sutkami po jego piersi.
- Robisz to od momentu, kiedy przekroczyłaś próg mego
gabinetu. - Poczuła niespokojny ruch jego bioder.
Całowała jego policzki, a potem zbliżyła usta ku jego ustom.
Chwytała wargami i zębami jego wargi, które wreszcie milcząco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl