[ Pobierz całość w formacie PDF ]
błagalnym głosem: Marta, zrób mi herbatę albo kawę, lepiej kawę, taką
mocnÄ…!". Rodzice prawie nigdy nie byli ze sobÄ… razem. Tylko mijali siÄ™ w
drzwiach, wymieniając informacje, co zostało załatwione, a co jeszcze nie i
kto kiedy wróci, a kiedy wyjedzie. A gdy udało się im wreszcie spotkać,
mieli tyle spraw do omówienia, że czasem zapominali, że w ogóle mnie
majÄ….
Dlatego zazdrościłam Joasi rodziców, choć moich kochałam mimo
wszystko (w końcu kocha się ludzi za to, że są, a nie za to, że mają więcej
albo mniej czasu). Jedyne, czego nie mogłam im wybaczyć, to braku
rodzeństwa, bo bardzo chciałam mieć brata. Niestety, rodzice nie mogli
sobie na drugie dziecko pozwolić. Tak mówiła mama do swoich koleżanek
przez telefon, prosząc je kolejny raz o dyżur przy córce, czyli przy mnie.
Kiedy to wszystko się wydarzyło, gdy zawalił się Joasi świat, myślałam,
że ona nie da rady. %7łyła jak pączek w maśle, o nic się nie martwiła, nic nie
musiała robić, o niczym pamiętać. Mama i tata usuwali z jej drogi wszystkie
przeszkody, nie nauczyli jej samodzielności. Gdyby mnie to spotkało,
byłoby zupełnie inaczej. Przyzwyczaiłam się do dbania o własne sprawy,
potrafiłam też zadbać o innych. To normalne, że czasami tak jest, i nie ma co
się użalać.
Tego lata wakacje nie zapowiadały się dobrze. Babcia Krysia wyjechała
do syna do Australii. To był brat mojej mamy. Urodziły się im blizniaki,
więc potrzebowali pomocy. Została mi jedynie ciotka Dorota ze
Zwinoujścia, czyli młodsza siostra babci Krysi.
Ciotka mieszkała w starym domu, bardzo blisko morza. Miała ładny
ogród i była sama. Cieszyłam się na ten wyjazd. Nigdy jeszcze nie byłam
nad morzem. Rodzice zabierali mnie tylko w góry. Uważali, że nad morze
wyjeżdżają jedynie leniuchy i żarłoki. Dostałam błękitny kostium
kąpielowy, mały ponton w różowe motylki, koło ratunkowe, przezroczyste
klapki do chodzenia po plaży, i wyruszyłam w daleką podróż. Morze
zobaczyłam tylko raz tego dnia, gdy przyjechaliśmy do Zwinoujścia.
Prosto z trasy tata zajechał na parking przed plażą i poszliśmy obejrzeć
zachód słońca. Był już wieczór, słońce zachodziło za horyzont. Widok był
przecudny.
Zobaczysz, jak tu jest pięknie o wschodzie. A w słoneczne dni na plaży
jest tyle ludzi, że brakuje miejsca na koc, a morze tak przyjemnie szumi i
łaskocze w nogi. Na plaży można znalezć muszelki, kolorowe kamyczki,
czasami trafi siÄ™ malutki bursztyn, zobaczysz! Obiecywali rodzice, kiedy
się rozstawaliśmy.
A ja nie zobaczyłam już nic więcej poza tym zachodem słońca. Ciotka,
dawna nauczycielka, na pierwszy rzut oka zupełnie normalna, okazała się
fanatyczką zawodu i gdy tylko rodzice zniknęli z pola widzenia,
przypomniała sobie dawne czasy i zajęła się moim wychowaniem.
Jesteś bardzo zaniedbanym dzieckiem zauważyła. Brakuje ci
dobrych manier i podstawowych umiejętności powiedziała na wstępie.
Potem przepytała mnie z matematyki, kazała przeczytać kilka linijek tekstu i
stwierdziła: Ty nic nie umiesz!
Ale ja mam tylko dziewięć lat tłumaczyłam. Skończyłam dragą
klasę i dopiero zaczynam się uczyć. Próbowałam protestować. W końcu w
szkole nie byłam osłem.
A ja jestem wieloletnim pedagogiem powiedziała z wysoko
podniesioną głową. Wiem, co powinna umieć dziewczynka w twoim
wieku. Dlatego ogłaszam dzisiaj i podaję do twojej wiadomości, że przez
resztę miesiąca będziemy nadrabiały zaległości. Udowodnimy rodzicom, co
powinnaś wiedzieć, bo słabo się, jak widać, starają oświadczyła
podniesionym głosem.
Tym sposobem zamiast spacerować po plaży, pluskać się w morskich
falach i pływać na nowiutkim pontonie w różowe motylki, siedziałam w
ogromnym mieszkaniu, do którego nie docierał nawet promyczek słonka, bo
stare drzewa przykrywały konarami cały dom. Rano schodziłam do małego
sklepiku, żeby zrobić zakupy, i natychmiast musiałam wracać do domu,
potem uczyłam się gry na fortepianie, potem głośnego czytania. Ciotka na
obiad gotowała codziennie to samo (rosół z kury, ziemniaki z mięsem i
kalafior), a po obiedzie ja sprzątałam, myłam naczynia i ustawiałam na
swoje miejsce, prałam własne rzeczy, uczyłam się prasować, składać
ubrania, układać sztućce na stole, wyszywać kwiatki na płótnie, piec
ciasteczka z płatków owsianych, zjadane potem tylko przez ciotkę, obierać
ziemniaki, cerować, przyszywać guziki i jeszcze wiele rzeczy, których już
nawet nie pamiętam. Przeszłam przyspieszony kurs gospodyni domowej i
kujona.
Z okien mojego pokoju na piętrze dojrzałam wśród gęstych gałęzi
kawałeczek błękitnego nieba. Wmówiłam sobie, że to jest morze.
Wpatrywałam się godzinami w ten błękit, marząc o wyjściu do ogrodu. W
końcu ciotka się zgodziła, pod warunkiem że nie wyjdę poza ogrodzenie i
będę przebywała jedynie koło domu.
W mieście jest niebezpiecznie tłumaczyła z ponurą miną. Wszędzie
tłumy ludzi, nie wiadomo, co się może zdarzyć. Pamiętaj, nie wychodz na
ulicÄ™. Ja nie wychylam od lat nosa z domu. Zakupy robiÄ™ tylko naprzeciwko
i natychmiast wracam. Tobie też to radzę.
Musiałam posłuchać. Zresztą nawet gdybym chciała, to furtka i tak była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]