[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obserwowało ich wyjście z portu. Niektórzy unosili broń i wydawali pożegnalne okrzyki. Na
 Hiacyncie właśnie stawiano żagle. Ivanos przesiadł się na kogę. Conan ufał Ferdinaldowi, ale
wolał mieć tam swojego porucznika. Ivanos miał mieć oko na Zingaryjczyka, pilnować, aby załoga
słuchała rozkazów Ferdinalda oraz strzec okrętu i kobiet. Jeżeli Conan miał do kogoś trochę
zaufania, to tylko do swojego bosmana. Barbarzyńca dokonał też pewnej zmiany. Jedyna nie
uszkodzona katapulta została przeniesiona z pokładu  Hiacynta na  Wiedzmę i umocowana na
śródokręciu, w miejscu gdzie kiedyś stał maszt. Wypróbowawszy tę broń, Conan był pewien, że w
razie czego zdoła odbić kogę, gdyby nastąpił tam jakiś bunt. Zwłaszcza że  Wiedzma miała
liczniejszą załogę.
Wreszcie statki opuściły port Djafur. Conan skierował je na północ. Nieco z tyłu płynął  Hiacynt
poruszany łagodną, poranną bryzą. Wkrótce po prawej burcie pojawiły się wyspy archipelagu
Aetolian. Z dala były widoczne ich skaliste, nierówne szczyty. Ten ostatni łańcuch wysepek nie był
dobrym miejscem. Skały, tylko skały. Nie było tu miejsca na uprawę roślin czy hodowlę zwierząt,
nikt nie mieszkał na tych wyspach na stałe ani tu nie zaglądał. Tylko morskie fale biły w puste
brzegi. %7łeglarze nie lubili tych wysepek, rafy wokół nich zdarzały się nawet w sporej odległości od
lądu. Ich śmiercionośną obecność zdradzały tylko wiry na powierzchni morza lub niespodziewane
załamania fal. Nie były to tak niebezpieczne pułapki jak w cieśninach, między wysepkami wokół
Djafur. Tam statek bez doświadczonego pilota był skazany na zagładę. Tutaj na pełnym morzu
wystarczył wprawiony obserwator. Conan wysłał jednego z piratów na dziób i miał nadzieję, że
Ivanos lub Ferdinald wpadli na ten sam pomysł.
 Gdzie jest ten statek?  marudził jeden z wioślarzy.  Długo musimy machać wiosłami,
zanim zabijemy tych Turańczyków i wrócimy spać?
 Ay& i gdzie, na wszystkie demony, podział się nasz maszt i żagiel?  ten dopiero trzezwiał.
 Ta szmata przydałaby się bardziej niż ta zabawka do rzucania kamieniami  przyznał inny,
wiosłując z niechęcią.
Conan nie zwracał uwagi na te narzekania i nie kłopotał się odpowiedziami. Maszt i żagiel nie
wchodziły w grę, jeśli mieli zbliżyć się do ofiary nie zauważeni. Ze swego miejsca przy sterze
barbarzyńca dał tylko znak staremu Yorkinowi, aby zaczął grać na flecie. Jałowe dysputy umilkły,
gdy wioślarze mieli pilnować rytmu. Z tyłu lawirował  Hiacynt pod pełnymi żaglami. Odległość
między statkami rosła jako, że żaglowcowi trudniej było manewrować w wąskich przejściach
między skałami. Na szczęście wiatr zmienił się teraz na południowo zachodni i wiał od rufy, więc
 Hiacynt nie musiał halsować. Odległość między nimi powinna zmniejszyć się pózniej, na
otwartych wodach, chociaż i tak Ferdinald miał utrzymywać  Hiacynta z tyłu, aby uniknąć
wykrycia. Nagle zaszło coś, co zmusiło Conana do gwałtownej zmiany kursu. Zza jednej z najdalej
wysuniętych na północ wysp archipelagu wychyliły się czerwone żagle okrętu Imperium. Był
daleko, ale mógł ich zauważyć.
 Wiosła wstecz! Wstecz, psy!  zareagował błyskawicznie barbarzyńca, napierając całym
ciałem na wiosło sterowe i zmuszając łódz do skrętu.  Podwójne tempo, i raz, i dwa, uderzać!
uderzać! Tak dobrze, cała naprzód! Sondować dno!
W błyskawicznym tempie  Wiedzma skierowała się ku jednej z wysp, aby skryć się za nią.
Czerwone żagle i wysokie maszty były doskonale widoczne z dużej odległości, ale barbarzyńca miał
nadzieję, że jego pozbawiona masztu jednostka nie została dostrzeżona. Zbliżyli się do skalistego
wybrzeża. Skały zasłoniły ich przed Turańczykami, ale teraz groziło inne niebezpieczeństwo. %7łycie
całej załogi spoczywało obecnie w rękach pirata sondującego dno na dziobie. Raz po raz dobiegały
stamtÄ…d jego krzyki.
 Nie ma dna! Nie ma dna! Rafy po prawej burcie!! Bardziej na lewą, tu chyba jest przejście.
Dno dziesięć stóp!!! Obniża się znowu. Nie ma dna!
Conan spojrzał do tyłu i zaklął.  Hiacynt krążył między wyspami z podniesionymi żaglami. Był
doskonale widoczny z daleka, ale o dziwo, statek Imperium nie zwolnił ani nie zmienił kursu. Być
może nie uznali kogi za niebezpieczną. Barbarzyńca przekazał ster jednemu z piratów i wszedł na
nadbudówkę. Zasłonił oczy przed blaskiem słońca. Na horyzoncie daleko przed szkunerem
dostrzegł to, czego oczekiwał: szerokie reje wojennej galery, jej purpurowe żagle były ozdobione
księżycem Turanu. Conan postanowił trzymać się na razie blisko wyspy i zmniejszyć szybkość o
połowę. Zdecydował, zgodnie z planem, utrzymywać taką odległość, aby zaledwie widzieć statki
Imperium na horyzoncie.  Hiacynt zaś miał się trzymać jeszcze dalej z tyłu. Turańskie galery
wkrótce znalazły się dość daleko. Barbarzyńca nie wiedział, czy dostrzegły swych prześladowców,
jeśli tak, to nie dały tego po sobie poznać. Płynęły wciąż na północny wschód.
 Wiedzma trzymała się blisko brzegu, co niezbyt podobało się piratom.
 Dlaczego obijamy siÄ™ po tym skalistym brodziku?  piraci stawali siÄ™ coraz bardziej
niecierpliwi.
 Czy teraz będziemy uciekać przed naszą zwierzyną?
 A może próbujemy zwabić ich na skały jak syreny?
 Przysięgam, że tam był drugi okręt. Widziałem go.
 Czemu ich nie dopadniemy?
Uciszyli się, gdy  Wiedzma zaczęła okrążać wyspę w niebezpiecznej bliskości brzegu. To
wymagało uwagi i ciągłego sondowania dna. Piraci wiosłowali w skupieniu. Kiedy wychodzili zza
łańcucha wysp, galery nie było już widać. Daleko widniały tylko żagle trójrzędowca. Dzieliła ich od
nich olbrzymia przestrzeń otwartego morza. Wyspy, które mijali, były ostatnim skrawkiem lądu.
Conan ponaglił nieco wioślarzy. Następnie rozkazał nadać znaki do  Hiacynta , aby ten zwinął
górne żagle i podążał za  Wiedzmą na granicy widoczności.
Fale na otwartym morzu były znacznie większe. Mimo iż tempo wiosłowania było umiarkowane,
wioślarze zaczynali odczuwać zmęczenie. Po jakimś czasie, gdy archipelag Aetolian zniknął za rufą,
a żagle na horyzoncie nie zbliżyły się, wśród piratów znów zaczęły się szmery i głosy
niezadowolenia. Conan odpowiedział zwiększeniem tempa wiosłowania, ale to nie zamknęło im
ust. Póznym popołudniem jedynymi punktami orientacyjnymi, które widzieli na bezkresnym
morzu, były dwa żagle na północnym zachodzie i nieco lepiej widoczny  Hiacynt , płynący za nimi.
Załoga była zmęczona ciężką pracą, ale nie wpadła jeszcze w stan otępiałego posłuszeństwa. Mieli
wciąż wystarczająco dużo energii, aby kłócić się z kapitanem, a złość narastała w nich coraz
bardziej. Bunt znów wisiał na włosku, a narzekania stawały się coraz głośniejsze.
 Gdzie są te łupy, które nam obiecywałeś?
 Nasz kapitan chce przewiosłować całe Vilayet w pogoni za niczym!
 Nie mam zamiaru więcej z nim płynąć.
 Knulf mówił prawdę, te statki, na które polujemy, to wojenne okręty bez śladu ładunku i
skarbów.
 Czas już kończyć ten durny pościg!
 Wiarołomne psy! Zamknąć pyski!  Conan puścił wiosło sterowe i zeskoczył pomiędzy ławy
wioślarzy. Chwycił za gardło jednego z wichrzycieli, podniósł go z ławy i wyrzucił za burtę, zanim
pirat zdołał sięgnąć po broń.   Jeśli chcesz kończyć ten pościg, to płyń z powrotem do Djafur
wpław albo dosiądz rekina. Zostać na miejscach, kundle!!!  wrzasnął do kilku piratów, którzy
podnieśli się chcąc pośpieszyć z pomocą tonącemu kompanowi.
 A teraz ty, zawszony psie!  chwycił za ramię innego  myślisz, że za ciężko pracujesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl