[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mogliśmy wyjść, więc staliśmy razem z boku, obserwując, jak zazwyczaj rozsądna grupa
uczniów, kłóciła się i debatowała nad swoimi pożądanymi miejscami. Widocznie obchody
uwalniają w człowieku wewnętrzne zwierzę. Byłam całkiem pewna, że dostrzegłam jak Phil
Rook odepchnął na bok Carrie Lloyd w pośpiechu do pergaminu. A June Mackey już dawno
temu użyła swojego obfitego biustu, żeby przepchnąć się przez grupkę do wyboru swojej
daty (choć nie sądzę, żeby June potrzebowała obchodów do uwolnienia jej wewnętrznego
zwierzaka).
Oszaleli. Kompletnie poszaleli.
Ja inteligentnie zajęłam swoje zwykłe daty pod koniec miesiąca, zanim dobrali się do
nich prefekci. Jest to kolejna główna korzyść bycia Prefekt Naczelną. Merlin wie, że gdybym
nadal była podrzędnym prefektem, to również torowałabym sobie tam drogę zębami i
Å‚okciami.
- Merlinie, umieram z głodu  jęknął James, klepiąc się ręką po brzuchu.
- Czy nie jadłeś dopiero kolacji?  zapytałam, wywracając oczami, gdy po jęczeniu i
poklepywaniu jego brzuch wydał głośne burczenie.
- Nie  odparł, uśmiechając się do mnie z góry.  Byłem zbyt zajęty korespondencją, żeby
się tym przejąć.
Zbyt zajęty&
O rany.
- Czekaj, nie poszedłeś na kolację, bo pisałeś ze mną? James, ty głupku, jeśli byłeś
głodny, powinieneś był coś zjeść!
Rzuciłam mu nieprzyjemne spojrzenie, gdy dalej uśmiechał się szeroko. Wystarczyło
pozwolić Jamesowi na działanie, żebym czuła się teraz okropnie. Kiedy postarał się, żeby
powstrzymać moje wieczne skargi na mój pusty żołądek, jego własny głód został
zlekceważony! Przeze mnie. Ani razu podczas mojego okresu  och, jestem w niedoli, jestem
głodna i porzucona nie pomyślałam  Hm, zastanawiam się, jak James odpowiada na to
wszystko, kiedy wszyscy inni sÄ… na kolacji? Hm. Hm. Hm.
To dlatego, że jestem samolubna.
Szalenie i do obrzydzenia samolubna.
A także wydaję się ostatnio sprawiać problem dużej ilości ludzi.
- Wtedy nie byłem głodny  powiedział, chociaż bardzo wątpiłam, że wpadł z jednej
skrajności w drugą podczas jednej godziny.  Teraz jestem głodny. I nie chciałbym jedzenia.
Wiesz, czego naprawdę bym chciał?
- Czego?
- Trochę twoich krówek.  Westchnął tęsknie, przymykając oczy, jakby delektował się ich
wyobrażonym smakiem. Wywróciłam oczami.  Nie masz ich już, co? Czy są odstawione na
czas, kiedy jestem na ciebie zły?
Wzruszyłam bezradnie ramionami.  Sorry  powiedziałam.  Zjadłeś wszystkie ostatnim
razem. Potrzeba wiele krówek do ujarzmienia twojego gniewu. To tylko twoja wina.
- Szlag.
Wyglądał na tak rozczarowanego  zbyt rozczarowanego, biorąc pod uwagę, że to były
tylko krówki  że musiałam się roześmiać, chociaż nadal byłam trochę podminowana tym, iż
sprawił, że czułam się taka zepsuta, samolubna i w ogóle. Chociaż jestem zepsuta,
samolubna i w ogóle. Po prostu nie lubię o tym myśleć.
- Napisz do swojej mamy  poprosił desperacko, a powiedział to z takim wigorem, że
niemal znowu wybuchłam prawie-potulnym śmiechem.  Powiedz jej, że twój przyjaciel
James jest szalenie zauroczony jej krówkami. Powiedz jej, że szaleje bez nich. Powiedz jej, że
jestem twoim bohaterem, a bohaterowie potrzebują krówek.
Zbyt pochłonięta byłam śmiechem, żeby mu odpowiedzieć, ponieważ wyglądał zbyt
poważnego w tej całej sytuacji, żebym nie śmiała się jak wariatka.
- I tak dzisiaj ich nie dostaniesz  powiedziałam wśród chichotów.  Nawet jeśli teraz
napiszę do mamy, to nie dostanie tego listu do jutra, a wtedy będzie musiała zrobić krówki,
potem je odesłać& obawiam się, że do tego czasu twoje pragnienie dawno zniknie.
James rzucił mi zbulwersowane spojrzenie.  To silne pragnienie  zapewnił.  Może
trwać wiele tygodni. Miesięcy. Lat.
O rany. Tylko faceci mogą wymyślić takie brednie.
Uniosłam wątpliwie brwi.  Nigdy nie słyszałam o tak silnym pragnieniu.
- Ja takie mam. Napisz list. Albo będę zmuszony sam go napisać.  Nagle na jego ustach
pojawił się nikczemny uśmiech.  O tak  powiedział, wciąż uśmiechając się jak szaleniec. 
Co to byłby za list&
- James&
- Droga pani Evans  zaczął, w jego oczach lśniły psotne iskry.  Pozdrowienia z
Hogwartu, od dobrego przyjaciela pani córki, Jamesa Pottera. Pomyślałem, że dam pani znać
o paru rzeczach, które wykombinowała pani córka, odkąd wróciliśmy w tym roku do szkoły&
- Hej&
- & po pierwsze, szlaban. Hazard. Oczywiście, była jak zwykle bezczelna. Pozywa ludzi na
prawo i lewo&
- Ha. Zabawne  zdołałam w końcu wtrącić, kiedy James za bardzo się śmiał, żeby
ciągnąć swój  list .  Jesteś taki zabawny. Taki cholernie bystry. Ty& ty&
Ale urwałam, tracąc wątek, gdy zauważyłam coś po drugiej stronie sali. Lub powinnam
raczej powiedzieć, kogoś. Nie, nie był to Amos  przyszedł i poszedł, pierwszy wybrał swoje
daty i wyszedł. Byłam troszkę zdenerwowana, że nie pożegnał się ani nic, ale biorąc pod
uwagę, że teraz nie był ze mną najszczęśliwszy (a kto by był?), to go nie winię. Nie żeby to
była wymówka czy coś. Czy komunikacja nie jest kluczem do wszystkich dobrych związków?
Czy nie powinniśmy omówić tego naszego małego (okej, nie tak małego) problemu? Kłócenie
się z Jamesem niczemu nie pomaga, a wydaje się, że tylko to robi Amos, kiedy jestem w
pobliżu.
Psh. Faceci.
Ale nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że osoba, którą zobaczyłam (osoba, która nie
była Amosem) faktycznie była kolejnym członkiem społeczności Niezbyt-Zadowolonej-Z-Lily&
Mac.
To był Mac.
Bardzo ponuro wyglÄ…dajÄ…cy Mac.
Ponury, czyli smutny.
Czyli przygnębiony.
I nie był przygnębiony dlatego, że wciąż był na peryferiach malejącej grupy prefektów,
która zapisywała swoje nazwiska w kalendarzu, co w efekcie pozostawi go z najgorszymi
terminami obchodów. Nie, to był inny rodzaj przygnębienia. Był to rodzaj przygnębienia,
który dobrze znałam. Rodzaj przygnębienia, który pojawia się tylko wtedy, kiedy twoja druga
połówka i/albo jedyna prawdziwa miłość obecnie z tobą nie rozmawia i robi takie rzeczy jak
zrywanie lub opuszczenie spotkania prefektów bez pożegnania.
Emma.
Był przygnębiony z powodu Emmy.
Po prostu to wiedziałam.
Stojąc tam  po spotkaniu prefektów, w tej klasie, przyglądając się pozostałym
prefektom załatwiającym wszystko z nową desperacką gorączką  zapomniałam o fakcie, że
Emma poprosiła mnie, abym zostawiła ten temat, zamykała się za każdym razem, gdy o tym
wspominałam i nigdy nie rozglądała się podczas posiłków w Wielkiej Sali, żeby nie musiała
patrzeć na stół Krukonów. Zapomniałam o mojej rozmowie z Jamesem i o tym, że zgodziłam
się zostawić popieprzony związek Emmy i Maca Emmie i Macowi, i nie angażować się.
Zapomniałam o surowej rozmowie z samą sobą, w której gorąco nakazałam sobie nie
wpychać tyłka tam, gdzie nie trzeba. O wszystkim tym zapomniałam.
Bo wyglądał on na bezsilnego.
A to była moja wina.
A o tym się nie zapomina ot tak. Praktycznie zrujnowałam życie tego chłopaka, na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl