[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się martwić pózniej. Zadanie to powierzam Cegiełce i Julkowi.
 A my co będziemy robić?  zapytał Cygan zawiedzionym głosem.
 Nie martw się, każdy dostanie zadanie. Ty z Filipkiem przygotujecie narzędzia:
Å‚opaty, kilofy. . .
 A ja?  zaszczebiotała Karioka spoglądając na wylakierowane paznokcie.
Tolek skrzywił się z niesmakiem.
 Ty pójdziesz do domu i umyjesz się, bo teraz nie mogę na ciebie patrzeć.
Karioka zatrzepotała rzęsami.
 Eee. . . myślałam, że będę sekretarką szefa, tak jak w amerykańskich filmach.
121
 Wybij sobie z głowy amerykańskie filmy. Jesteś członkiem gangu, i koniec.
 Myślałam. . .
 Nic mnie nie wzrusza, co myślałaś Pójdziesz do domu i zmyjesz tusz z oczu
i lakier z paznokci.
 To modne  powiedziała zalotnie.
Tolek Banan uśmiechnął się pojednawczo.
 Jesteś ładna bez tych fidrygałków. Nie lubię, jak dziewczyny robią z siebie stra-
szydła.
 Phi  prychnęła  szef się na tym nie zna. Ale dla szefa mogę się przebrać.
 Im szybciej, tym lepiej  powiedział Tolek Banan i przestał zwracać na nią
uwagę.  No, wiara  zwrócił się do chłopców  zabieramy się do roboty. Aączność
będziemy utrzymywać radiotelefonem. . .
Chłopcom wydłużyły się gęby.
 Radio. . . radio. . . radiotelefonem?  wyszeptał zdumiony Filipek.
Tolek Banan wolnym krokiem podszedł do leżących pod skrzynią brezentowych
toreb. Podniósł je.
122
 Mówiłem wam, że gang musi być dobrze zorganizowany i działać za pomocą
nowoczesnej techniki. Tu mamy dwa przenośne radiotelefony. Nauczę was, jak należy
posługiwać się nimi.
 To proste  powiedział Cegiełka i naraz oczy mu zabłysły żywym światłem.
 Dla ciebie proste. Ty masz smykałkę do radiotechniki. Znasz się na tym?
 Tak. Widziałem w  Młodym Techniku schemat tego aparatu.
 Schemat to nie wszystko. Musisz poznać działanie radiotelefonu w praktyce.
Tolek wyciągnął z brezentowego futerału aparat i zaczął zwięzle objaśniać jego dzia-
łanie. Cegiełka słuchał z napiętą uwagą, a jednocześnie myślał:  Genialny ten szef, zna
się nawet na radiotechnice. Jeżeli powie, że za miesiąc poleci na Księżyc, to trzeba mu
uwierzyć .
123
2
O jedenastej Cegiełka z Julkiem zbliżali się do głównej bramy ogródków działko-
wych przy alei Waszyngtona.
 Ty, słuchaj  zagadnął Julek  jak ci się zdaje, co może być w tej puszce?
Cegiełka wzruszył ramionami.
 Nie mam pojęcia, ale na pewno coś bardzo ważnego. Szef nie zajmowałby się
byle głupstwem. On robi tylko milionowe interesy.
 A skÄ…d wziÄ…Å‚ te radiotelefony?
Cegiełka ożywił się nagle.
 Widziałeś bracie? Cud techniki. Możesz porozumieć się z szefem na odległość
siedmiu kilometrów.
 Ale skÄ…d on je wytrzasnÄ…Å‚?
 To jego sprawa. Szef zna się na nowoczesnej technice. Słyszałeś, jak objaśniał.
Tranzystory zna, bracie, na pamięć, a schematy jak litanię. Z takim szefem nie umrze-
my. . .  urwał, bo właśnie stanęli przy bramie.
124
Weszli w główną alejkę ogródków. Panował tu przyjemny cień. Wiatr niósł zapach
kwiatów i rozgrzanej ziemi. W koronach drzew owocowych śpiewały ptaki. Szli w mil-
czeniu, rozglądając się dokoła. Po chwili w jednym z ogródków ujrzeli kobietę pielącą
grządki. Cegiełka zbliżył się do ogrodzenia z siatki drucianej.
 Szanowanie pani  przywitał się z wrodzoną uprzejmością.
Kobieta wyprostowała się, zwracając ku nim ogorzałą, całą w zmarszczkach twarz.
Chwilę przyglądała się chłopcom podejrzliwie.
 A wy czego tu szukacie?
 Chcieliśmy zapytać szanowną panią, gdzie tu jest działka numer siedemdziesiąt
trzy?
 Siedemdziesiąt trzy. . . siedemdziesiąt trzy?  zastanawiała się głośno.  A, już
wiem. Musicie iść do końca tą alejką, a potem przy płocie skręcicie w lewo i tam się
zapytacie.
Cegiełka skłonił się szarmancko.
 Dziękujemy najuprzejmiej, życzymy dobrego urodzaju i koksów pierwszego ga-
tunku po dwanaście złociszów za kilogram.
125
 Ech, czarodziej z ciebie, czarodziej  zaśmiała się staruszka.
Cegiełka zamienił z Julkiem porozumiewawcze spojrzenie.
 Słyszałeś, jak się załatwia urzędowe sprawy? Z ludzmi tylko uprzejmie, bracie.
Na siłę nie da rady.
 Ja bym tak nie potrafił  powiedział Julek z nie utajonym podziwem.
 Z ludzmi trzeba umieć. Nie martw się. Przy nas niejednego się jeszcze nauczysz.
Doszli do końca alei. Dalej były już pola, a jeszcze dalej hangary na lotnisku w Go-
cławku. Kilka szybowców krążyło nad lotniskiem, a dwupłatowy kukuruznik windował
na lince piękną maszynę o smukłych skrzydłach.
 Marzę o tym, żeby kiedyś polecieć takim szybowcem  westchnął Cegiełka. 
Pierwszorzędna rzecz, tylko trzeba najpierw skończyć kurs, a na kurs nie przyjmują bez
wykształcenia.
Julek zerknÄ…Å‚ na niego zdziwiony.
 Nie chodzisz do szkoły?
 Chodziłem  odparł z żalem  ale potem była ta sprawa z Kiziakiem. . . 
machnął desperacko ręką.  Szkoda zresztą gadać. Pech mnie, człowieku, prześladuje.
126
Pani Tułajowa przyrzekła, że mnie zapisze do zawodowej, ale najpierw muszę skoń-
czyć siedem klas. Pójdę, bracie, na radiotechnikę. Wiesz, mam do tego smykałkę, a jak
się uda, to zostanę radiotelegrafistą na samolotach. . .  Zamyślił się, oczy mu nagle
przygasły.  Zresztą, kto wie. Pechowiec jestem, niech to drzwi ścisną. Ojciec chce,
żebym już teraz pieniądze do domu przynosił. Matka by mnie do szkoły posyłała, ale
fater, szkoda gadać. . .
Skręcili w lewo. W cieniu jabłoni zobaczyli odpoczywającego na leżaku mężczyznę.
Był obnażony do pasa, a siwe kępki włosów jak mech porastały jego szerokie ramiona.
Nasunął na czoło słomkowy kapelusz, czytał poranną gazetę.
Cegiełka chrząknął znacząco.
 Pan wybaczy, że przerywam poranną lekturę.
 A czego?  mruknął jegomość przesuwając kapelusz z czoła na tył głowy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl