[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ktoś go istotnie śledził.
Mimo wszystko Barry nie dawał za wygraną. Jak wiesz, Merriweather
Neily założył własną fundację dobroczynną, której jest prezesem. Za pełnienie
tej funkcji otrzymuje dość skromną pensję, okazało się jednak, że fundacja ma
bardzo duże wydatki reprezentacyjne, przede wszystkim związane z podróżami i
kosztownymi zakupami jej szefa, który na dodatek odprowadza na swoje konto
ułamek każdej wpłaty. Co więcej, mojemu bratu udało się ustalić, że
najpoważniejszymi ofiarodawcami były osoby, które najbardziej skorzystały na
wynotowanych przez niego  nieszczęśliwych wypadkach".
- Morderstwo na cele dobroczynne? - rzekła z powątpiewaniem
Bernadette. - To dobre jako tytuł na pierwszą stronę, ale...
- Na dodatek Å‚askawi sponsorzy odpisywaliby sobie spore sumy od
podstawy podatku - mruknÄ…Å‚ Max.
- A dowody? Max spuścił wzrok.
- Wiedziałem, że brata coś trapi, ale wszystkie pytania zbywał wykrętami.
Jednak na tydzień przed śmiercią opowiedział mi o swoich podejrzeniach co do
Neily'ego i Jude'a. Miał nadzieję, że niebawem zdobędzie konkretny dowód.
Jednego z klientów Neily'ego zaczęły nękać wyrzuty sumienia. W rozmowie z
Barrym powiedział, że pan Merriweat-her nagrywał na wideo moment
zawierania umowy, żeby zapewnić sobie milczenie kontrahentów. Co więcej,
dzięki znajomościom w policji, o każdym doniesieniu złożonym na Neily'ego
bezzwłocznie dowiedziałby się on sam.
Max pokiwał ze smutkiem głową.
- Informator miał rację. Był nim znany w mieście finansista, który
następnego dnia już nie żył. W niecały tydzień pózniej mój brat został
zastrzelony, kiedy usiłował udaremnić napad na sklep spożywczy. Wcześniej
miałem podobne wątpliwości jak ty teraz, ale śmierć Barry'ego upewniła mnie w
tym, że za wszystkim stoi Merriweather Neily. Wiedziałem, gdzie brat trzyma
swoje sekretne notatki; skopiowałem je, a oryginały zostawiłem w skrytce.
Kiedy wróciłem z Molly z pogrzebu, zobaczyłem, że zapiski zniknęły. Teraz
byłem już absolutnie przekonany o słuszności podejrzeń Barry'ego i od tego
czasu nie spuszczam z oka Neily'ego.
Zapadło głuche milczenie. Wreszcie Bernadette odezwała się:
- Martha Jude sądzi, że jej mąż został zabity na rozkaz swojego szefa.
Myślisz, że Philip Jude nie mógł już udzwignąć poczucia winy i chciał wyznać
swoje zbrodnie?
Max skrzywił się sceptycznie.
- Przypuszczam, że raczej było to ostrzeżenie dla innych zbirów
Neily'ego, żeby na przyszłość byli bardziej ostrożni i nie rzucali się w oczy.
Może też chodziło o przerwanie jedynej nitki, po której od Krutza mogłem
dotrzeć do naszego sławnego filantropa.
- Co takiego? - wykrzyknęła Bernadette. - Neily wie, że znasz jego
proceder? W jaki sposób udało ci się uniknąć śmierci?
Max wzruszył ramionami.
- Myślę, że podejrzewa, że brat wprowadził mnie w swoje tajemnice, ale
sprawia mu satysfakcję zabawa w kotka i myszkę. Wie, że niczego nie jestem w
stanie mu udowodnić, a zarazem nie mogę być pewien, kto siedzi u niego w
kieszeni, a kto nie.
- Rozgrywałby to z taką zimną krwią? - Bernadette patrzyła na swojego
towarzysza szeroko otwartymi oczami.
- Przecież widzisz, jaki to typ. Z jednej strony płatne morderstwa, z
drugiej elegancja, dobroczynność i radość życia.
Bernadette pokiwała w milczeniu głową.
- Jeśli to wszystko prawda, to Neily jest nietykalny.
- Ja jednak żywię nadzieję, że nie ma ludzi absolutnie nietykalnych -
odpowiedział Max i spojrzał jej prosto w oczy. - Nie ulega jednak wątpliwości,
że to człowiek niebezpieczny jak skorpion. Nie chcę mieć ciebie na sumieniu i
dlatego musisz przysiąc, że nikomu nie powtórzysz tej rozmowy, a Neily'ego
dalej będziesz traktowała jak zamożnego, zasłużonego dla naszego miasta i jego
mieszkańców obywatela.
Bernadette odpowiedziała wyzywającym spojrzeniem.
- Kilka tygodni temu pewnie przysięgłabym i starała się od wszystkiego
trzymać jak najdalej. Może usiłowałabym uciszyć wyrzuty sumienia, tłumacząc
sobie, że nie masz żadnych konkretnych dowodów, a rzucasz podejrzenia na
Neily'ego, bo nie potrafisz pogodzić się ze śmiercią brata. Ale po tym, co
przeżyłam, wierzę ci i chcę pomóc. Max chwycił ją za ramiona.
- Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, zrób to, o co proszę.
Pasja, ból i lęk w jego oczach sprawiły, że spuściła wzrok i szepnęła:
- Niech będzie, jak chcesz. Odetchnął głęboko i rozluznił uścisk.
- Najlepiej, jeśli pozostaniemy po prostu znajomymi z pracy.
I znowu ten bolesny skurcz serca.
- To nic trudnego - powiedziała chłodno.
Trzeba, koniecznie trzeba zachować dystans, powtarzał w myślach Max,
idąc do samochodu. To najlepszy sposób, żeby nie narażać jej na
niebezpieczeństwo, a jednocześnie wymazać z pamięci wspomnienie tamtych
nocy.
Bernadette patrzyła przez okno, jak odjeżdża samochód Maxa. Nie ma się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl