[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ucieczki. Tuż za nim ułożono wielki stos torebek z frytkami. - Posłuchaj, to
nie tak, nie chciałem przecież...
- Nie, oczywiście, że nie, Mikę. Jesteś porządnym facetem. - Chaz
uśmiechnął się. - Nikt cię o nic nie posądza.
Kendall chciała coś powiedzieć, ale silny uścisk zamykał jej usta.
Bezskutecznie starała się uwolnić rękę, ale Dalton nie zwracał na nią uwagi.
- Nigdy nie słyszałeś o historii o tym, jak w ósmej klasie Ricky Taitano
przystawiał się do Sandi?
 Sandi?" - Imię zabrzmiało znajomo, ale nie od razu skojarzyła je z
osobÄ….
Mike najwyrazniej wiedział, o kim mowa. Spojrzał na lewo i prawo, jak
gdyby zewsząd szukał pomocy.
- Chyba to nie jest odpowiednie miejsce i czas na poważną rozmowę -
powiedział cicho.
Chaz skinął głową, jakby nie rozumiał jego słów.
- Sandi dowiedziała się kiedyś, że Ricky dał buziaka innej dziewczynie:
małej Luci Allender. Znasz charakter i temperament Sandi. Któregoś dnia,
gdy był na basenie, skradła mu ubranie, pozostawiając tylko bardzo
zniszczoną, różową spódniczkę. Biedny Ricky musiał przejść w tym przez
miasto, mijając po drodze dom Luci Allender. - Chaz zaśmiał się na
wspomnienie tego zdarzenia. -
Wyobrażam sobie, jak wyglądał. Długo jeszcze był powodem plotek
ludzi z miasteczka. - Wzruszył ramionami. -I oczywiście, jeszcze tego
samego dnia Sandi zerwała z nim. Nie mogła przecież wystawić się na
pośmiewisko. Wiesz, jak to jest wśród rówieśników.
Po wielu wysiłkach Mike zdołał wreszcie ominąć stos frytek. Droga do
biura była wolna. Ostrożnie, krok po kroku, zaczął się cofać w kierunku
drzwi.
- To bardzo interesujące, Chaz - powiedział przerażony.
- Tak? - Dalton już się nie uśmiechał. - Sandi w złości jest nieobliczalna.
Na twoim miejscu nie lekceważyłbym tego.
RS
45
Mike skinął głową.
- Zapamiętam to sobie. - Minął półki i otworzył drzwi biura. - Do
zobaczenia, Chaz. Do widzenia, pani... -Zniknął czym prędzej za drzwiami.
Tymczasem Dalton wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.
- Ten facet daleko zajdzie - stwierdził. - Wie, jak bezpiecznie przejść
przez życie, wystrzegając się potknięć i upadków.
Nagle przypomniał sobie o nadgarstku.
- Teraz możesz powiedzieć to, co chciałaś. - Uśmiechnął się przymilnie.
Kendall potarła obolałą rękę.
- Wyjaśnij mi, co to wszystko ma znaczyć? - zażądała gniewnie.
Spojrzał z wyrazną obojętnością.
- Co konkretnie?
Przez chwilę czuła w głowie całkowity chaos.
- Weszłam do sklepu i zobaczyłam ciebie flirtującego z tą... kasjerką.
Mogłeś to sobie robić dalej, ale nie, ty natychmiast wtrącasz się do moich
spraw. - Starała się mówić spokojnie. - Kto cię upoważnił do tego? Nie
pamiętasz, co ci powiedziałam?
Na twarzy Chaza pojawił się wyraz zaciętości.
- Posłuchaj, młoda damo, nie obchodzą mnie twoje flirciki. Jeżeli jednak
podrywa cię narzeczony mojej siostry, który za kilka tygodni ma się z nią
żenić, to możesz być pewna, że się tym interesuję.
Nagle Kendall pojęła wszystko nadzwyczaj wyraznie.
- Och. - Spojrzała w stronę biura, potem na swego rozmówcę. - Więc to
był Mike, chłopak Sandi?
- Ten sam - przytaknął. - Tylko Bóg wie, co ona widzi w tym wyrostku.
Ale go chyba kocha, zatem cóż mogę zrobić?
- Och! - Kendall zaczerwieniła się. - Przepraszam. Nie wiedziałam.
- W porzÄ…dku.
Wesołe błyski na nowo rozjaśniły oczy mężczyzny. Ich blask poraził
Kendall, która stała wciąż nieporuszona. Zanim wydusiła z siebie choć
jedno słowo, usłyszała znowu jego ciepły, przyjemny głos.
- Do twarzy ci w tej sukience.
Wciąż zarumieniona poczuła, że wcale nie ma ochoty odejść. Czuła się
przy nim taka bezpieczna...
- Ty także niezle wyglądasz - wyszeptała, jeszcze raz obrzucając
wzrokiem nienagannie czyste ubranie. Naraz wszystko wydało jej się takie
zwyczajne: ich obecność, rozmowy, żarty. Nie było w tym nic
nienormalnego ani dziwnego.
- Gdzie byłeś?
RS
46
- Interesy!
- Tak właśnie myślałam - zawahała się, co uczynić.
Po tym jak go potraktowała ostatnim razem, mógł nie mieć ochoty na
rozmowę. Nadal jednak stała i czekała na słowa zachęty z jego strony.
- A ty? - zapytał, patrząc na nagie ramiona. - Co pilnego załatwiałaś w
takim stroju?
- Nic. Po prostu jest gorąco. - Wzruszyła ramionami. Charles był
rozbawiony.
- Założę się, że w tej sukience rozkochasz w sobie wszystkich mężczyzn
z miasteczka.
Uśmiechnęła się.
- I o to mi chodzi. Wprowadzanie mężczyzn w stan miłosnego
szaleństwa jest jednym z moich ulubionych zajęć.
Zachichotał.
- Muszę przyznać, że wyglądasz dziś bardzo ponętnie i kusząco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl