[ Pobierz całość w formacie PDF ]

– Inspektorze, handel nieruchomościami wcale nie jest tak nudny, jak mogłoby się
wydawać. W tej branży jest mnóstwo podgryzania. Agencje kradną sobie klientów sprzed
nosa, próbują przebić konkurencję, zmniejszając prowizję i tak dalej.
– Brzmi to dość przerażająco – stwierdził Carter.
– I tak czasami bywa.
Carter otworzył notes.
– Zreasumujmy więc – zwrócił się do pana Cleata. – Pan Rogers przyszedł do
państwa, pożyczył klucz do domu przy Mountjoy Avenue sześćdziesiąt sześć i poszedł
go obejrzeć. Kiedy wrócił pan do biura i odkrył, co się stało, pojechał pan za nim, by go
zatrzymać. Tak było?
– Zgadza się. Mountjoy Avenue sześćdziesiąt sześć nie jest jeszcze gotowe do
oględzin. Wyrządziłbym krzywdę właścicielom, pozwalając oglądać dom w obecnym
stanie.
– Ale pan Rogers nie zdążył wejść na teren posiadłości?
– Nie.
John czuł w kieszeni obrączkę pana Rogersa. Miał ochotę wyjąć ją i powiedzieć, że
to kłamstwo, ale Lucy musiała się tego domyślić, bo pokręciła głową i ułożyła usta
w bezgłośne „Nie”.
– Kto rozmawiał z panem Rogersem, kiedy przyszedł po klucz? – spytał inspektor
Carter.
– Nasz nowy pracownik, John. Był pierwszy dzień w pracy. Nie powinien dać
klucza, ale pan Rogers był bardzo natarczywy.
– Narobiłeś sobie kłopotów, co, John? – mruknął inspektor.
– Pan Vane okazał się bardzo wyrozumiały – wyjaśnił pan Cleat, zanim John zdążył
cokolwiek powiedzieć.
– W jakim nastroju był pan Rogers? – pytał dalej inspektor. – Był podniecony?
Przestraszony?
– Zachowywał się całkiem normalnie – odparł John. – Spieszył się, ale nie wyglądał
na zaniepokojonego ani nic w tym stylu.
– Czyli nie wyglądał na człowieka, który zamierza coś sobie zrobić? Na przykład
utopić się albo rzucić pod pociąg.
John pokręcił głową.
– No dobrze – powiedział inspektor Carter i schował notes do kieszeni. – Dziękuję za
współpracę, panie Vane. Chyba ma pan rację. Ktokolwiek do nas dzwonił, chciał pewnie
jedynie narobić panu kłopotów.
Pan Vane znów się uśmiechnął.
– Niech mi pan uwierzy, inspektorze, gdybym się dowiedział, kto to był,
własnoręcznie skręciłbym kark – oświadczył.
O czwartej panowie Cleat i Vane wyszli razem. Gdy tylko drzwi się za nimi
zamknęły, John wyjął z kieszeni obrączkę.
– Co to? – spytał Liam. – Chyba nie chcesz poprosić mnie o rękę?
– To obrączka pana Rogersa. Znaleźliśmy ją w domu przy Mountjoy Avenue
sześćdziesiąt sześć. A to oznacza, że pan Cleat kłamał.
Liam podszedł i uważnie przyjrzał się obrączce.
– Jesteś pewien? Dlaczego nie powiedziałeś o tym policji?
– Żeby wylecieć z roboty? – wtrąciła Lucy.
– Lucy ma rację – zgodził się Courtney. – Cleaty i gliny trzymają ze sobą tak… –
Skrzyżował palce. – Nasz szef jest masonem, rotarianinem i członkiem komitetu
samopomocy sąsiedzkiej. Jeśli powiedział, że Rogers nie wszedł do budynku, a ty
powiesz, że wszedł, to jak sądzisz: komu policja uwierzy?
– Potrzebujemy więcej dowodów – stwierdził Liam.
– Cóż, moim zdaniem z tymi domami z listy specjalnej pana Vane’a jest coś
dziwnego – powiedział John. – Słyszeliście o domu, w którym znaleziono szkielety? To
też był dom pana Vane’a.
– Ten dom w Norbury? Nie wiedziałem.
– Laverdale Square siedem – wyjaśnił Courtney. – Rada miejska kupiła go, by [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl