[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mój majątek zarządowi sprawdzonego przyjaciela i stanie się to dla mnie słodką
pociechą, że przynajmniej pani los będzie odtąd wolny od trosk. Proszę już się
nie gniewać, Gonny, to wszystko wyszło teraz ze mnie, ale też nie potrafiłem już
dłużej zamykać się w sobie..., byłbym się bowiem udusił. Niech się pani dobrze
wiedzie, Gonny, nie zobaczy mnie już pani nigdy...  a na pożegnanie niech pa-
ni powie, że nie gniewa się na mnie.
Wzburzona Gonny pobladła, jej wargi były białe. Kilka razy zamierzała Ro-
naldowi przerwać, jednak jego słowa biegły tak szybko, że zmuszona była wy-
słuchać całej tej tyrady, płynącej z jego rozdygotanych ust. Teraz jednak, kiedy
już zamilkł wyczerpany, mogła przemówić, a jej słowa nie były bardziej składne
niż jego wyznanie.
 Nie gniewam się na pana... o, mój Boże... ja... ja... wpierw jednak powi-
nien pan się dowiedzieć, że się myli... i to jak bardzo! Nie chciałam prosić dla
siebie, przecież powiedziałam to panu. I nigdy też nie zdobyłabym się na to. Pro-
R
L
T
siłam jedynie dla Hansa  i dla mojej siostry! To ona jest ukochaną Hansa i to z
nią... jakże chętnie... zamieszkałby w domku zarządcy. Nie odważył się dotąd
mówić z panem o tym, gdyż był pan tak przybity i samotny. Ponieważ jednak
uznałam, że wszystkie ciężary zostały z pańskiego serca zdjęte, odważyłam się
poprosić w ich sprawie, w sprawie Hansa, mego dobrego przyjaciela i brata oraz
w sprawie mej kochanej siostry, Ilzuni.
Wpatrywał się w nią jakby we śnie, słyszał jej słowa i zdawał się w pierwszej
chwili nie rozumieć, o czym mówi. W końcu nagromadzone uczucia znalazły
upust w jednym, jedynym słowie:
 Gonny!
Zadrżała na dzwięk tego słowa, w którym zawierało się wszystko, co w tej
chwili obudziło się w jego duszy. Spojrzenie Ronalda zatonęło w jej oczach, a
pod wpływem jego wzroku krew powracała stopniowo na policzki Gonny.
Ronald uwolnił się z odrętwienia i mocno uchwycił obie jej dłonie.
 Gonny, czy to prawda? Skinęła głową, głęboko wzdychając.
 Tak. Hans i Ilza są od lat zaręczeni, jednak nie mogli się pobrać, ponieważ
jego i nasi rodzice tak bardzo zbiednieli.
Przeciągnął dłonią po rozpalonej skroni.
 Ależ ja jednak widziałem pewnego dnia, że Hans panią całował... i... i do-
prawdy nie wiem, co wtedy jeszcze podsłuchałem, ale on mówił o swojej żonie...
całując przy tym panią!
Czarujący uśmiech przemknął wokół jej ust.
 Tak, musiałam godzić się na to, kiedy zanadto rozpalała go tęsknota do li-
zy. Jesteśmy dla siebie jak brat i siostra.
Ronald odetchnął głęboko i popatrzył na nią z błaganiem w oczach:
 Gonny, Gonny, wobec tego nie muszę rozpaczać i wolno mi jeszcze mieć
nadzieję, że pozyskam pani miłość?
R
L
T
Niepewne, drżące westchnienie uniosło jej pierś.
 Ach, Ronaldzie, czy znalazłabym dość sił, aby urzeczywistnić mój tak ry-
zykowny plan, gdyby nie kierowała mną miłość i gorące pragnienie przyjścia pa-
nu z pomocÄ…?
Z tłumionym okrzykiem radości porwał ją w ramiona. I dodał głosem pełnym
gorącej tkliwości:
 Masz prawo nazwać mnie ślepym głupcem, Gonny. Oczywiście czułem i
wiedziałem, że z wielką ochotą pragniesz mi pomóc, ale jednocześnie zbyt moc-
no zaplątałem się w szalonym wyobrażeniu, że kochasz Hansa.
Potrząsnęła głową i odparła z głębokim przekonaniem:
 Nie... o, nie..., kocham tylko ciebie.
W tejże chwili ich usta spotkały się w pierwszym, gorącym pocałunku miło-
ści. Dwoje szczęśliwych ludzi zapomniało o bożym świecie. Długi czas trwali
spleceni w czułym uścisku. Nareszcie Gonny wyzwoliła się z jego objęć:
 A czy teraz, mój Ronaldzie, wszystko już rozjaśniło się w twojej duszy,
czy znikły już wszelkie cienie z twojego życia?
On zaÅ› znowu przycisnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
 Jesteś moim słońcem, Gonny, wszystkie cienie uciekły w obawie przed to-
bą. Ty mnie kochasz, ty dałaś mi wiarę, że nie jestem winny... ach, Gonny... będę
musiał przyzwyczaić się do tak wielkiego szczęścia.
 To nie będzie trudne, Ronaldzie, człowiek przyzwyczaja się do szczęścia o
wiele łatwiej niż do nieszczęścia.
Słowa te rozległy się w tej samej chwili od strony drzwi.
Hans stanął w progu. Przechodząc na zewnątrz dworu przez taras, ujrzał
szczęśliwą parę w czułym objęciu i w tej samej chwili z ogromną gwałtownością
przypomniała mu się jego własna tęsknota. Uznał, że nadszedł czas, by nareszcie
przedłożyć Ronaldowi swoją sprawę.
Ronald i Gonny w jednej chwili odwrócili się w kierunku drzwi.
R
L
T
 Przychodzisz w niewłaściwym momencie  krzyknął Ronald, unoszący
się na fali szczęścia.
Hans rzucił czapkę na stół.
 Przeciwnie, mam wrażenie, że przybywam dokładnie w porę. Widzę z ra-
dością, że wy oboje rozwiązaliście już problem całego życia, a ja właśnie chcę
próbować rozwiązać to samo na swój sposób. Wybacz, drogi Ronaldzie, jeśli w
niestosownej chwili obciążę cię moją prośbą, ale na wasz widok obudziły się we
mnie wszystkie możliwe tęsknoty... i pozwól, że przedłożę moją sprawę...
Ronald ujął jego dłoń. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl