[ Pobierz całość w formacie PDF ]

idealnej córce. Gdyby wiedziała, jak ten aniołek sobie z nim igrał!
- Nie - uciÄ…Å‚.
- Mmm...
Nic dziwnego, że Mona zrobiła taką karierę jako aktorka. W jednym pomruku
potrafiła zawrzeć milion znaczeń.
- Poproś, z łaski swojej, żeby do mnie koniecznie jak najszybciej zadzwoniła -
dodała po chwili wymownego milczenia, po czym rozłączyła się bez pożegnania.
Nick nie wiedział, na kogo jest bardziej zły: na Monę, Edie czy na siebie samego.
Powinienem był przyprowadzić tu którąś z tych za niskich, za wysokich, zbyt
gadatliwych blondynek, pomyślał gniewnie i rzucił telefon na sofę.
Derek Saito był miłym facetem, zabawnym, czarującym i przystojnym. Do tego
wyróżniał się inteligencją i nieco cierpkim poczuciem humoru, które tak ceniła u
mężczyzn. I w dodatku, jak zdążył ją zapewnić już na początku wieczoru, nie znalazł
jeszcze swej drugiej połówki. Z drugiej jednak strony od razu wydał jej się
przewidywalny i mało ekscytujący. Jej hormony, które szalały, gdy tylko na horyzoncie
pojawiał się Nick, kompletnie ignorowały Dereka. Starała się zachować miło, tak jak na
to zasłużył, ale nawet skupienie się na rozmowie podczas kolacji okazało się ponad jej
siły. Zapytała go kurtuazyjnie o sztukę teatralną, którą zamierzał wystawić ze swoimi
studentami, ale podczas jego entuzjastycznej opowieści, jej myśli wymknęły się spod
kontroli i podryfowały w kierunku Nicka.
- A kto jest autorem tej sztuki? - zapytała, kiedy zauważyła, że Derek zamilkł i
patrzy na niÄ… wyczekujÄ…co.
- Romea i Julii?! - Obdarzył ją smutnym uśmiechem.
R
L
T
- Przepraszam, bardzo mi przykro, ale kiepsko sypiam i potem mój mózg odmawia
współpracy. - Sama się zdziwiła, że tak łatwo znalazła wymówkę dla swej
nieuprzejmości i w dodatku wcale nie musiała kłamać.
Myślała o Nicku non stop i faktycznie nękały ją problemy z zasypianiem. Mina
Dereka złagodniała.
- Rozumiem, że nadal jest ci ciężko. - Poklepał ją lekko po dłoni. - Dlatego cieszę
się, że przyjęłaś moje zaproszenie i wyrwałaś się z domu.
- Ja też się cieszę - odpowiedziała szczerze, choć zdawała sobie sprawę, że gdyby
wyjaśniła Derekowi, dlaczego tak bardzo zależało jej na wyrwaniu się z domu,
sprawiłaby mu jeszcze większą przykrość niż przed chwilą.
Na szczęście resztę wieczoru spędzili całkiem przyjemnie i Edie udało się uniknąć
kompromitujących gaf. Jednak nawet podrygując w rytm rockowych dzwięków płyną-
cych z głośników, zastanawiała się, jaką muzykę lubi Nick. Nigdy go o to nie spytała. I
już nie zapyta, bo do końca renowacji hacjendy będzie się trzymać z dala od Nicka.
Kiedy Derek odwoził ją do domu, uprzytomniła sobie nagle, że przecież Nick, po
jej dzisiejszym wyskoku, mógł spakować torbę i zniknąć na zawsze z jej domu i z jej
życia. Z niepokojem wypatrywała świateł w oknach domu Mony i samochodu Nicka na
podjezdzie. Ulga, jaką odczuła na widok tych oznak obecności Nicka, wprawiła ją w
panikę. Przecież postanowiła go unikać. Dlaczego tak się cieszy, że nie wyjechał? Już od
co najmniej kilkudziesięciu sekund ona i Derek stali przed domem Mony i Edie
pospiesznie przywołała się do porządku.
- Dziękuję ci za miły wieczór. I jedzenie było pyszne.
- Najlepsze hamburgery w mieście. Potrafię zaimponować dziewczynom, co? -
zażartował, choć w jego głosie pobrzmiewał smutek.
- Potrafisz, oczywiście. Bawiłam się świetnie. - Edie nie chciała sprawić Derekowi
jeszcze większej przykrości i zastanawiała się gorączkowo, jak najmilej i najszybciej się
z nim pożegnać.
Wysiadła z samochodu z nadzieją, że Derek po prostu odjedzie, ale on wyskoczył z
drugiej strony i podszedł do niej. Musnęła ustami jego policzek w przyjacielskim
pocałunku i szybko ruszyła w stronę domu.
R
L
T
- Dziękuję - rzuciła jeszcze raz przez ramię i zobaczyła, jak Derek uśmiecha się ze
zrozumieniem.
- Dobranoc - odpowiedział, nadal stojąc bez ruchu.
Uznała, że nie może go tak po prostu zostawić, zatrzymała się więc i zagaiła:
- Zapytam mamę o to spotkanie, mam nadzieję, że się zgodzi. Tylko na razie nie
odbiera telefonu i nie dzwoni do mnie.
- Ha, to akurat już nie jest prawda - usłyszała za plecami ponury i grozny głos.
Edie aż podskoczyła. Na progu stał Nick z Royem wesoło merdającym ogonem na
widok pani. - Kazała cię poprosić, żebyś jak najszybciej do niej zadzwoniła.
Zachowywał się niczym nadopiekuńczy tatuś, który czeka wieczorem na
nastoletnią córkę wracającą z imprezy.
- To Nick Savas - przedstawiła niespodziewanego intruza. - Odnawia hacjendę. To
był pomysł Mony - dodała.
- Mona pytała, gdzie jesteś i z kim. - Nick zmierzył Dereka miażdżącym wzrokiem.
Edie stwierdziła, że przedstawianie mu Dereka mijało się z celem, skoro Nick
zachowywał się jak pies strzegący kości.
- Nie musiałeś czekać do pózna, żeby mi przekazać wiadomość, ale dziękuję -
odparła lodowatym tonem.
- Och, nie czekałem na ciebie, właśnie wróciłem z miasta. - Patrzył teraz na nią
tryumfalnie, zapewne świadom, że Edie mimo woli odczuje ukłucie zazdrości i
niepokoju na wieść, że nie siedział samotnie w domu, czekając na jej powrót z randki.
- W takim razie nie zatrzymujemy cię dłużej, pewnie jesteś skonany. - Derek
odezwał się po raz pierwszy od pojawienia się Nicka i Edie musiała przyznać, że
zaskoczył ją odwagą wejścia w otwartą konfrontację z rozjuszonym nieznajomym.
Nick zacisnął szczęki, tak że słychać było zgrzytanie zębów, i zmierzył konkurenta
bazyliszkowym spojrzeniem. Schlebiało jej, że walczyli o nią dwaj tak atrakcyjni samce,
ale obawiała się, że ta komiczna sytuacja wyniknie się spod kontroli i Nick spierze
Dereka na kwaśne jabłko. Postanowiła przerwać samcze prężenie muskułów.
- Myślę, że jeszcze nie jest za pózno, żeby oddzwonić do Mony. Jutro przekażę ci
jej odpowiedz, ale myślę, że chętnie się spotka z twoimi studentami. Do usłyszenia. -
R
L
T
Najmilej jak potrafiła, dała Derekowi znać, że powinien się wycofać. On jednak stał
jeszcze przez chwilę nieruchomo, wpatrując się w Nicka stojącego ze skrzyżowanymi
ramionami na szeroko rozstawionych nogach.
- Będę wdzięczny. - Derek nie spuszczał wzroku z Nicka, ale w końcu odwrócił się
i ruszył w stronę samochodu.
Kiedy światła jego auta zniknęły za zakrętem podjazdu, Edie zmierzyła Nicka
lodowatym spojrzeniem.
- Mogłeś to sobie darować - syknęła.
Miała ogromną ochotę kopnąć go, tak żeby zabolało.
- Mogłaś powiedzieć, dokąd się wybierasz. - Wzruszył ramionami.
- Nie sądziłam, że cię to obchodzi. - Edie przywołała Roya, który niechętnie, ale
ruszył się z miejsca i posłusznie podszedł do pani.
- Mnie nie, ale twojÄ… matkÄ™ owszem.
Oczywiście. Nie powinna spodziewać się po nim troski czy zainteresowania i nie
omieszkał jej o tym przypomnieć.
- Zadzwonię do niej. - Edie ruszyła w stronę swojego domu, pogwizdując od czasu
do czasu na ociągającego się psa. Jeśli nic go nie obchodziła, to dlaczego przez całą
drogę czuła na plecach jego palące spojrzenie?
- Wszystko w porządku?! - Mona prawie krzyknęła w słuchawkę, gdy tylko
odebrała telefon od Edie.
- Oczywiście, dlaczego pytasz?
- Bo dzwoniłam chyba z tysiąc razy, a ty nie odbierałaś telefonu! Bałam się, że coś
ci się stało.
- Wyszłam do miasta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl