[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w Hollywood. W Santa Barbara jej dzieci mogły się wychowywać w spokoju, jezdzić na
deskorolce, kąpać się w basenie, grać w tenisa, biegać po łące i chodzić do lokalnej
szkoły bez stałej obecności paparazzich. Jednak komuś udało się tu dotrzeć, stwierdziła z
niezadowoleniem Edie, krzywiąc się na ciągły, agresywny dzwięk dzwonka wciśniętego
na stałe.
- Idę, idę! - krzyknęła gniewnie w stronę drzwi i z ulgą zgasiła ekran komputera.
Korciło ją, by zatkać uszy, przeczekać i nie wpuścić natręta, ale Mona słynęła z
gościnności i Edie nie chciała zniszczyć jej reputacji. Sama nie miała nic przeciwko
odwiedzinom, ale zazwyczaj matka uprzedzała ją o przyjezdzie gości.
- Chodz, Roy, sprawdzimy, kogo przyniosło. - Psisko podniosło się posłusznie i
wesoło machając uszami, potruchtało za Edie, plącząc się jej pod nogami. Dzwonek
nadal dzwonił.
- Już, przecież mówię, że idę - wrzasnęła w kierunku ciężkich dębowych drzwi.
Zapadła cisza i Edie westchnęła z ulgą. Otworzyła zamaszyście i stanęła jak wryta.
- Nick? - Jedną ręką ściskała klamkę, drugą obrożę Roya, starając się opanować
burzę uczuć i wspomnień, które uruchomił w jej głowie widok Nicka.
Był tak samo wysoki i zabójczo przystojny jak dwa miesiące temu, kiedy widziała
go po raz ostatni. Wielokrotnie zastanawiała się, jak zareagowałaby, gdyby wtedy
próbował ją zatrzymać lub odnalezć. Obudził ją na nowo do życia tylko po to, by
zabronić jej nawet marzyć o wspólnej przyszłości. Starała się więc być mu wdzięczna za
tę jedną noc, którą jej podarował, bo tylko tyle i aż tyle postanowił jej dać. Dlaczego
więc teraz stał na progu jej domu i patrzył na nią z figlarnym uśmiechem?
- Co ty tu robisz? - wyjąkała wreszcie.
Bo przecież nie przyjechał z jej powodu? Dziewięćdziesiąt dziewięć procent jej
umysłu zaprzeczyło natychmiast żywiołowo, ale ziarenko nadziei już się zagniezdziło i
musiała wziąć się w garść, by nie ulec tej kuszącej iluzji.
- Też się cieszę, że cię widzę. O ile pamiętam, nie rozstaliśmy się w kłótni.
Właściwie to nie pamiętam, żebyśmy się w ogóle rozstawali. Obudziłem się, a ciebie nie
było - skończył oskarżycielskim tonem.
R
L
T
- Spałeś, a ja musiałam zdążyć na samolot. - Edie starała się zachować spokój, choć
czuła, że się rumieni na samo wspomnienie tamtej nocy. - Przepraszam, było... bardzo
miło - dodała, czując, że słowo to nie wyraża nawet ułamka tego, co wydarzyło się wtedy
między nimi. A teraz stał przed nią i wyglądał bezczelnie dobrze w spranych dżinsach i
ciemnozielonej bawełnianej koszulce z okularami przeciwsłonecznymi zatkniętymi na
czubku głowy.
- Też mi się tak wydawało. - Omiótł ją wzrokiem tak gorącym, że pod Edie ugięły
siÄ™ kolana.
- Rozmawiałem z twoją matką.
Co takiego? Rozbierał ją wzrokiem i jednocześnie oświadczał, że rozmawiał z jej
mamÄ…. O czym?
- Opowiadała mi o waszej starej hacjendzie. Chciała, bym ocenił, czy da się ją
uratować.
- Hacjenda, oczywiście. - Edie zmusiła się do uprzejmego uśmiechu, choć jej serce
w sekundę stało się ciężkie jak kamień.
Wytrącona z równowagi stała z fałszywym uśmiechem przyklejonym do twarzy i
dopiero po chwili zauważyła, że Nick patrzy na nią wyczekująco. Przyjechał do pracy, a
ona zgotowała mu jakieś melodramatyczne powitanie. Biedak, nie mógł wiedzieć, że
Mona nie ustawała w swych próbach wyswatania najstarszej córki i zwabiła go do swego
domu pod tak lichym pretekstem.
- Nie sądzę, by mogła cię zainteresować. To nie zamek. Nie warto jej ratować.
Oczywiście mijała się z prawdą. Jej zdaniem dom, w którym zaznała tyle szczęścia,
zasługiwał na ocalenie, ale jego wartość była czysto emocjonalna. Zniechęci Nicka i
utrze nosa matce, postanowiła. Niestety Roy zdawał się nie podzielać jej niechęci i
obwąchawszy przyjaznie wyciągniętą dłoń Nicka, zaczął się do niego łasić. Pociągnęła
mocniej za obrożę, ale nawet siedząc koło jej nogi, merdał entuzjastycznie ogonem.
- Mona chyba nie podziela twojego sceptycyzmu. Jeśli pozwolisz, zerknę sam i
wyrobię sobie zdanie, tak żebym wiedział, co powiedzieć Monie. Oczywiście to może
potrwać.
R
L
T
Edie słuchała jednym uchem, ale jakaś niespokojna myśl nie pozwalała jej się sku-
pić.
- Gdzie się zatrzymałeś? - sformułowała w końcu to, co ją niepokoiło.
Przez chwilę Nick patrzył na nią badawczo, ale po jego wargach nadal błąkał się
uśmieszek.
- Mona zapewniała, że mogę zatrzymać się u niej. Masz coś przeciwko?
Zdecydowanie miała wiele przeciwko bezwstydnym próbom matki, by usidlić
biednego, totalnie niezainteresowanego Nicka. Postanowiła za wszelką cenę ukryć ten
żenujący fakt i zachować się możliwie uprzejmie, ale neutralnie i niezobowiązująco.
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu mnie zaskoczyłeś. Wejdz, proszę. - Edie
zdobyła się na uprzejmy uśmiech i zrobiła przejście w drzwiach, pociągając
podekscytowanego Roya za obrożę. - To Roy - dodała, gdy Nick schylił się, by
pogłaskać psa za uchem.
Edie przypomniała sobie dotyk jego dłoni na swoim karku i przeszedł ją przyjemny
dreszcz.
- Muszę wziąć torbę z samochodu. - Głos Nicka wyrwał ją z marzeń i Edie
zaczerwieniła się po uszy.
Czekając, aż Nick wróci z bagażem, próbowała wziąć się w garść i pamiętać, że nie
przyjechał do niej. Sprowadziła go prawdopodobnie zawodowa ciekawość i słabość do
Mony, wielkiej gwiazdy ekranu, która nadal potrafiła sprawiać, że mężczyzni w każdym
wieku nie umieli jej odmówić.
- Niezwykły dom. - Nick stał na środku salonu z torbą w ręku i rozglądał się
ciekawie po przestronnym kremowym wnętrzu z ogromnymi drzwiami balkonowymi
wychodzącymi na zalany słońcem taras.
- Mój brat nazywa to gwiazdorskim stylem hiszpańskim. - Edie roześmiała się
szczerze, a Nick jej zawtórował.
- Jednak to imponujący hołd dla architektury iberyjskiej.
- Jesteś łaskawszy w ocenie niż mój brat. - Zaskoczył ją swym sądem. Spodziewała
się, że architekt zajmujący się odnawianiem autentycznych zabytków, nie zostawi suchej
nitki na amerykańskiej podróbce.
R
L
T
- To wyidealizowana romantyczna interpretacja oryginału. Nie ma w tym nic złego.
- Pewnie masz rację. - Skinęła w zamyśleniu głową.
- Który pokój mogę zająć?
- Którykolwiek. - Edie machnęła ręką w kierunku rzędu drzwi. - Wszyscy pojechali
z Moną do Tajlandii. Kręci tam film.
- A ty?
- Nie przepadam za całym tym zamieszaniem, nie mam zadatków na gwiazdę, w
przeciwieństwie do Ree. To pokój Ronana, myślę, że powinien ci się spodobać. - Edie
pamiętała spartańskie warunki, w jakich mieszkał w Mont Chamion, i stwierdziła, że
surowy pokój brata najbardziej pasuje do Nicka.
- Doskonale. - Nick obrzucił pokój przelotnym spojrzeniem i kiwnął głową z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl