[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Muna i Edwina dolewały wodę do balii. Na widok intruza Muna
krzyknęła głośno i wypuściła wiadro z rąk. Woda rozlała się po podłodze i
chlusnęła na buty Simona. Edwina zrobiła obrażoną minę i z hukiem odstawiła
swój cebrzyk na ziemię.
- Ależ milordzie!
- Już ci mówiłam, że lord Greville ma zwyczaj nachodzić damy w ich
komnatach - powiedziała Anne i po samą szyję zanurzyła się w pienistej wodzie.
Popatrzyła na niego z jawną kpiną, lecz Simon wiedział, że za tym
uśmiechem kryje się coś więcej.
- Byłam pewna, że zechcesz ze mną porozmawiać, milordzie, ale nie
spodziewałam się ciebie tak prędko.
Simon wpatrywał się w nią jak w obrazek. Woda sięgała jej pod brodę, ale
mimo to widział niewyrazny zarys jej ciała. Zapach ziół działał kojąco. Simon
bezradnie rozłożył ręce.
- Byłbym rad, gdybyśmy porozmawiali właśnie teraz -powiedział
Å‚agodnie.
Edwina dała wyraz swojemu niezadowoleniu.
- Musisz poczekać na zewnątrz, milordzie - odparła. -Aż lady Anne się
ubierze.
Simon roześmiał się rubasznie.
- Miła pani, nigdzie się stąd nie wybieram. Nie mam zaufania do mojej
żony. Go będzie, jeśli w tym czasie wymknie się przez okno?
- Chyba popełniasz błąd, milordzie - sucho stwierdziła Edwina. -
Traktujesz żonę jak przestępcę.
Anne poruszyła się z pluskiem.
- Wystarczy, Edwino.
Rzuciła Simonowi wyzywające spojrzenie.
- Dobrze, porozmawiajmy. Muno, podaj mi jakieÅ› okrycie, proszÄ™.
Stanęła w balii. Przy okazji znów trochę go ochlapała, ale tym razem
zupełnie nie zwrócił na to uwagi. W skupieniu patrzył na jej nagie ciało i
spływające po nim krople wody.
W nozdrzach czuł słodki zapach jej zaróżowionej skóry. Włosy miała
czarne jak heban, a jej piersi były okrągłe i jędrne. Simon zachowywał się
niczym w transie. Wodził wzrokiem po jej smukłej talii, biodrach i udach.
Anne pozwoliła sobie na triumfalny uśmiech, w którym dominowała nuta
złośliwości.
Simon otworzył usta, ale nie mógł wydobyć z siebie ani słowa. Głośno
przełknął ślinę i zwrócił się do kobiet:
- Możecie wyjść.
Edwina i Muna wymieniły przerażone spojrzenia. Simon wyjął
prześcieradło kąpielowe z rąk Muny.
- Wyjdzcie stąd - powtórzył, tym razem ostrzejszym tonem. -
Natychmiast.
Skłoniły się i odeszły. Nawet Edwina nie protestowała. Anne stała przed
nim z dumnie uniesioną głową.
Kiedy drzwi się zamknęły, okrył ją i pomógł jej wyjść z balii. Był
podniecony.
- Chyba posunęłaś się trochę za daleko - szepnął jej do ucha.
- Wiem - odpowiedziała. - Lecz zasłużyłeś na to. Sprowokowałeś mnie.
- JesteÅ› rozpustna.
Natychmiast odsunęła się o krok od niego i chwyciła okrycie. Zrobiła
aroganckÄ… minÄ™.
- Wcale nie jestem. Niesłusznie mnie oskarżasz. Jak zwykle mylisz się co
do mnie.
Przez chwilÄ™ patrzyli sobie prosto w oczy. Po wczorajszej rozmowie z
bratem Simon miał wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć.
Wiedział, że Anne mówi prawdę.
- Jesteś na mnie zła - mruknął.
Zadygotała, jakby pod wpływem nagłych dreszczy.
- Wtrąciłeś mnie do celi. Rozumiesz, co to znaczy, Simonie? Jestem twoją
żoną, a ty wtrąciłeś mnie do celi.
Mocno złapał ją za ramiona i przytrzymał.
- Zgadza się, Anne, wcale nie przeczę... Ale to ty przede mną uciekałaś w
lesie.
Spojrzała na niego spod oka.
- Już ci mówiłam, że nie jechałam do Gerarda Malvoisier. Nadal mi nie
wierzysz?
Przesunął ręką po jej ciele.
- Postanowiłaś mnie za to ukarać? Uśmiechnęła się z wyrazną satysfakcją.
- Ciężko to znosisz?
Simon przyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… do siebie.
- Przecież wiesz, że tak... - zamruczał namiętnie. Anne znalazła się w jego
objęciach i jej ciało przeszyła fala pożądania. Simon już nie chciał myśleć o
wojnie ani o wierności albo zdradzie. Nie zastanawiał się nad uczuciami, jakie
przeszyły go do głębi. Ujął jej twarz w dłonie i złożył długi pocałunek na jej
leciutko rozchylonych ustach. Anne westchnęła. Prześcieradło, którym była
okryta, cicho opadło na podłogę. Simon jakby z niedowierzaniem błądził
palcami po jej ciele. Wciąż pachniało lawendą.
- Jeśli chcesz, żebym naprawdę przestał, musisz to powiedzieć teraz -
powiedział ledwie słyszalnym szeptem. - Nie jestem święty i pragnę cię od
chwili, kiedy tu wszedłem.
Anne szeroko rozwarła oczy. Był w nich wyraz rozmarzenia, lecz
migotały w nich też iskierki złości.
- Właśnie chcę, żebyś mnie pragnął - powiedziała dobitnie. - A wiesz
dlaczego? Zasłużyłeś sobie na tortury.
Odsunęła się o krok do tyłu i spojrzała mu prosto w oczy.
- Twierdzisz, że jestem rozpustnicą - ciągnęła tym samym tonem. - Nie
wierzysz w moją niewinność. Hm...
Wzruszyła nagimi ramionami.
- Sam siÄ™ przekonaj.
Simon złapał ją, wplątując palce w jej włosy. Pochylił głowę i znów ją
pocałował. Po krótkiej chwili porwał ją na ręce, szybko przeszedł na drugą
stronę komnaty i rzucił ją na łóżko. Zachowywał się tak, jakby obawiał się, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl