[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ruszyński nie miał serca gasić entuzjazmu młodej kobie-
ty. Nie chciał i nie mógł jej wyjaśnić, że na drodze do rozwi-
kłania tajemnicy zaginionego chłopca zrobiono zaledwie
mały kroczek naprzód. Prawdziwe trudności jeszcze są przed
nimi, a jaki będzie wynik dochodzenia, trudno nawet przewi-
dzieć. Przyjmował więc komplementy i zachwyty nad  geniu-
szem pana mecenasa z lekkim zażenowaniem. Nie dlatego,
aby nie podzielał opinii pani Kowalskiej o Mieczysławie
Ruszyńskim, lecz po prostu uważał je za nieco przedwczesne.
Niemniej słowa te nie były mu niemiłe.
Wszystko drobiazgowo przygotowano i wyreżyserowano.
Adwokat wykazać wiele przezorności. Aby zapobiec niespo-
dziankom i przedwczesnym obudzeniem sie. Zygmusia nie
46
zepsuć całego eksperymentu, poprosił panią Kowalską, aby w
tym czasie zaopiekowała się dzieckiem i zabrała je do siebie.
Punktualnie o godzinie piątej po południu Ruszyński naci-
snął dzwonek przy drzwiach opatrzonych mosiężną tabliczką:
 Krzysztof Derkowski . Pani domu wręczył trzy piękne goz-
dziki. Dla małej Krysi postawił na stole pudełko mieszanki
czekoladowej. Uścisnął rękę gospodarzowi, jak gdyby witał
się ze starym przyjacielem. Z przyjemnością stwierdził, że
zrobił dobre wrażenie.
Derkowscy mieli stosunkowo duże i przytulnie urządzone
mieszkanie. Chętnie się nim pochwalili przed adwokatem.
Miecio w pokoju dziecinnym podziwiał zabawki, wypytywał
Krysię, od kogo je dostała, a nawet sam zaczął się bawić
łamigłówką z klocków. Dziewczynka, początkowo trochę
nieufna wobec nieznajomego, szybko nabrała zaufania do
grubawego wujka ze srebrnÄ… czuprynÄ…
Potem Derkowscy zaprosili gościa do pokoju, który speł-
niał podwójną rolę: był jadalnym i jednocześnie gabinetem
pana domu. Tutaj, kiedy Krysia zajmowała się zabawkami w
sąsiednim pomieszczeniu, rozmowa siłą rzeczy zeszła na
tragiczne wypadki z ósmego czerwca. Pani Jadwiga jeszcze
raz ze szczegółami opowiedziała, jak to się stało, jak dwie
zrozpaczone kobiety biegały po ulicach miasta i nad brzegiem
rzeki, wypytując o chłopczyka w czerwonym bereciku. A
dziecka nikt nie widział.
 Nie zauważyła pani, żeby kręcił się przedtem ktoś w
pobliżu?
 Milicja mnie na ten temat indagowała przed dwoma
dniami. Nikogo podejrzanego nie zauważyłam.
 Nikt dzieci nie zaczepiał?
 Dzieciaki były... są  poprawiła się pani Jadwiga 
47
ładne, zadbane i nieraz ktoś do nich zagadał. Najczęściej
kobiety. Czasem ktoś je poczęstował owocem lub cukierkiem.
 Przyjmowały taki przygodny poczęstunek?
 Na ogół nie. Chyba że ja też namawiałam, aby wzięły.
Wiadomo, jak to dzieci. Lubią owoce i słodycze, a boją się
nieznajomych.
 Jakim dzieckiem jest mały Januszek?
 Grzecznym. Dobrze wychowanym, chociaż nieco roz-
pieszczonym. Trudno dziwić się samotnej matce, że rozpiesz-
cza jedynaka.
 Mnie chodzi raczej o charakter.
 Powiedziałabym, że jak na dziecko w tym wieku nieco
zbyt powolny. Moja Krysia to przy nim żywe srebro. Janu-
szek sprawia wrażenie flegmatyka, chociaż jest w pełni roz-
winięty fizycznie i umysłowo.
 Czy bardzo bał się obcych ludzi?
 Nie. Mniej niż moja dziewczynka. Może dlatego, że
matka wszędzie go ze sobą zabierała. Helenka popołudniami
krępowała się podrzucać mi Januszka, przecież i tak dziecko
dwie trzecie dnia spędzało w naszym domu. Chociaż  trze-
ba powiedzieć  nie miałam z nim wielkich kłopotów. Mniej
niż z moją dwójką.
 Państwo znali byłego męża pani Kowalskiej?
 Ja nie znałam  zaprzeczyła pani Jaga.
 Widziałem go kilka razy. Czasem bywał z żoną na
różnych uroczystościach urządzanych przez naszą spółdziel-
niÄ™.
 Jaki to był człowiek?
 Trudno powiedzieć, za mało się z nim stykałem. Ale
raczej nieciekawy typ. Jedno rzucało się w oczy: jego samo-
lubstwo. Pamiętam taki incydent. Odbywała się u nas
48
jakaś potańcówka i Helenka bardzo dobrze się bawiła. W
trakcie najlepszej zabawy on zadecydował, że wracają do
domu. I ona, i my wszyscy prosiliśmy go, aby został jeszcze
godzinkę. Odpowiedział, że się nudzi i że na sali jest za dużo
 hołoty . Chcąc nie chcąc, Kowalska musiała opuścić towa-
rzystwo. Miała łzy w oczach.
 Może po prostu był zazdrosny?
 Na to był zbyt zarozumiały. Uważał się za najmądrzej-
szego na świecie. %7łonę traktował z pogardliwym lekceważe-
niem. Nieraz dawał jej i nam do zrozumienia, że jest głupią
gęsią. Listonoszówną z Puław. Tak ją zresztą w chwilach
złości nazywał. Szczerze mówiąc, ludzie zaprzyjaznieni z
Kowalską przyjęli z ulgą wiadomość o rozleceniu się tego
małżeństwa. On by tej dziewczynie ze szczętem zmarnował
życie.
 I tak nie miała zbyt wesołego  wtrąciła pani Jadwi-
ga.
 Jeszcze wszystko przed nią. Ma dwadzieścia sześć lat,
kończy politechnikę, cieszy się w naszym zakładzie, bardzo
dobrą opinią. Niewątpliwie będzie szybko awansowała, no i
jest przystojna. Gdyby tylko chciała, szybko by wyszła za
mąż. Ilu już przy niej bezskutecznie się kręciło!
 Wy, mężczyzni, wyobrażacie sobie, że dla kobiety ta-
kie wielkie szczęście wyjść za mąż. A to tylko praca na dwa
etaty.
 Zmieńmy szybko temat  roześmiał się inżynier Der-
kowski  bo moja sufrażystka zaraz nam tu zrobi długi wy-
kład o upośledzeniu kobiet.
 Bo i są upośledzone. W biurze czy fabryce praca, w
domu praca. Statystyka stwierdziła, że kobieta nie ma czasu na
49
sen. Zpi o dwie godziny krócej niż mężczyzna. No, ale widzę,
że mój pan i władca już się krzywi, więc uciekam, aby zrobić
kawy.
 Może ja dowiodę, że jest równouprawnienie i zastąpię
cię w kuchni  ofiarował się gospodarz.
 Dziękuję, ale nie. Boję się o całość porcelany  pani
Jaga zostawiła mężczyzn.
 Niech mi pań wierzy, mecenasie  powiedział Der-
kowski  że to nieszczęście z Januszkiem ciężko i nas do-
tknęło. Jadwiga okropnie to przeżyła. Udaje wesołą, ale to
dzisiaj jeden kłębek nerwów. Musiałem ją zaprowadzić do
lekarza. Brała jakieś zastrzyki i łykała pigułki. Wywiozłem ją
na miesiąc nad morze. Niewiele pomogło.
 Rozumiem doskonale.
 Jaga ciągle robi sobie wyrzuty, że przez nią dziecko
zginęło.
 Czy pan przypuszcza, że Januszek mógł sam pójść nad
Wisłę?
 To wykluczone  stwierdził kategorycznie inżynier. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl