[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nagle usłyszała jakiś ruch w jadalni. Tym razem pokuśtykała do łazienki, gdzie
przynajmniej mogła sobie wygodnie usiąść i w razie potrzeby spokojnie się
wypłakać. Pociągnęła nosem.
- Ale ze mnie idiotka - mruknęła, gdy ujrzała w lustrze swoją twarz. Oczy
miała wypełnione łzami, a usta wygięte w podkówkę. Jednak w jej wzroku czaiło
się jeszcze coś, jakaś dziwna tęsknota, niespełnione pragnienie...
Szybko opłukała twarz zimną wodą. Cassie naprawdę była na siebie wściekła.
Pocałował ją jakiś nicpoń, a ona przeżywa to, jakby była zakochaną nastolatką.
Przecież Nick jest zwyczajnym łobuzem, bierze się za wszystkie kobiety, które
staną na jego drodze. Ma ponad trzydzieści lat, a zachowuje się jak niewyżyty
S
R
młokos. Najwyższy czas z tym skończyć, nie będzie wciąż mu ulegać! - twardo
postanowiła.
Gdy Cassie wróciła do kuchni, nie było ani truskawek, ani tacy z kawą.
Postanowiła wracać do domu, tym bardziej że tabletka przeciwbólowa
przestała już działać i Cassie czuła się coraz gorzej. By sprowadzić taksówkę,
zadzwoniła pod podany przez Nicka numer, ale nikt nie podnosił słuchawki.
- Ruszcie się! - ponaglała.
Miała nadzieję, że Weronika także wkrótce stąd odjedzie... choć równie dobrze
mogło to nastąpić dopiero po śniadaniu.
- Melchester Taxi - usłyszała wreszcie i po chwili dowiedziała się, że
taksówka może przyjechać dopiero za pół godziny.
Cassie pozostało więc tylko czekać. Minuty wlokły się nieznośnie, tym
bardziej że z jadalni co chwilę dobiegały radosne śmiechy. Jak widać, Nick nie
próżnuje, pomyślała z bólem.
Miała tego absolutnie dosyć, więc postanowiła poczekać na taksówkę na
zewnątrz. Niestety, rygiel na tylnych drzwiach nie dawał się odsunąć. Gdy Cassie
mocowała się z nim, z kuchni dobiegł ją stukot wysokich obcasów.
- Nick, proszę, pozwól, bym pozmywała - zaszczebiotała Weronika. -
Przynajmniej w ten sposób odwdzięczę się za tak cudowną kolację.
- Naprawdę nie trzeba, jutro przyjdzie sprzątaczka i wszystko doprowadzi do
ładu - odpowiedział.
Coś obrzydliwego, pomyślała Cassie. Tylko facet może zostawić brudne
naczynia do następnego dnia. Przecież to zaledwie kilka minut!
I
- Zacznij sam zmywać, a ja pójdę do toalety. Jak wrócę, wszystko
powycieram.
- Toaleta jest tam - poinformował Nick.
Tam, to znaczy gdzie? - przestraszyła się Cassie. W odpowiedzi usłyszała, że
ktoś otwiera drzwi do pomieszczenia znajdującego się za spiżarnią.
S
R
Dobry Boże, Nick myśli, że już wyszłam, przeraziła się i jeszcze raz szarpnęła
za rygiel. Rozległ się głośny zgrzyt, ale drzwi wciąż były zamknięte.
Nie wiadomo, czy ten hałas zaniepokoił Weronikę, natomiast Nick domyślił
się, w czym rzecz, bo szybko powiedział:
- Lepiej pójdz na górę, tam jest lepsza toaleta - powiedział.
- Daj spokój, Nick.
- Może brakować ręcznika albo mydła. Poczekaj, sprawdzę.
- Jeszcze chwila, a pomyślę, że kogoś tu ukrywasz. - A gdy roześmiał się,
dodała: - Przyznaj się, w tej toalecie schowałeś kucharza.
- Kucharza? - Zdumienie Nicka wyglądało na autentyczne, choć tak naprawdę
przeszły go ciarki. - Ależ ty jesteś podejrzliwa. W takim razie idz tam i sama
sprawdz.
W tej sytuacji Cassie nie pozostało nic innego, jak tylko uciec przez drzwi
wiodące na schody. Zdjęła buty i ignorując ból, ruszyła ku wyjściu.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Nick stał nad zlewem wypełnionym brudnymi naczyniami i zastanawiał się, co
zrobić, aby przyspieszyć koniec wizyty niechcianego gościa. Nagle przyszedł mu
do głowy pewien wspaniały pomysł.
Gdy skończył rozmawiać przez telefon, usłyszał skrzypnięcie podłogi,
dochodzące znad sufitu. A więc Cassie, mimo że był o tym przekonany, jeszcze
nie opuściła jego domu.
Otworzył drzwi od pomieszczenia gospodarczego, skąd zamierzał się
przedostać na schody, była to bowiem najkrótsza droga na piętro. Niestety, ubiegła
go w tym Weronika. Stała przy poręczy i patrzyła do góry.
- Są tu dwie pary schodów? - spytała. Z jej twarzy nie można było niczego
wyczytać, stanowiła bowiem przeciwieństwo spontanicznej Cassie.
- Oczywiście. Jedne służą do wchodzenia, a drugie do schodzenia - wyjaśnił.
- Czy mogę wejść na górę? - spytała, ignorując zgryzliwą odpowiedz Nicka,
który gorączkowo zastanawiał się, jak powstrzymać Weronikę. - Mówiłeś mi, że
będę mogła się tu rozejrzeć. Proszę...
- Tak, ale może najpierw pozmywajmy naczynia.
- Nie, teraz... - Wzięła go za rękę. - No chodz...
Uśmiech miała przekorny, jej oczy błyszczały. Jeszcze przed tygodniem Nick
natychmiast skorzystałby z takiego zaproszenia, teraz jednak uznał, że stanowczo
I
woli Weronikę w poprzednim wcieleniu, zimną i nieprzystępną.
- Będzie bezpieczniej, jeśli wejdziesz głównymi schodami. Masz wysokie
obcasy, a te stopnie są stare i nierówne.
Szybko zrzuciła pantofle i pociągnęła Nicka na schody.
S
R
Obyśmy tylko nie natknęli się na Cassie, pomyślał.
Tymczasem biedna kucharka stała na piętrze i w żaden sposób nie mogła się
połapać w plątaninie wąskich korytarzy. Ponieważ nie znalazła głównych
schodów, nie miała jak wydostać się na zewnątrz domu. Z tego powodu musiała
poczekać, aż Weronika wyjdzie z toalety i wróci do kuchni, bo dopiero wtedy
schody dla służby będą bezpieczne.
Z narastającym niepokojem podsłuchiwała rozmowę dochodzącą z dołu.
Wygląda na to, że zaraz tu przyjdą! - pomyślała z trwogą.
- Ten dom jest trochę dziwny - zauważyła Weronika. - Jak to było w tym
wierszyku?
 Raz jeden kanciarz głupi,
Co miał na imię Tom,
Kazał zbudować wielki
I z samych kantów dom".
- Chyba niezupełnie tak.
- Nie? Cóż, może coś zmieniłam... - Weronika uśmiechnęła się i wyjrzała przez
małe okienko. - Co za piękny ogród! To, po kucharzeniu, twoje następne hobby?
- Ależ skąd, nie mam na to czasu. Wynająłem kogoś do tej roboty.
Ponieważ gruchająca para była coraz bliżej, Cassie szarpnęła za klamkę
najbliższych drzwi, wpadła do środka... i zamarła.
Była w sypialni Nicka. Na wielkim niskim łożu leżała czarna narzuta, spod
której wystawała pościel w tym samym kolorze. Całe wnętrze sprawiało dość
ponure wrażenie.
Przynajmniej nie ma wilczych ani żadnych innych skór, odetchnęła z ulgą
Cassie. No cóż, dekoratorka nie była wprawdzie zbyt utalentowana, ale za to
kochała zwierzęta.
S
R
- Czy to twój pokój? - zapytała Weronika, naciskając klamkę. Ku swemu
zdziwieniu poczuła lekki opór. - Nie mogę otworzyć.
Mocno pchnięta drzwiami Cassie, mimo bolącej nogi. bez- >zelestnie
przemknęła ku okiennej ścianie i skryła się za, jakżeby inaczej, czarną kotarą. W
tym samym momencie Weronika stanęła w progu.
- No proszę, zgadłam - powiedziała, tłumiąc chichot.
- Jak już mówiłem, zamierzam zmienić cały wystrój - poinformował Nick.
- Wiesz, ale ta czarna pościel mi się podoba - oznajmiła Weronika, spoglądając
na łoże Nicka. - Jest tak cudownie jednoznaczna. Od razu wiadomo, o co chodzi
facetowi, który ją wybrał.
- To nie ja wybierałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl