[ Pobierz całość w formacie PDF ]
cie ust, krótka, przemijająca pieszczota. Nic ponadto.
Ogromnie się pomylił. I wyobrażając sobie zdjęcia,
które mogą się ukazać w jutrzejszej prasie, zmusił się
do zastanowienia, czy tym razem się nie przeliczył.
- Chodzmy do środka... Do diabła, Saro, podnieś
głowę! Niech widzą cię jeśli już nie zrelaksowaną, to
przynajmniej obecną tutaj, w tym świecie!
Aby sprawić wrażenie normalnego zachowania,
usiłował objąć ją w talii. Przyciągnął ją bliżej do
siebie, podtrzymując. Miał nadzieję, że będzie to
wyglądało na gest pełen uczucia. Bóg jeden wie, co
sobie pomyślą, widząc ją w takim stanie.
- Macie swoje zdjęcia... i swoją historyjkę. Nie
ma już tutaj niczego więcej dla was. Może dacie nam
wreszcie spokój?
Stwierdził z ulgą, że chyba się z nim zgadzają.
Niektórzy już wyszli, a inni zbierali się do odejścia,
gotowi do odłożenia kamer.
- Powiedz do widzenia, kochanie... - zwrócił się
do Sary.
Głowa opadła jej ponownie na podtrzymujące ją
ramię. Uniosła ku niemu twarz. Oczy miała szeroko
otwarte, a spojrzenie błędne. W tym momencie błys
nÄ…Å‚ flesz jeszcze jednego, samotnego aparatu.
- Powiedz do widzenia"!
- Do... widzenia - wybełkotała jak automat
Nie był w stanie dostatecznie szybko zabrać jej do
środka. Praktycznie wciągnął ją przez drzwi i moc
nym kopnięciem zamknął je za sobą.
- Saro!
Trzymając ją obiema rękami, potrząsnął nią szyb
ko i silnie, zaniepokojony jej stanem, gdyż wyglądała
nadal jak bezwładna lalka.
- Saro, co się z tobą działo tam na zewnątrz?
Ty byłeś przyczyną tego, co się ze mną działo,
odpowiedziała sama sobie w myślach. Wtargnąłeś
w moje życie rok temu, eksplodując w nim z siłą
bomby atomowej, której podmuch tak zniszczył mój
świat i moje serce, że nie byłam w stanie ich od
budować. Do diabła z tobą!
Bardzo chciała go nienawidzić. Desperacko sta
rała się wzbudzić w sobie to uczucie, ale bez
powodzenia. Ten pocałunek otworzył jej osobistą
puszkÄ™ Pandory.
- Co ty zrobiłeś? - Starała się odzyskać nad sobą
kontrolę. - Co myślałeś, robiąc to publicznie?
- Myślałem, że ci pomagam.
- Więc przyszedłeś mi z pomocą - powiedziała
wolno. - Tak sobie myślę, patrząc na ciebie... Wy
szedłeś z mojego domu ubrany tylko w szlafrok,
a właściwie powinnam powiedzieć: nieubrany.
Wiesz, co musieli sobie pomyśleć!
- Co?
- Miałeś na sobie tylko szlafrok i nic więcej!
To wyglądało, jakbyś... jakbyśmy właśnie wyszli
z łóżka.
- Jeśli się tu pojawili, to musieli już o tym wie
dzieć.
- Skąd mogli wiedzieć?
- Bo ktoś im powiedział.
- Kto?
- Zastanów się, kochanie. To zupełnie oczywiste.
Sara stanęła u podnóża schodów zagubiona w my
ślach i całkowicie zdezorientowana. Patrzyła przez
chwilÄ™ na wchodzÄ…cego po schodach Damona. Nagle
usłyszała, że się zatrzymał, odwrócił... i sekundę
pózniej jego ciemna głowa wyłoniła się zza krawędzi
poręczy.
- Kochanek - oznajmił zwięzle, zanim zniknął
ponownie, kierujÄ…c siÄ™ do swojej sypialni.
- Kochanek?
Sara ruszyła za nim. Wtargnęła do jego pokoju,
otwierając gwałtownie drzwi bez pukania i nie czeka
jÄ…c na zaproszenie.
- Czy masz na myśli Jasona? Przecież ja... Och!
Głos uwiązł jej w gardle, nie mogła powiedzieć
nic więcej i przez sekundę była w stanie tylko stać
i patrzeć. Damon zdążył już zdjąć szlafrok, odrzu
cając go na łóżko, ale jeszcze niczego na siebie
nie włożył. Stał na środku pokoju prawie nagi, poza
parą bawełnianych bokserek opinających ciasno twa
rde mięśnie pośladków i wypukłość jego męskości,
eksponując długie, opalone, silne nogi pokryte mięk
kimi, czarnymi włoskami. Widziała jego umięśnio
ny, równo opalony tors, szerokie ramiona i klatkę
piersiową przechodzące w wąską talię i szczupłe
biodra, bez śladu zbędnego tłuszczu.
Było za pózno, żeby się wycofać. Damon już
dostrzegł, jak wpatrywała się w niego niezdolna
do odwrócenia spojrzenia od jego doskonałego,
zmysłowego ciała. Wiedziała, że gdyby nawet za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]