[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Conanie, chyba znalazłem Sesostera! On z pewnością będzie coś wiedział o
zabójstwie Halbarda i moim otruciu. Podejrzewałem, że zechcesz pójść ze mną. Mam się z
nim spotkać niedługo przy północnym krańcu amfiteatru. Chyba wybrał to miejsce z uwagi na
dużą ilość bram i przejść.
Muduzayo spytał posępnie Conan czy jesteś pewien, że chcesz tę sprawę
dalej drążyć? To już należy do przeszłości. Halbard nie żyje, a ty odzyskałeś siły. Poza tym
dodał, rzucając pełne powagi spojrzenie przyjacielowi wątpię, czy naprawdę chciałbyś
usłyszeć, co on ma ci do powiedzenia.
Bzdura burknął Mistrz Miecza. Nie należy zbyt długo odwlekać zemsty! Ten
parszywy pies Sesoster ukrywa się już od wielu dni. W końcu go wywabiłem, obiecując słoną
sumkę. Posłużyłem się jego służącym, na którego natknąłeś się na bazarze. Naturalnie o tym,
czy zasłużył na uncję złota, czy może raczej na stopę stali, zadecyduję, kiedy już się
spotkamy. Muduzaya pieszczotliwie pogłaskał rękojeść swego miecza.
W porządku mruknął Conan, podnosząc się z wahaniem ze swojej beczki.
Możesz potrzebować mojej pomocy, aby wywikłać się z tarapatów. I przyznam, jestem
ciekaw, co usłyszysz od tego organizatora zakładów.
To rzekłszy wyszedł za przyjacielem z tawerny. Wsiedli do czekającego na nich
rydwanu, którym dotarli do bramy miejskiej. Spieszyli się, ale nie omieszkali pozostawić
pojazdu na specjalnym placu dla rydwanów, mieszczącym się u podnóża wzgórza. Stamtąd,
by nie zwracać na siebie uwagi, poszli dalej pieszo.
Kiedy dotarli do amfiteatru, panował tam już dość spory ruch. Niewolnicy przy blasku
pochodni szykowali teren dla kolejnego wielkiego widowiska. Całymi grupami kopali rowy i
budowali rusztowania, przygotowując się do prac nad zmianą kierunku biegu akweduktów i
zalaniem całej areny wodą.
Poza tym wszędzie dokoła trwały roboty konstrukcyjne. Po stronie północnej załogi
murarskie wlewały świeży cement do drewnianych form, dzięki którym poszerzone miały
zostać balkony widokowe, wedle pomysłu Commodorusa. Kiedy weszli po schodach
znajdujących się na tyłach ogromnego rusztowania, Conan i Muduzaya stwierdzili, że na
budowie kręcą się nie niewolnicy, lecz brudni, obszarpani ulicznicy. Pracowali przy blasku
pochodni trzymanej przez Datha. I nie tyle wylewali cement, ile przegarniali go, by zakryć
ciało spoczywające w obszernej formie, zwłoki organizatora zakładów Sesostera, o ile zdążył
się zorientować Conan, zanim gęsta breja zakryła twarz trupa.
Dopadliście go przed nami poskarżył się Muduzaya, ruszając w stronę Datha.
To nie było rozważne. Mieliśmy do niego kilka pytań.
Pytaj do woli, on na pewno nie będzie miał nic przeciw temu. Dath wzruszył
ramionami. A jeśli chciałbyś spytać o coś Zagara, to znajdziesz go tam. Wskazał na
prawie całkiem już skamieniałą przyporę. Ale wątpię, czy którykolwiek z nich
powiedziałby coś, o czym mnie nie byłoby wiadomo.
Muduzaya zmarszczył brew. Stopniowo zaczął pojmować.
A więc to ty jesteś zamieszany w aferę z ustawianiem pojedynków i inne ciemne
sprawki, które rozgrywają się w Imperium Cyrku? Ale ty przecież jesteś zwyczajnym
gołowąsem!
Młody zabijaka zesztywniał, unosząc wyżej dłoń, w której trzymał pochodnię, drugą
zaś znacząco sięgnął do styliska jednego ze swoich toporków.
Zyskałem sobie miejsce w dużo większej organizacji, aczkolwiek przyznaję, iż
osiągnąłem ten sukces, przewodząc bandzie rzezimieszków. Zerknął na krzątających się
nieopodal uliczników. Mogę śmiało powiedzieć, iż pokazałem im, na co mnie stać.
Ostatnio sprzyjało nam szczęście i moim ludziom wiedzie się coraz lepiej. Sukcesy
przychodzą stopniowo, ale są nader znaczące. Nasze terytorium sięga obecnie aż do tego
miejsca. Wskazał na otaczające ich mury Imperium Cyrku.
Stając za plecami Muduzayi, Conan odezwał się doń półgłosem:
Halbarda zapewne także zabili jego ludzie. Albo inna banda, która chciała mu się
przypodobać. Nie dość, że walczą i rywalizują między sobą, wszyscy oni zajmują się
odbieraniem pieniędzy z zakładów, pełnią w mieście rolę zabójców do wynajęcia oraz
opryszków straszących połamaniem goleni tym, którzy niechętnie sięgają do sakiewek, by
uiścić swe długi.
To prawda potaknął Dath, uśmiechając się ponuro. Wszyscy jesteśmy
trybikami tej samej wielkiej rzeznickiej machiny. Wy, gladiatorzy, na arenie wyjaśnił i
moi chłopcy na ulicach miasta, gdzie praca jest lepiej płatna i trwa zwykle nieco dłużej. A
wszystko to dla dobra publicznego, jak mawia nasz wódz Commodorus. Ty zresztą
powinieneś wiedzieć to najlepiej. Dath spojrzał znacząco na Conana. Jest wszakże i
twoim pracodawcą, czyż nie?
XIII
WIELKIE WIDOWISKO
Gdy nadszedł dzień wodnego spektaklu, miasto ogarnęła gorączka wyczekiwania.
Cały Luxur w ten lub inny sposób brał udział w przygotowaniach tego projektu. Interesowały
się nim też rzesze kupców, dyplomatów i dostawców z odległych zakątków Imperium
Stygijskiego oraz krain ościennych. Poza robotnikami wynajętymi do modernizacji areny i
przebudowy akweduktów, do pracy zaangażowano również dziesiątki flisaków z nabrzeża
kanału. Ich łodzie przetransportowano na jaszczach przez miasto i spuszczono na błękitne
wody wypełniające arenę Imperium Cyrku. Sprowadzono również szkutników i
zbrojmistrzów znad brzegów Styksu oraz z odległych zamorskich krain, którzy na miejscu
zbudowali okręt tak wielki, że nie dałoby się przeciągnąć go ulicami miasta czy też przecisnąć
przez bramy amfiteatru. Owa masywna konstrukcja miała stać się jednostką flagową
Commodorusa, wzorowaną na galarze wojennym z wieżyczkami bojowymi, podwójnymi
rzędami wioseł i ciężkim spiżowym taranem. Niewolników do obsługi wioseł ściągnięto z
nadrzecznych portów. Zwykli chłopi i służący nie nadawali się do tego zadania, tylko
wyszkoleni wioślarze, albowiem znali się oni na sterowaniu okrętem i taranowaniu wrogich
jednostek w bitwach morskich. Zamustrowano także w miarę możliwości prawdziwych
oficerów marynarki i żeglarzy. To oni mieli stanowić załogę wielkiego okrętu flagowego.
Uznano za oczywiste, że flotylla bojowa tyrana musi prezentować się imponująco ze
wszystkimi szczegółami, takimi jak bandery, rogi i bębny.
Dla zorganizowania floty przeciwnika również podjęto stosowne kroki, aczkolwiek
innej nieco natury. Zciągnięto bowiem do Luxuru najbardziej zatrważających piratów,
przemytników i wichrzycieli, jacy znajdowali się akurat za kratkami. Przewieziono ich, by
stawili czoło gladiatorom i flotylli tyrana. Flota wroga składała się z małych, szybkich
jednostek, a załogę stanowiły wszelkiego rodzaju męty, wyciągnięte na tę okazję z lokalnych
więzień. Jako że wśród owych jeńców znajdowała się grupka doskonałych marynarzy i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]