[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A cierpliwość nigdy nie była jego mocną stroną.
- Och, tu jest uroczo! - zawołała z zachwytem, gdy dotarli do polany wśród drzew, przez którą
przepływał niewielki strumyk. Wygnieciona trawa na brzegu świadczyła, że niedawno ktoś również
urządził sobie tutaj piknik.
Luca urzekła entuzjastyczna reakcja Darcy. Utwierdził się w przekonaniu, że postąpił słusznie,
zabierając ją tutaj - w otoczenie, które odpowiada
PRZYJCIE W PARY%7Å‚U
63
ło jej o wiele bardziej niż fałszywy splendor wytwornych restauracji w rodzaju Garstanga.
Dziwiło go tylko, czemu poprzednio domagała się, by zaprosił ją do jakiegoś nieprzyzwoicie drogiego
lokalu. Zapewne nigdy nie miała zamiaru zjawić się tam na umówionej randce.
Wciąż jednak nie wiedział dlaczego.
- Bierzmy się do jedzenia - zaproponował żywo. - Jak już się przekonałaś, kiedy jestem syty, staję się
bardziej przyjaznie usposobiony.
A wówczas jego urok może okazać się nieodparty, pomyślała nieufnie. Rozłożyła koc na trawie przy
strumieniu i pomogła Lucowi wypakować wiktuały z piknikowego kosza.
- O Boże, tego jedzenia wystarczyłoby dla dziesięciu osób! - wykrzyknęła, gdy wyjęli pasztet z
wątróbek, kawałki pieczonego kurczaka, krewetki, jajka na twardo, sery i sałatę, dwie świeże bagietki,
truskawki i karton śmietany, a także butelkę schłodzonego białego wina i dwa kieliszki z rżniętego
szkła.
- Możesz podziękować za to personelowi kuchni hotelu Gambrelli - odparł, rozlewając wino do
kieliszków.
Oczywiście, zlecił przygotowanie tego prowiantu obsłudze hotelu, w którym się zatrzymał,
uświadomiła sobie z lekkim rozczarowaniem. Wolałaby, żeby sam zadał sobie ten trud. Byłoby to o
wiele mniej bezosobowe.
64
CAROLE MORTIMER
- A teraz co znowu zrobiłem złego? - zapytał podejrzliwie, widząc, iż spochmurniała.
Popatrzyła na Luca siedzącego obok niej na kocu i znów uderzyła ją jego nieodparta męska uroda.
- Uważasz, że powinienem był wstać rano i samemu kupić te produkty? - zapytał nieco urażonym
tonem, gdy uparcie milczała.
Darcy pojęła, co miał na myśli. Trudno było sobie wyobrazić sławnego producenta filmowego,
przechadzającego się po supermarkecie z koszykiem w ręce, wybierającego mięso i sery na piknik!
- Masz rację - przyznała. - To śmieszne z mojej strony tak myśleć.
Czego ona właściwie ode mnie chce? - pomyślał z irytacją, gdy zabrali się do jedzenia. I tak już
postępował wbrew swej naturze, usiłując tak cierpliwie zdobyć jej względy. Zwłaszcza że wcześniej
zachowywała się wobec niego opryskliwie i kazała mu czekać przez ponad pół godziny w restauracji
Garstang, zanim wreszcie raczyła zadzwonić i zawiadomić go, że jednak się nie zjawi.
Gdyby jakakolwiek inna kobieta zrobiła mu coś takiego...
Ale Darcy Wilde nie jest pierwszą lepszą kobietą, przyznał niechętnie w duchu. I jak wielokrotnie
powtarzała, nie imponuje jej jego majątek ani pozycja społeczna.
PRZYJCIE W PARY%7Å‚U
65
Siedząc teraz z podwiniętymi nogami na kocu, wyglądała jak piękna kusząca syrena. Długie rude
włosy spadały kaskadą na jej ramiona i piersi.
Syrena, której czarowi nie potrafił się oprzeć...
- Od czego pochodzi zdrobnienie Luc?
Zamrugał, zaskoczony jej pytaniem i prowokacyjnym uśmiechem ust, które nieumalowane wyglądały
jeszcze bardziej zmysłowo i kusząco.
- Od Luciana - wyjaśnił. Szeroko otwarła zielone oczy.
- Bardziej pasowałoby do ciebie imię Lucyfer. Zbuntowany upadły anioł - pomyślał z posępną
minÄ….
- Och, rozchmurz się - zaśmiała się. - Nie znasz się na żartach?
Prawdę mówiąc, jedynie Wolf i Cesare ośmielali się z niego żartować. Zdumiało go, że ona potrafi
traktować go równie beztrosko i poufale.
- Cha, cha, bardzo zabawne - rzucił, bynajmniej nieubawiony.
Gdy pół godziny pózniej pakowali resztki jedzenia z powrotem do kosza, Darcy uświadomiła sobie, że
istotnie doskonale się bawiła. Luc, po tej demonstracji urażonej dumy, okazał się świetnym
kompanem i raczył ją anegdotami o ludziach, których widywała jedynie na ekranie kinowym bądz
telewizyjnym. Te opowieści nie były złośliwe ani drwiące, a jedynie podkreślały pewne
66 CAROLE MORTIMER
komiczne aspekty świata zamieszkiwanego przez celebrytów. Zwiata, do którego należał także Luc
Gambrelli.
- Mmm, jak przyjemnie-mruknął z zadowoleniem, kładąc się na kocu i opierając głowę na jej
kolanach. - Wygodnie ci?
Owszem, było jej wygodnie - ale czuła się skrępowana.
Jak mogła się odprężyć, trzymając na kolanach głowę Luca. Jego przydługie złociste włosy rozsypały
się na jej spódniczce. Korciło ją, żeby je pogładzić.
Spoglądając na jego szeroką pierś, twardy płaski brzuch, smukłe, ale muskularne uda i długie nogi,
uświadomiła sobie, że pragnie pieścić jego ciało.
- Darcy... - rzekł.
Popatrzyła na jego twarz o szlachetnie rzezbionych rysach, wysokich kościach policzkowych,
prostym nosie i kuszących ustach, na których widniał zmysłowy uśmiech.
Luc wyczuł jej napięcie i dostrzegł namiętny żar w zielonych oczach. Obrócił się i powoli położył na
niej. Darcy opadła na plecy na koc. Objęła go za szyję i pocałowała z tym samym żarliwym prag-
nieniem, które płonęło w nim.
Jęknął i poddał się temu pragnieniu...
ROZDZIAA SIÓDMY
Luc był świadomy gorącej reakcji Darcy. Ich pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
Wiedziała, że pojął jej pragnienie, gdyż położył dłoń na jej piersi i zaczął ją delikatnie pieścić.
Jednocześnie przerwał pocałunek i przywarł wargami do jej szyi, wzbudzając w niej rozkoszny
dreszcz, który przebiegł całe jej ciało aż do czubków palców u nóg.
- Proszę... - jęknęła błagalnie, wyginając się ku niemu.
Luc poczuł, że traci swe stalowe opanowanie. Podciągnął bluzkę Darcy, pragnąc poczuć całym sobą
jej nagie ciało. Widok jej pełnych piersi rozpalił w nim gwałtowne pożądanie.
Dziewczyna wbiła paznokcie w jego muskularne plecy, aż poczuł rozkoszny ból. Nie potrafił się jej
oprzeć. W jego ramionach była niczym rozpalona lawa. Zdawało się, że jej gorące pieszczoty sprawią,
iż oboje staną w płomieniach i spłoną na popiół.
W tej szalonej chwili zapragnął ją posiąść. Jego pieszczoty stawały się coraz bardziej intymne
68
CAROLE MORTIMER [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • realwt.xlx.pl