[ Pobierz całość w formacie PDF ]
urządzić. Możemy to łatwo rozwiązać, O1ivio. Z pewnością
zrobisz to dla Jasona.
Olivia wciąż szła przed siebie, chociaż zdawała sobie
sprawÄ™ z niepokoju Megan.
- A co z Carlem De Lucą? - spytała. - On chyba też ma
prawo wiedzieć, że został ojcem, nie sądzisz?
Twarz Megan pokryła się czerwonymi plamami.
- Co ciÄ™ obchodzi Carlo De Luca? Nie dzieje mu siÄ™
żadna krzywda, skoro nic nie wie. Zresztą on jest przecież
w Sydney.
- W Brisbane. Przeniósł się do Brisbane.
Wreszcie wyszły z zielono-złotego korytarza.
- Do Brisbane też jest bardzo daleko. - Megan wzruszy
Å‚a ramionami. - To wielki kraj!
- Ale mały świat. Zapomniałaś o jego rodzicach i sio
strze? Zdajesz sobie sprawę, co będzie, jeśli zobaczą Tali?
Od razu dostrzegą, że to ich krewna.
- To ty tak mówisz - ucięła ostro Megan. - Zastanawia
Å‚am siÄ™, kiedy dotrze to do Jasona, a jednak nigdy do te
go nie doszło. Słuchaj, ja dalej nie idę. Ten ogród jest jakiś
niesamowity. Te sadzawki z białymi liliami przyprawiają
mnie o dreszcze... Aatwo w nich utonąć.
- Nie musisz się bać - uspokoiła jąOlivia. - Ja cię nie
utopiÄ™.
- Założę się, że miałabyś ochotę. - Megan zadrżała.
W pełnym słońcu czuła się znacznie pewniej.
- Możesz mi wierzyć, ja nie chcę cię nawet dotknąć
- powiedziała Olivia szczerze. - Jednak za rodzinę Carla
nie ręczę. Są bardzo wybuchowi, a podobieństwa nie da
się ukryć.
- Nie ma powodu, żeby ją oglądali. - Nagle Megan stra-
ciła całą swoją zuchwałość. Zastanawiała się przez chwilę,
zagryzając wargi. - Niech będzie sto tysięcy - odezwała się
w końcu. - To powinno załatwić sprawę.
- Czemu nie zwrócisz się z tym do Carla? - zasugero
wała Olivia.
- Co masz na myśli? - Megan uniosła głowę. W jej
oczach pojawił się strach.
- To, że Carlo De Luca już wie. Przyjechał do rodziców
na święta i wczoraj był u mnie na kolacji. Kiedy zobaczył
Tali, rozpoznał ją natychmiast To było jak olśnienie.
- Nie! - Chudym ciałem Megan wstrząsnął dreszcz.
Przytrzymała się oparcia ławki, żeby nie upaść. - I co po
wiedział?
- Powiedział: Niech tylko mama się dowie..." - Olivia
patrzyła na Megan prawie współczująco. - Bella De Luca
to naprawdę przerażająca kobieta.
- Zwariowałaś? - zachłysnęła się Megan. - Nie zamie
rzam się z nią widzieć.
- Ani z Carlem?
- Mowy nie ma! Nie chcę żadnych kłopotów.Olivia ruszy
przed siebie.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Czy naprawdÄ™ prag
niesz zobaczyć Tali?
- Nawet nie wiedziałabym, co mam jej powiedzieć -
parsknęła Megan. - Zresztą nic do niej nie czuję.
- Dużo tracisz. - Olivia westchnęła ciężko. - Tali jest
wspaniałą dziewczynką, bardzo inteligentną, śliczną,
zabawną. Powiem ci coś jeszcze, Carlo chce ją odzyskać!
Poważnie!
Megan patrzyła na nią z otwartymi ustami.
- Nie wierzÄ™. W takim razie co z Jasonem? - wychry
piała. Jej drobna twarz wydawała się teraz jeszcze bardziej
skurczona.
- No tak, Jason, twoja atutowa karta! Prawda jest taka,
że nie masz już czym handlować. Jason jeszcze nic nie wie,
ale niestety będzie musiał poznać prawdę. Powiem ci te
raz, co zamierzam zrobić. Wypiszę ci czek na dziesięć ty
sięcy dolarów. W zamian za to masz wyjechać stąd jeszcze
dzisiaj. Mając dziesięć tysięcy, możesz spokojnie poszukać
pracy. Dam ci gotówkę na bilet do Brisbane, a stamtąd bę
dziesz mogła wybrać sobie cel podróży. Kiedy Jason będzie
cię odwoził na dworzec lub lotnisko, nie puścisz pary z ust
o tym, że Carlo jest prawdziwym ojcem Tali. Jeśli coś zdra
dzisz, poznam to po jego zachowaniu i unieważnię czek.
Nie wiem, czemu to mówię, ale życzę ci powodzenia, Me
gan. Tylko już tu więcej nie wracaj.
Olivia zostawiła Megan przy samochodzie i przez traw
nik poszła do domu.
Jason siedział w wiklinowym fotelu i na pozór spokoj
nie patrzył przed siebie.
- Gdzie jest Tali? - spytała zdumiona, rozglądając się
wokół.
- Schowała się na górze - odpowiedział zwięzle, powoli
podnosząc się na nogi. - W ogóle nie chce widzieć matki.
A ja z pewnością nie zamierzam jej zmuszać.
- A ktoś cię do tego namawia? - Miała wrażenie, że jego
szafirowe oczy patrzÄ… na niÄ… nieprzyjaznie.
- Z tobą nigdy nic nie wiadomo, Liv. - Pokręcił głową.
- Megan mogła cię poczęstować jakąś łzawą historyjką.
Niechętnie to mówię, ale ona jest jak trucizna. Gdyby
mogło jej to ujść na sucho, gotowa sprzedać dziecko.
- Nic już nie zrobi - powiedziała Olivia . - Zostawiłam
jÄ… przy samochodzie.
- Ciebie też próbowała szantażować?
- W każdym razie nie było mowy o dwustu pięćdziesię
ciu tysiÄ…cach. Nie jestem szalona.
- Nie, ale masz bardzo miękkie serce - odpalił. - Tylko
dla mnie nie jesteś taka wyrozumiała.
- Tak myślisz?
- Zapomniałaś, jak mówiłaś, że nie chcesz mnie więcej
widzieć? - rzucił i natychmiast się zmitygował. - Gholera,
przepraszam! Zapomnij, proszę, że to powiedziałem. Me
gan porządnie wyprowadziła mnie z równowagi.
Ze smutkiem pomyślała, że czeka go jeszcze wiele po
ważnych zmartwień.
- Mam nadzieję, że załatwiłam sprawę - powiedziała
znacznie spokojniej. - Udało mi się zejść z ćwierć miliona
do dziesięciu tysięcy, które dostanie pod warunkiem, że
natychmiast wyjedzie.
- Nie spróbuje wrócić, gdy pieniądze się skończą?
- Nie sądzę. - Pokręciła zdecydowanie głową. - Idę teraz
wypisać czek. Dam jej też trochę gotówki, żeby jak najszyb
ciej pojechała do Brisbane. Jeśli nie masz nic przeciwko te
mu, chciałabym, żebyś odwiózł ją na dworzec czy gdzie tam
sobie życzy.
Olivia stała przy oknie salonu i patrzyła, jak Jason od
jeżdża z Megan.
- Pojechała już? - spytała Tali, podchodząc do okna. Za
drżała i chwyciła Olivię za rękę.
- Czemu nie chciałaś zobaczyć się z mamą, kochanie?
- spytała. - Czy to dlatego, że cię biła?
-Myślałam, że chce mnie zabić! - powiedziała Tali
gniewnie.
- Nie mów tak - powstrzymała ją Olivia . - Twoja mat
ka miała bardzo ciężkie życie. Jestem pewna, że kocha cię
na swój sposób.
- Nieprawda - zaprzeczyła Tali zdecydowanie. Nie za
brzmiało to jednak niegrzecznie. - Mnie to nie martwi, Li-
vy. Tatuś mnie kocha. Babcia też. I ty także mnie kochasz,
a ja bardzo kocham ciebie. Danny również mnie kocha.
A właśnie, Danny chciał, żebym przyszła do niego dziś po
południu. Będę mogła? Tylko na trochę.
- Najpierw chciałabym porozmawiać z jego mamą. Zgo
da, kochanie?
- Jasne. - Tali uśmiechnęła się szeroko. - Myślisz, że pan
Carlo odwiedzi mnie jeszcze? Podobał mi się i tak miło ze
mną rozmawiał.
- Ty też mu się spodobałaś - odpowiedziała spokojnie.
- Carlo to jego imiÄ™, a nazywa siÄ™ De Luca. Jego rodzina
pochodzi z WÅ‚och.
- To tak jak moja - ucieszyła się Tali. - Najbardziej po
doba mi się, że ma niebieskie oczy tak jak tatuś i bardzo
miły głos. Chociaż oczywiście nie jest taki przystojny. Za
dzwonisz teraz do mamy Dannyego? LubiÄ™ siÄ™ z nim ba-
wić, bo ma tyle fajnych pomysłów. Nie chciałam cię pytać,
póki mama tutaj była.
Ołivia uśmiechnęła się smutno. Komu potrzebna mat
ka, jeśli ma się takiego przyjaciela jak Danny? Trzyma
jąc dziewczynkę za rękę, poszła do telefonu. Znacznie ła
twiej będzie jej rozmawiać z Jasonem, kiedy Tali nie będzie
w pobliżu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]