[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodała Hara do ziemniaków?
Linda odebrała dyplomatyczny sygnał i rozmowa
zeszła na jedzenie, a potem na ślub. Pijąc kawę, usłysza-
ły kroki i zza rogu domu wyłonił się Ari. Na widok Kate
zatrzymał się i uniósł brwi.
Me sinhorite. Przepraszam, Lindo. Nie wiedzia-
łem, że masz gościa. Powinienem zapukać do drzwi,
a nie zakÅ‚adać z õory, że możesz mnie przyjąć.
Starzy przyjaciele zawsze sÄ… mile widziani zape-
wniła Linda, z ożywioną lekkim rumieńcem twarzą.
Siadaj, Ari, i napij siÄ™ z nami kawy.
Nie, nie, ja tylko przejeżdżałem tędy i pomyślałem
sobie... Widać było, że czuje się niezręcznie. Ta
LUKSUSOWY KAMUFLA%7Å‚ 131
winnica, o której wczoraj wspomniałem. Wybieram się
tam teraz i zastanawiałem się, czy dasz się namówić,
żeby pojechać ze mną. Ale widzę, że to niemożliwe.
Może innym razem.
Jak najbardziej możliwe powiedział stanowczo
Kate, kryjąc zdziwienie. Odsunęła od stołu krzesło
i wstała. Już i tak się zasiedziałam. Mam jeszcze do
załatwienia tysiąc spraw.
Mogłabyś pojechać z nami, pedhi mou.
Nie dzisiaj. Pokręciłazuśmiechem głową. Mó-
wi się, że troje to tłum, i jest to święta prawda.
No więc... zaczęła z szelmowskim uśmiechem,
gdy Linda odprowadzała ją do samochodu. Od dawna
to trwa?
Jakie ,,to , o czym ty mówisz? odparła z godnoś-
cią Linda. Jak powiedziałam, jesteśmy starymi przyja-
ciółmi. Ari wpadł do mnie kilka razy po twoim wyjezdzie,
żeby poprosić o radę w sprawie Ismene. To wszystko.
Kate pocałowała ją lekko w policzek.
A teraz liczy na twojÄ… radÄ™ w sprawie produkcji
wina. W porzÄ…dku.
W drodze powrotnej Kate uśmiechała się do siebie.
Może choć jedna dobra rzecz wyniknie z całego tego
koszmaru, myślała z nadzieją.
Pogoda zmieniła się zgodnie z prognozami i z za-
chmurzonego nieba lunÄ…Å‚ deszcz. Bez swoich codzien-
nych spacerów po sosnowym lesie, albo na plażę, Kate
zaczęła się czuć niemal klaustrofobicznie, zwłaszcza że
w willi atmosfera towarzyszÄ…ca przygotowaniom do
ślubu stawała się coraz bardziej nerwowa.
Miłym oddechem była wyprawa po zakupy do Aten
132 SARA CRAVEN
z Ismene, która w heroiczny i rozbrajający sposób
usiłowała utrzymać swoje wydatki w rozsądnych grani-
cach, żeby nie szokować przyszłej teściowej.
Kate nie miała potrzeby narzucać sobie jakichkol-
wiek ograniczeń. Ze zdumieniem odkryła, jak dużo
pieniędzy znajduje się na jej osobistym rachunku i że
Mick w okresie separacji nie przestał go zasilać. Brak
hojności jest ostatnią rzeczą, jaką można mu zarzucić,
pomyślała nie po raz pierwszy.
W końcu jednak i tak prawie nic nie kupiła. W eks-
kluzywnych butikach i salonach mody przy placu Kolo-
naki przymierzyła niezliczoną ilość kreacji, które nada-
wałyby się na ślub, ale nic nie wzbudziło w niej za-
chwytu. A tak naprawdę, doszła do wniosku, że jest jej
obojętne, w co będzie ubrana.
Ale jej rezerwa nie pozostała niezauważona.
Kate przymierzyła w Atenach wszystkie sukienki
opowiadała z rozbawieniem Ismene, kiedy wieczorem
przed kolacją rodzina zebrała się w salonie. I nie kupiła
ani jednej. Co o tym myślisz, Michalis?
%7łe nareszcie moje prośby zostały wysłuchane.
Swoją drogą, pedhi mou, mam własny pomysł na to, co
Kate powinna włożyć na ślub.
Ismene zwróciła się Kate.
Domyślasz się, co on planuje?
Kto wie odpowiedziała lekkim tonem. Twój
brat lubi niespodzianki i sekrety.
Zmierzyli siÄ™ wzrokiem w milczÄ…cym pojedynku.
Az tÄ… niespodziankÄ…, matia mou, poczekamy do
dnia ślubu.
Kiedy weszli do jadalni, Victorine znalazła się u boku
Kate.
LUKSUSOWY KAMUFLA%7Å‚ 133
Twoja oszczędność jest godna podziwu, chere,
i bardzo mądra szepnęła jej do ucha, uśmiechając się
karminowymi ustami. W końcu każdemu warunki
finansowe mogą się zmienić z dnia na dzień, prawda?
Lepiej być przygotowanym.
Jestem doskonale przygotowana, możesz mi wie-
rzyć odparowała lodowatym tonem i odwróciła się.
Mimo lamentów Ismene, że załamanie pogody ze-
psuje jej wesele, dzień przed ślubem na niebie poja-
wiło się słońce i wyspa ożyła w odcieniach zieleni
i złota.
Za dwadzieścia cztery godziny będzie po wszystkim,
myślała posępnie Kate. Ismene zostanie mężatką, a ja
nią być przestanę.
Rankiem w dzień ślubu wciąż nie wiedziała, w jakiej
sukni życzy sobie widzieć ją Mick. Wzięła kąpiel,
włożyła jedwabną bieliznę w kolorze kości słoniowej,
wygładzając cienkie jak pajęczyna pończochy na swo-
ich szczupłych nogach. Kiedy owinięta szlafrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]